Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Leonard Pietraszak został aktorem, żeby zrobić przyjemność ojcu

Niebawem minie 50 lat od ostatniego dnia zdjęciowego na planie "Czarnych chmur" i od pierwszego dnia zdjęciowego na planie "Czterdziestolatka". W obu serialach fantastyczne kreacje stworzył zmarły 1 lutego Leonard Pietraszak. Pułkownik Krzysztof Dowgird i doktor Karol Stelmach to dwie role, które zapewniły nieodżałowanemu aktorowi nieśmiertelność. Niewielu fanów jego talentu wie, że o mały włos nie zdecydował się na karierę boksera.

Leonard Pietraszak marzył w dzieciństwie o karierze boksera i gdyby nie to, że pewnego dnia sędzia wyrzucił go z ringu z powodu za długich włosów, pewnie nigdy nie zdecydowałby się być aktorem. Wtedy, stojąc w narożniku i odgarniając opadające na oczy loki, usłyszał, że jeśli natychmiast nie zetnie włosów na zapałkę, jego przygoda z boksem definitywnie się zakończy.

"Jakieś dziewczyny siedzące na widowni, zaczęły krzyczeć: "Nie obcinaj, nie warto!", więc zszedłem z ringu bez walki. Jak widać, już wtedy liczyłem się ze swoją widownią" - żartował po latach w wywiadzie-rzece.

Reklama

Leonard Pietraszak: Aktorstwa w ogóle nie brał pod uwagę

To, że teatr stanie się jego drugim domem, 17-letniemu Leonardowi Pietraszakowi nawet nie przyszło na myśl, bo nie przepadał za teatrem. Co innego kino.

Nigdy nie zapomniał, jak wielkie wrażenie zrobiła na nim disneyowska "Królewna Śnieżka", na którą zabrała go mama, gdy był jeszcze małym chłopcem. Doskonale pamiętał też "Zakazane piosenki" - pierwszy "dorosły" film, jaki obejrzał na wielkim ekranie.

Myśląc jednak o wyborze zawodu, Lolek, tak nazywali go koledzy, aktorstwa w ogóle nie brał pod uwagę. Po maturze podjął współpracę z bydgoskim "Ilustrowanym Kurierem Polskim", a że jego podpisywane pseudonimem "LePiet" teksty podobały się czytelnikom, postanowił zdawać na dziennikarstwo. Niestety, nie dostał się na wymarzone studia w Warszawie z powodu braku miejsc, ale za to przyjęto go na wydział chemii uniwersytetu toruńskiego.

"Na tę chemię namówiła mnie koleżanka z sąsiedztwa, Elka. Zdawaliśmy razem i oboje zdobyliśmy indeksy" - opowiadał.

Gdy okazało się, że raczej nie będzie chemikiem, wrócił do rodzinnej Bydgoszczy i zatrudnił się w biurze prenumerat "Ruchu", a wieczorami uczęszczał do Studium Dramatycznego.

"Żeby nie zakończyć edukacji na maturze i zrobić przyjemność ojcu, który w młodości marzył, by zostać aktorem, a nawet wystąpił raz na scenie opery w Poznaniu" - tłumaczył w wywiadzie.

Leonard Pietraszak: Znana "aktorzyca" powiedziała mu, że nie nadaje się do zawodu

W studium Leonard Pietraszak miał zajęcia m.in. z reżyserką Irmą Czaykowską i wielką gwiazdą bydgoskiego teatru Hieronimem Konieczką. To właśnie oni przekonali go, że powinien zdawać do szkoły teatralnej. Gdy w czerwcu 1955 roku Lolek stanął przed komisją złożoną z profesorów łódzkiej filmówki, mógł się już pochwalić rolami w paru sztukach.

"Co prawda na scenie raczej "wyglądałem", niż grałem, ale dobre i to" - śmiał się, wspominając tamte dni.

Podczas pierwszego roku studiów Leonard usłyszał od trzęsącej całą uczelnią Jadwigi Chojnackiej, którą studenci nazywali "aktorzycą", że nie nadaje się do zawodu. Gdyby nie wstawił się za nim Jerzy Antczak, musiałby pożegnać się z aktorstwem, które było już wtedy jego wielką pasją.

"Jakoś udało mi się przetrwać do dyplomu" - mówił później.

Fakt, że ma dyplom w kieszeni, wcale nie znaczył, że Lolek od razu dostanie pracę w teatrze i zostanie gwiazdą filmów i seriali. Na swoją szansę czekał aż 13 lat. Dał mu ją Andrzej Konic, angażując w 1973 roku do roli pułkownika Krzysztofa Dowgirda w "Czarnych chmurach".

Rok później Leonard Pietraszak przyjął ofertę zagrania Karola Stelmacha w "Czterdziestolatku". Te dwie role uczyniły z niego gwiazdę i sprawiły, że upomniał się o niego jeden z najlepszych wtedy teatrów stolicy.

Leonard Pietraszak: Na emeryturze zajmował się tylko tym, co sprawiało mu przyjemność

Na scenie Ateneum, do zespołu którego dołączył w 1977 roku, stworzył kilkadziesiąt wybitnych ról. Po sukcesie "Czarnych chmur" i "Czterdziestolatka" Leonard Pietraszak nigdy już nie musiał narzekać na brak pracy. Do historii polskiego filmu i telewizji przeszły jego kreacje w obu "Vabankach", "Złocie dezerterów", "Królowej Bonie", "Karierze Nikodema Dyzmy" i "Siedlisku".

W 2012 roku Leonard Pietraszak zdecydował się zakończyć swą trwającą ponad pół wieku karierę. Uznał, że w jego życiu nadszedł czas na to, by po prostu cieszyć się życiem. Z kinomanami pożegnał się rolą mecenasa Gawlika w filmie "Dzień kobiet", z bywalcami teatrów - kreacją w sztuce "Pocztówki z Europy" w warszawskiej Polonii, a z telewidzami - występem w spektaklu Teatru Telewizji "Boulevard Voltaire".

"Czuję się całkowicie spełnionym człowiekiem, który wiódł i wiedzie uczciwe życie. Czy jestem spełnionym artystą? To ocenią ci, którzy nastaną po nas" - powiedział w ostatnim wywiadzie.

Po przejściu na emeryturę aktor zajmował się tylko tym, co sprawiało mu przyjemność.

"Cieszę się życiem emeryta i, choć tęsknię trochę za pracą, nie zamierzam pchać się na scenę i przed kamerę. Już się w życiu nagrałem..." - twierdził.

Leonard Pietraszak: Jedyny syn nigdy mu nie wybaczył, że zostawił rodzinę

Leonardowi Pietraszakowi tylko jedna sprawa nie dawała spokoju. Tuż przed swymi 80. urodzinami wyznał na kartach książki "Ucho od śledzia", że jego jedyny syn nie odzywa się do niego od czterech dekad.

"Mikołaj nigdy mi nie wybaczył, że odszedłem od jego mamy" - powiedział Katarzynie Madey.

"Myślałem, że kiedy dorośnie, zrozumie pewne rzeczy, ale mijały kolejne lata, a jego niechęć do mnie nie ustępowała. To jest sprawa, która do końca życia nie da mi spokoju" - dodał.

Mamę Mikołaja Leonard Pietraszak poznał w jednym z poznańskich klubów, w którym pracował po skończeniu studiów.

"Hanka była malarką, bardzo atrakcyjną dziewczyną" - wspominał.

Dobrze pamiętał, że kiedy zobaczył ją po raz pierwszy, od razu pomyślał, że kiedyś się z nią ożeni. Wkrótce potem byli już po ślubie. Po latach aktor przyznał, że oboje - on i Hanna - popełnili wielki błąd, decydując się na założenie rodziny, bo byli zbyt młodzi i zbyt niedojrzali, by wziąć odpowiedzialność za siebie i syna, który pojawił się na świecie niespełna rok później.

Narodziny Mikołaja nie ocaliły ich związku. Uczucie, jakie ich połączyło, nie przetrwało po prostu próby czasu i rozpadło się wkrótce po tym, jak aktor przeprowadził się do Warszawy. Do Poznania, gdzie została jego żona i syn, przyjeżdżał w każdy weekend. Spędzał też z Mikołajem wakacje. Dopiero gdy zakochał się w koleżance z teatru - Wandzie Majer - jego wizyty u rodziny stały się coraz rzadsze. W końcu poprosił żonę o rozwód, a kiedy go uzyskał, poślubił swą nową ukochaną.

Leonard Pietraszak: U boku drugiej żony szedł przez życie ponad pół wieku

"Jako mały chłopiec Mikołaj często pytał, czemu nie mieszkam z nim i mamą" - opowiadał Leonard Pietraszak w wywiadzie, dodając, że w momencie, gdy jego syn zrozumiał, że nigdy już nie będzie miał taty na wyciągnięcie ręki, przestał z nim rozmawiać, odpowiadać na jego telefony i odpisywać na listy.

Mikołaj był już dorosłym mężczyzną, gdy pewnego dnia zadzwonił do ojca, aby zaprosić go na swój ślub. Postawił mu jednak jeden warunek - że nie może przyjechać ze swoją drugą żoną. Aktor nie pojechał.

Leonard Pietraszak twierdził, że syn obwiniał Wandę Majerównę o rozpad jego rodziny.

"Nigdy jej nie zaakceptował, nigdy nas nie odwiedził" - wyznał w swojej książce.

"Cierpię z tego powodu, ale nie tracę nadziei, że może kiedyś, może już niedługo, może się doczekam" - dodał.

Leonard i Wanda przez ponad 50 lat byli ze sobą bardzo szczęśliwi. Zakochali się w sobie w 1957 roku, gdy oboje grali w stołecznym Teatrze Rozmaitości w sztuce "Mirandolina". Wtedy jednak nic nie wskazywało na to, że zdecydują się razem iść przez życie. Ona leczyła właśnie rany po rozwodzie, a on miał przecież rodzinę. W końcu stanęli na ślubnym kobiercu.

Oboje uważali, że jedną z najważniejszych decyzji, jaką podjęli wspólnie, była przeprowadzka do mieszkania przy ulicy Mazowieckiej.

"Zamieszkaliśmy drzwi w drzwi z jednym z największych artystów polskich XX wieku, wspaniałym grafikiem i malarzem Tadeuszem Kulisiewiczem" - opowiadał Leonard Pietraszak.

Dzięki sąsiadowi aktor i jego żona zainteresowali się malarstwem i zaczęli kolekcjonować dzieła sztuki.

Leonard Pietraszak: Mawiał, że wszystko skończy się tam, gdzie się zaczęło

Leonard Pietraszak żartował, że miał nad głową wiele dachów i a za sobą długą drogę po wertepach życia.

"Teraz mam swój dom. Zapracowałem na niego" - wyznał w swojej książce w 2015 roku.

"Bydgoszcz. Tam się wszystko zaczęło i tam się wszystko skończy" - mawiał jednak, gdy ktoś pytał go o ukochane miejsce na ziemi.

Dwa lata temu aktor przekazał znaczną część swojej kolekcji obrazów bydgoskiemu Muzeum Okręgowemu, w podziękowaniu za nadanie mu tytułu Honorowego Obywatela miasta.

1 lutego prezydent Bydgoszczy, informując o śmierci 86-letniego Leonarda Pietraszaka, potwierdził, że ostatnią wolą aktora było spocząć na Cmentarzu Starofarnym w jego ukochanym mieście.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Leonard Pietraszak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy