Kultowe seriale: Emil Karewicz długo walczył o szczęście...
95-letni Emil Karewicz, czyli niezapomniany Hermann Brunner ze "Stawki większej niż życie", wyznał w jednym ze swych ostatnich wywiadów, że dopiero dzięki trzeciej żonie, z którą szedł przez życie przez 60 lat, spełniło się jego wielkie marzenie z dzieciństwa o posiadaniu szczęśliwej rodziny...
Swą pierwszą żonę - Ewę - Emil Karewicz poznał wkrótce po tym, jak 22 czerwca 1941 roku hitlerowcy zbombardowali jego rodzinne Wilno. Kilka dni po ataku na miasto 18-letni wówczas Emil dostał pismo z niemieckiego biura pracy z wezwaniem do osobistego stawiennictwa. W budynku, w którym mieścił się Arbeitsamt, zobaczył ogłoszenie o werbunku chętnych do pracy w firmie transportowej. Zgłosił się, by uniknąć wywiezienia na roboty do Niemiec.
Praca bardzo mu się nie podobała, ale dzięki niej poznał zatrudnioną w administracji śliczną dziewczynę, w której zakochał się po uszy. Natychmiast poprosił Ewę o rękę, a zgodziła się zostać jego żoną. Wkrótce po ślubie los rozdzielił ich na kilka lat - on został wcielony w szeregi Wojska Polskiego i wyruszył na Zachód, ją przesiedlono do Gniezna.
Po wojnie odnaleźli się dzięki pomocy Polskiego Czerwonego Krzyża i zamieszkali w Gdańsku, ale próba ponownego ułożenia sobie życia we dwoje, którą podjęli, nie powiodła się. Po rozwodzie długo jeszcze utrzymywali ze sobą przyjacielski kontakt.
Dzięki PCK Emil Karewicz odnalazł też repatriowaną z Wilna do Lęborka mamę. Ściągnął ją do siebie i opiekował się nią do jej śmierci... To mama najgłośniej oklaskiwała go, gdy wreszcie spełniło się jego największe marzenie i zaczął występować na scenie Teatru Wybrzeże. Zanim to jednak nastąpiło, w życiu aktora pojawiła się piękna dziewczyna o imieniu Delfina.
- Zakochaliśmy się z miejsca, a że wkrótce po pierwszym spotkaniu okazało się, że spodziewamy się dziecka, zdecydowaliśmy się wziąć ślub - opowiada.
Delfina urodziła śliczną, zdrową córeczkę, Sylwię. Aby utrzymać rodzinę, Emil Karewicz zatrudnił się w bibliotece należącej do gdyńskiej stoczni. Nie zapomniał jednak o swej wielkiej pasji i kiedy w Sopocie powstał Teatr Kameralny, zgłosił się do kierownika sceny i został przyjęty do zespołu, który w 1949 roku niespodziewanie przeniesiono do Łodzi.
Aktor zostawił żonę i córkę na Wybrzeżu i wyjechał. Kilkanaście miesięcy później Delfina, Sylwia i ukochana mama również przeprowadziły się do Łodzi. Niestety, Karewiczom nie udało się już nigdy wskrzesić uczucia, jakie kiedyś ich łączyło. Jeszcze przed uzyskaniem rozwodu z Delfiną 27-letni wtedy Emil poznał największą miłość swojego życia - Teresę.
Dopiero trzecia żona stworzyła aktorowi wymarzony dom. Dzięki temu, że ukocha wzięła na siebie wszystkie obowiązki związane z prowadzeniem domu i wychowaniem dwójki dzieci - syna Krzysztofa i córki Małgosi - Emil Karewicz mógł poświęcać się swoim pasjom: aktorstwu, malowaniu, grze na pianinie i komponowaniu piosenek.
Teresa Karewicz zmarła w kwietniu 2012 roku.
- Byliśmy bardzo dobrym małżeństwem - wyznał aktor na łamach książki "Moje trzy po trzy".
- Jestem jej wdzięczny za ciepło, które wprowadziła do naszej rodziny, za nasze wspólne chwile. Była najbliższą mi osobą - napisał w autobiografii.
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***