Kultowe seriale: "Dziewczyna i chłopak" 36 lat później
W ogólnopolskiej prasie ukazało się ogłoszenie o poszukiwaniu nastoletnich bliźniaków do serialu "Dziewczyna i chłopak". Oni mieli o kilka lat mniej i nie byli bliźniakami. W dodatku mieszkali w Krakowie. A jednak dostali role Tosi i Tomka.
Aż dziw, że filmowcy dopiero w drugiej połowie lat 70. poważnie zainteresowali się powieścią Hanny Ożogowskiej "Dziewczyna i chłopak, czyli heca na 14 fajerek", w której zaczytywały się kolejne pokolenia dzieci. W tej opowieści wyjazd na wakacje bliźniaczego rodzeństwa staje się niesamowitą przygodą za sprawą zamiany miejsc i ról - brat wciela się w siostrę, a siostra w brata. To wywołuje wiele zabawnych nieporozumień i dostarcza głównym bohaterom dużo emocji.
Znalezienie odpowiednich odtwórców ról głównych bohaterów było chyba najtrudniejszym zadaniem stojącym przed ekipą produkcji "Dziewczyny i chłopaka". Nic dziwnego, że poszukiwania objęły cały kraj.
- Ekipa poszukiwała bliźniaków - opowiada Wojciech Sieniawski, czyli serialowy Tomek. - Tata bez konsultacji z nami wysłał nasze zdjęcia. Wkrótce dowiedzieliśmy się, że coś zagramy, ale niekoniecznie główne role. Nadal trwały poszukiwania bliźniaków, którymi my nie byliśmy. Ale okazały się nieskuteczne. W końcu stanęło na tym, że to jednak my zagramy Tosię i Tomka.
- Poszukiwano bliźniaków w wieku dwanaście, czternaście lat, a my mieliśmy osiem i dziewięć i nie byliśmy bliźniakami. Wojtek jest o piętnaście miesięcy ode mnie starszy - dodaje Anna Stępniewska-Janowska, czyli serialowa Tosia.
Przed bąblami, które jeszcze nie ukończyły dziesiątego roku życia, stanęło trudne zadanie aktorskie: miały zagrać dzieci, które... grają role, ona - chłopca, on - dziewczynki.
- Myślę, że mnie łatwiej było wcielać się w chłopaka niż Wojtkowi w dziewczynkę - wspomina Anna Stępniewska-Janowska. - I tak prywatnie też chodziłam w spodniach. W założeniach scenariusza Tosia miała być bardzo delikatnym i strachliwym chłopakiem z miasta, a to, jako małej dziewczynce, udawało mi się chyba całkiem dobrze.
Wojciech Sieniawski od lat ze spokojem odpowiada na to samo pytanie, które wcześniej czy później musi paść: Jak się czuł w dziewczęcym przebraniu?
- Udało mi się przebrnąć przez ten film w sukience - mówi. - Ale pod spodem miałem krótkie spodenki i tak naprawdę nie zagrałem dziewczynki w takim prawdziwie dziewczęcym ujęciu. Dobrze się bawiliśmy na planie i nie było wielkich problemów. Później moi rówieśnicy, którzy oglądali ten serial, nie widzieli powodu do kpin ze mnie. Może dało im do myślenia zachowanie mojego bohatera, który potrafił przywołać kpiarzy do porządku? Wszyscy moi znajomi uważali, że ważny był sam fakt, iż zagrałem w filmie, a kostium pozostawał sprawą drugoplanową.
Oboje bardzo dobrze wspominają swoją filmową przygodę. Znaleźli się w zupełnie nowym, nieznanym sobie otoczeniu, a do tego nie musieli chodzić do szkoły.
- Nie mieliśmy żadnego doświadczenia z branżą filmową - opowiada Wojciech Sieniawski. - Mogliśmy przyglądać się od środka, jak ten film powstaje, jakie można zastosować cudowne oszustwa.
- Wspominam to bardzo mile - dodaje Anna Stępniewska-Janowska. - Prawie pół roku spędziliśmy w Warszawie.
Tu warto dodać, że rodzeństwo nie rozstało się z rodzicami na okres zdjęciowy, tak więc nie było mowy o tęsknocie. Zgodnie z zasadami stosowanymi w filmie wobec dziecięcych aktorów, umowa o pracę obejmuje również opiekunów, w tym, jak wielu innych przypadkach, po prostu rodziców.
Zresztą do dziś rodzeństwo przechowuje w specjalnym albumie - w którym są pamiątkowe zdjęcia i dokumenty związane z ich pracą w filmie - umowę produkcji filmowej z opiekunami, których ówczesne dzienne wynagrodzenie wynosiło 200 złotych.
Pierwsza emisja serialu odbywała się w słynnym "Teleranku". Co prawda wtedy jeszcze nie istniały badania telemetryczne, ale śmiało można powiedzieć, że premierowe odcinki oglądały miliony widzów. Każdy film i serial był wówczas rzadkim rodzynkiem w telewizyjnym programie, więc również wielu dorosłych widzów śledziło perypetie Tosi i Tomka. Tym bardziej że wśród starszej widowni było sporo osób, które z sentymentem wspominały lekturę powieści Hanny Ożogowskiej.
- Pamiętam, że oglądanie pierwszej emisji serialu, która odbyła się w rok po produkcji, było dla mnie dość trudnym przeżyciem - wspomina Anna Stępniewska-Janowska. - Człowiek patrzył na siebie i był przerażony, że to nie tak, że chciałby inaczej. Brakowało dystansu. Teraz z sentymentem patrzę na małą dziewczynkę, którą kiedyś byłam.
Filmowy debiut rodzeństwa okazał się na tyle udany, że wnet pojawiły się inne propozycje z filmu. Ale na kontynuowanie filmowej przygody rodzice Anny i Wojciecha już nie wyrazili zgody. Uznali, że wystarczy.
Dziś Anna Stępniewska-Janowska prowadzi z bratem kancelarię prawniczą. Najwyraźniej od dziecka dobrze im się pracuje razem. W kancelarii na ścianie wisi plakat Edwarda Lutczyna do filmu "Dziewczyna i chłopak".
Czy konkurują trochę ze sobą, jak Tosia i Tomek w serialu? Chyba nie... Chociaż... Anna ma pięcioro dzieci, a Wojciech jako rodzic niedawno osiągnął ten sam wynik.
W piątek 18 kwietnia o godz. 15.20 w TVP Seriale emisja filmu kinowego "Dziewczyna i chłopak".