Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10114
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Krzysztof Kowalewski: Alkohol na planie lał się strumieniami

Zmarły niespełna pół roku temu Krzysztof Kowalewski, czyli niezapomniany ordynator Zygmunt Łubicz w „Daleko od noszy”, należał do grona najbardziej lubianych polskich aktorów ostatnich dekad. Mija właśnie dokładnie 60 lat od dnia, gdy jego nazwisko po raz pierwszy pojawiło się na ekranie na tzw. liście płac, czyli w filmowej tyłówce...

Był 1961 rok, gdy Krzysztof Kowalewski - wówczas student trzeciego roku wydziału aktorskiego warszawskiej szkoły teatralnej - po raz pierwszy w życiu zobaczył swoje nazwisko na ekranie. Co prawda rola Sulikowskiego w "Kwietniu" Witolda Lesiewicza nie była jego debiutem, ale w nakręconych rok wcześniej "Krzyżakach" nie wymieniono go w napisach...

- W "Krzyżakach" statystowałem. W czasie bitwy leci taki las strzał. Siódma po lewej jest właśnie moja - żartował w wywiadzie.

Krzysztof Kowalewski spędził na planie "Krzyżaków" kilkanaście dni. W kultowym filmie Aleksandra Forda wcielił się w parę postaci - m.in. knechta krzyżackiego, angielskiego łucznika, piechura...

Reklama

- Kazali mi tylko biegać profilem, żeby uważnego widza nie zdeprymować - wspominał po latach.

Świetna przygoda i doskonała zabawa

Aktor nie krył, że był jednym z setek statystów, a pierwszą pracę na filmowym planie potraktował jak świetną przygodę i - przede wszystkim - jak doskonałą zabawę.

- To była ogromna produkcja, pełen priorytet. Jak na tamte czasy, zupełnie nie liczono się z kosztami. Studentów ze szkół teatralnych zwozili tam hurtem. My byliśmy na drugim roku. Strach wspominać, co myśmy tam wyprawiali. Piętrowe kace. Romanse... - zdradził w autorowi książki "Taka zabawna historia".

Sekrety zza kulis "Krzyżaków"

Krzysztof Kowalewski miał wiele szczęścia, że podczas zdjęć do "Krzyżaków" nie zaraził się chorobą weneryczną, a konkretnie - rzeżączką.

- Kilku kolegów zaraziło się tryprem. Rekordzista, pomińmy nazwisko, siedem razy! - wyznał na łamach swej biografii, opowiadając o debiucie.

- Ja zaraziłem się tylko szermierką - dodał.

Wtedy jeszcze nic nie wskazywało, że Krzysztof Kowalewski znajdzie się w gronie najwybitniejszych polskich aktorów komediowych.

- Jak byłem na studiach, nie wiedziałem, w którym kierunku potoczy się moje zawodowe życie. Próbowałem wielu rzeczy. Okazało się, że w komedii jestem najlepszy - powiedział w jednym z ostatnich wywiadów.

***Zobacz także***

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy