Krzysztof Globisz: Umarłbym, gdyby nie żona
Gdy w lipcu 2014 roku Krzysztof Globisz przeszedł udar i był w śpiączce, tylko jego żona Agnieszka wierzyła, że w końcu odzyska przytomność. Przez dwa miesiące czuwała przy łóżku ukochanego. Pewnego dnia próbowała go rozśmieszyć, udając azjatycką masażystkę z ich ulubionej sceny z filmu "Dzień świra". To go obudziło! "Umarłbym, gdyby nie żona" - wyznał w jednym z wywiadów aktor.
Krzysztof Globisz, znany z seriali "Czasu honoru", "Licencja na wychowanie" czy "Leśniczówka", już ponad trzy dekady ma u boku cudownego anioła, jak nazywa swą żonę Agnieszkę.
"Dzięki niej wciąż jestem chłopcem otwartym na świat" - mówił aktor i dodał, że ukochanej kobiecie zawdzięcza nie tylko to, jakim jest człowiekiem, ale przede wszystkim to, że żyje.
Agnieszka Globisz nie pamięta, kiedy zakochała się w Krzysztofie Globiszu, ale wie, że była nim oczarowała na długo przed tym, jak ponad 35 lat temu stanęła z nim twarzą w twarz w krakowskiej Piwnicy pod Baranami. "Chodziłam na wszystkie sztuki, w których grał" - mówi.
Była studentką Akademii Wychowania Fizycznego, gdy po raz pierwszy zobaczyła Krzysztofa Globisza na scenie Starego Teatru w "Antygonie" Andrzeja Wajdy. Miał 27 lat i robił naprawdę piorunujące wrażenie. Po wyjściu z teatru usłyszała, jak ktoś mówi o nim, że jest świetnym aktorem, ale też kobieciarzem, lubiącym w dodatku zaglądać do kieliszka. Pomyślała wtedy, że z całą pewnością nie wpuściłaby kogoś takiego do swojego życia. Nie potrafiła jednak o nim zapomnieć.
Krzysztof był wtedy świeżo po rozwodzie i, rzeczywiście, kręciło się koło niego kilka dziewcząt. Nie stronił od ich towarzystwa, ale - jak twierdzi - nie szukał żony. "Miałem wiele koleżanek aktorek i wiedziałem, że wśród nich nie znajdę partnerki na życie" - opowiada.
"Byliśmy małżeństwem trzy lata, rozstanie kosztowało mnie trochę nerwów. Nadużywałem w tamtym czasie alkoholu" - przyznał po latach, dodając, że po każdym spektaklu szedł do ulubionej Piwnicy pod Baranami i balował z przyjaciółmi do czwartej rano.
Nie chciał wracać do pustego mieszkania. Pewnej nocy ktoś przedstawił mu Agnieszkę, która akurat też bawiła się z koleżankami w Piwnicy. Zaczęli rozmawiać o sztuce i przegadali całą noc.
"Kiedy zorientowałem się, że Agnieszka jest spokojna i wyrozumiała, taka poukładana, powiedziałem sobie: 'Tak, kogoś takiego szukałem'" - wspominał Krzysztof Globisz.
Nie wiadomo, czy aktor odważyłby się poprosić swą nową znajomą o kolejne spotkanie, gdyby nie Piotr Skrzynecki. "Powinniście wyjść stąd razem i już nie wracać" - powiedział ponoć reżyser przyjacielowi, a oni posłuchali jego rady. Agnieszka wciąż nie była jednak pewna, czy chce, aby jej znajomość z Krzysztofem doczekała się ciągu dalszego. Wydawało się jej, że w ogóle do siebie nie pasują.
"Podziwiałam go jako aktora, ale wiedziałam, że to nie wystarczy" - mówi. Dała mu się w końcu namówić na randkę. I nigdy tego nie żałowała!
To, że chcą razem iść przez życie, zrozumieli podczas swej pierwszej wyprawy w Tatry. Wkrótce potem podczas kolejnej wędrówki po górach Krzysztof nagle uklęknął przed Agnieszką i poprosił, by została jego żoną. Nie od razu powiedziała "tak".
"Co innego spacery po górach, a co innego życie z cholerykiem, którego wszystko denerwuje" - żartowała.
Po rozważeniu wszystkich za i przeciw Agnieszka uznała, że powinna zaryzykować i zgodziła się wyjść za aktora. Zamieszkali na krakowskim Salwatorze, a niedługo po ślubie na świat przyszedł ich pierwszy syn. Agnieszka zdecydowała się poświęcić domowi i wychowywaniu Krzysztofa juniora, jej mąż zaś ciężko pracował, by utrzymać rodzinę. Przez kilka lat żyła w jego cieniu, choć nigdy nie chciał ograniczać jej przestrzeni i cieszył się, gdy realizowała swoje pasje.
"Mnie to zawsze niezmiennie wzrusza, że kiedy ja oddaję większość czasu pracy i szkole, ona bierze na siebie odpowiedzialność za mnie, za dom, za dzieci" - powiedział, gdy siedem lat po narodzinach Krzysia ich rodzina powiększyła się o Janka.
Agnieszka Globisz nie kryje, że bywała zazdrosna o męża, który przecież - pracując w krakowskiej szkole teatralnej - codziennie spotykał... byłą żonę. W dodatku Krzysztof powiedział kiedyś w wywiadzie, że łączy go z nią wiele miłych wspomnień. "Eksżona jest moją życzliwą koleżanką, oboje wykładamy w PWST. Zero żalu" - stwierdził.
Dopiero, gdy Agnieszka usłyszała, jak jej mąż w telewizji mówi, iż nie może z nią konkurować żadna kobieta, bo jest najwspanialsza na świecie, uwierzyła, że nie szuka wrażeń poza domem.
"Umarłbym, gdyby mnie opuściła. Gdyby ktoś zapytał, co jest dla mnie szczęściem, odpowiedziałbym: przekonanie, że nigdy nie rozstanę się z żoną. Ona jest dla mnie centrum świata" - mówi Krzysztof Globisz.
Kilkanaście lat po ślubie państwo Globiszowie przeprowadzili się z krakowskiego Salwatora do podkrakowskiej Kopytówki. Aktor zbudował tam wiejski dom - dokładnie taki, o jakim marzyła Agnieszka. Razem stworzyli swoje własne miejsce na ziemi, pełne psów, kotów, śmiechu i miłości. W Kopytówce znaleźli spokój i, jak twierdzili, azyl, w którym mogą schronić się przed gwarem Krakowa. Nic nie wskazywało na to, że pewnego dnia ich cudowne życie nagle legnie w gruzach.
Był 18 lipca 2014 roku, gdy Krzysztof Globisz nagrywał w Warszawie słuchowisko "Martwe dusze". Po powrocie ze studia do hotelu, w którym zatrzymał się na czas pobytu w stolicy, źle się poczuł. Od razu wiedział, co się dzieje, bo kilka miesięcy wcześniej brał udział w kampanii społecznej poświęconej zawałom i udarom mózgu. Zdążył zadzwonić po pomoc. W szpitalu lekarze potwierdzili, że przeszedł udar. Agnieszka natychmiast przyjechała do Warszawy, a gdy dotarła do szpitala, jej ukochany pogrążony był w śpiączce. Lekarze orzekli, że - jeśli przeżyje - najprawdopodobniej do końca życia nie będzie w stanie poruszać się samodzielnie i nigdy już nie będzie mówił.
"A ja wiedziałam, że się obudzi i znów będziemy się razem cieszyli się życiem" - wspomina żona aktora.
Agnieszka Globisz czuwała przy łóżku ukochanego dzień i noc. Krzysztof był nieprzytomny przed dwa miesiące. Leżał bez ruchu, a kraniotomia uratowała mu życie.
Pewnego wieczoru Agnieszka masowała męża i nagle przypomniała sobie ich ulubioną scenę z "Dnia świra". Udając azjatycką masażystkę z filmu Marka Koterskiego, zapytała: "Ciujeś?". Usłyszała śmiech. Krzysztof wreszcie się obudził.
Niestety, okazało się, że ma sparaliżowaną prawą stronę ciała, nie rozpoznaje ludzi, nie potrafi wypowiedzieć nawet najprostszych słów. Agnieszka wiedziała, że czeka ją mordercza praca, ale nie chciała nawet słuchać, gdy przyjaciele radzili jej, aby zatrudniła kogoś do pomocy.
"To absolutnie wykluczone" - powiedziała Annie Dymnej, gdy ta poleciła jej znajomą pielęgniarkę.
Opieka nad częściowo sparaliżowanym i mającym ogromne problemy z mówieniem mężem, była dla Agnieszki Globisz wielkim wyzwaniem i sprawdzianem. Tylko ona wie, jak morderczą walkę stoczył Krzysztof, by jednak oszukać przeznaczenie. "Tak" i "nie" były jedynymi słowami, jakie potrafił wypowiedzieć. Dopiero rok po udarze zaczął... przeklinać. "A potem już jakoś poszło" - mówi.
Kiedy jesienią 2016 roku Krzysztof Globisz udzielał pierwszego po udarze wywiadu, Agnieszka siedziała obok niego i podpowiadała mu słowa, które zapomniał.
"Stoczył heroiczną walkę, żeby wrócić nie tylko do w miarę normalnego życia, ale też do aktorstwa" - twierdzi dziś, a pytana, czy nie miała czasem ochoty odpocząć, mówi, że nie wyobraża sobie, że mogłaby zostawić Krzysztofa samego choć na chwilę.
"Kocham go tak mocno, że chcę być z nim na zawsze" - deklaruje.
(wypowiedzi Krzysztofa Globisza i jego żony Agnieszki pochodzą z tygodnika "Dobry Tydzień")