Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Krystyna Tkacz będzie pracować aż do śmierci!

Krystyna Tkacz, czyli niezapomniana Michalikowa ze "Zmienników" i Kotkowa z serialu "Alternatywy 4", jest przekonana, że ludzie mają w nosie los aktorów...


Krystyna Tkacz, którą od kilku lat oglądamy jako Irenę Wyszyńską w "Barwach szczęścia", a wkrótce zobaczymy jako Wiesławę Górę, matkę doktora Artura (Tomasz Piątkowski) w "Na sygnale", uprawnienia do pobierania emerytury nabyła już ponad dziesięć lat temu. Kiedy jednak dowiedziała się, jaką kwotę Zakład Ubezpieczeń Społecznych będzie przelewać co miesiąc na jej konto, uznała, że umrze z głodu, jeśli przestanie pracować.

- To są głodowe emerytury. Bardzo, bardzo niskie - żaliła się niedawno w wywiadzie.

Jak wynika z ustaleń "Super Expressu", dziś aktorka może liczyć na niespełna dwa tysiące złotych emerytury, co - biorąc pod uwagę, że pracuje nieprzerwanie od pół wieku (!) - nie jest kwotą, którą mogłaby się zadowolić.

Reklama

Aktorka twierdzi, że przez to, że nie dostaje od państwa "godnej" emerytury, musi ciągle dorabiać, angażując się w kolejne projekty.

- My, aktorzy, mało kogo obchodzimy, chyba, że chodzi o ploty, sensacje czy dowcipy. Ludzi nie interesuje to, jak nasze życie wygląda, a dokładnie ta strona życia - powiedziała "Plejadzie" i dodała, że chyba będzie musiała pracować do śmierci!

POLSKA GWIAZDA ŻEGNA SIĘ Z PUBLICZNOŚCIĄ! DLACZEGO?

Krystyna Tkacz powiedziała kiedyś, że przez wiele lat ciężko harowała, by zabezpieczyć sobie wygodną starość. Życie nie rozpieszczało jej, więc marzyła, by chociaż jego jesień upływała jej bezstresowo.

Aktorka już jako dziecko dostała od losu potężnego kopniaka - miała trzy lata, gdy zmarła jej mama, a cztery, gdy straciła tatę. Wychowaniem osieroconej Krysi zajęła się babcia, która zastąpiła jej rodziców...

Gwiazda "Barw szczęścia", wspominając swe niełatwe dzieciństwo, zawsze z wielkim sentymentem mówi o nauczycielce z przedszkola, która pewnego razu zawiozła ją na lekcję fortepianu. Okazało się wtedy, że pięcioletnia dziewczynka ma ogromny talent, niezwykłe wyczucie rytmu i słuch... absolutny. Była pilną uczennicą. Po skończeniu szkoły podstawowej poszła do liceum muzycznego, później ukończyła też szkołę baletową przy Operze Wrocławskiej.

Jej największym marzeniem nie było jednak zostać sławnym muzykiem czy tancerką, ale aktorką. Przeżyła prawdziwy dramat, kiedy nie dostała się do szkoły teatralnej.

Aby zarobić na utrzymanie (cofnięto jej akurat wtedy rentę po rodzicach), Krystyna Tkacz zatrudniła się jako spedytorka w PKS. Nie przestała jednak marzyć o aktorstwie i po roku ponownie przystąpiła do egzaminów. Była szczęśliwa, kiedy zobaczyła swoje nazwisko na liście osób przyjętych na Wydział Aktorski krakowskiej PWST. W przyszłym roku minie dokładnie 50 lat od chwili, gdy skończyła studia... Od tamtej pory nie miała ani chwili oddechu.

- Ciągle pracuję, ale - na szczęście - kocham swój zawód - mówi.

 

 

 

 

 

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy