Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Kochana przez Polaków gwiazda trzy razy była na krawędzi obłędu

Barbara Krafftówna, czyli niezapomniana Honorata z serialu "Czterej pancerni i pies", była u progu załamania nerwowego, gdy w 2009 roku dowiedziała się, że jej jedyny syn nie żyje. Wcześniej pochowała dwóch mężów... - Myślałam, że trzy razy oszaleję z żalu - wyznała niedawno aktorka.


Barbara Krafftówna, która cieszy się wśród znajomych i fanów opinią pełnej energii śmieszki, dostała od życia wiele bolesnych ciosów. Kiedy w 1969 roku jej pierwszy mąż - aktor Michał Gazda - zginął w wypadku samochodowym (podczas kierowania autem dostał zawału serca), myślała, że zwariuje...

- Nie mogłam znaleźć sobie miejsca - wspominała wiele lat później i przyznała, że przy życiu trzymały ją tylko tabletki na uspokojenie.

Kilkanaście lat później Barbara Krafftówna znalazła się na krawędzi obłędu, gdy nagła śmierć dopadła jej drugiego męża, Amerykanina Francisco Arnolda Seidera, którego poślubiła zaledwie pięć miesięcy wcześniej. Gdy w końcu doszła do siebie po żałobie, postanowiła, że do końca życia będzie singielką. Uznała, że skoro wszyscy mężczyźni, których kochała, umarli, nie może narażać kolejnych...

Reklama

- Gdy zostałam podwójną wdową, wydawało mi się, że zły los wystarczająco mnie już zranił i wreszcie da mi spokój. Niestety... Okazało się, że najgorsza tragedia była jeszcze przede mną - powiedziała w wywiadzie.

Po śmierci drugiego męża Barbara Krafftówna przeniosła się z San Francisco do Los Angeles i przez prawie dziesięć lat mieszkała w domu seniora.

W 1998 roku, po trwającym niemal 18 lat pobycie w Stanach, nieoczekiwanie postanowiła na stałe wrócić do Polski. Jej syn, Piotr Gazda, został w Ameryce, gdzie miał już własną rodzinę (zamieszkał z żoną i synem w Kanadzie).

W 2009 roku Barbara Krafftówna dostała wiadomość, że kolejny mężczyzna, którego kochała, pożegnał się życiem. Informacja o nagłej śmierci jedynego syna złamała jej serce.

- Nagle jakbym dostała obuchem w łeb - mówi dziś, a pytana, jak długo trwało, zanim pogodziła się z tragedią, jaka ją spotkała, twierdzi, że... wciąż się z nią nie uporała.

- Bardzo pomagają pigułki... Z czasem rana się goi, ale blizna pozostaje do końca - wyznała niedawno 91-letnia gwiazda.

 

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy