"Kariera Nikodema Dyzmy": Ewa Szykulska świętuje 50-lecie pracy artystycznej

- Mam świadomość, że kiedyś byłam piękną kobietą, a teraz wyglądam, jak wyglądam - mówi Ewa Szykulska, jedna z ikon polskiego kina i telewizji lat 70. i 80. ubiegłego stulecia, na którą od pewnego czasu producenci i reżyserzy po prostu nie mają pomysłu.

- Bardzo chciałabym grywać babki, stare ciotki, czarownice... Natomiast nie chcą tego widzieć na ekranie nasi producenci. Trudno! - żaliła się niedawno w wywiadzie, dodając, że wcale nie skarży się na swój los i jeszcze długo nie zamierza myśleć o aktorskiej emeryturze.

Ewa Szykulska po raz pierwszy stanęła przed kamerą dokładnie pół wieku temu. Miała zaledwie 17 lat, gdy Stanisław Kokesz powierzył jej zagranie aż pięciu różnych postaci w swym filmie "Tandem".

Zanim skończyła warszawską szkołę teatralną, miała już na swoim koncie role w 13 filmach (m.in. w kultowej "Hydrozagadce" i niezapomnianym "Człowieku z M-3") oraz w serialu "Samochodzik i templariusze", a także udział w jednym z pierwszych polskich teledysków (wcieliła się w piękną wiolonczelistkę w klipie Skaldów).

Widzowie pokochali ją i chcieli wciąż oglądać! Nic dziwnego, że pracowała niemal bez wytchnienia. Dziś, mimo że nie gra już głównych ról, też nie może narzekać na brak pracy.

Tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy wystąpiła gościnnie w serialach "Ojciec Mateusz" i "Na dobre i na złe" oraz przyjęła propozycje zagrania w filmach "Syn królowej śniegu" i "Kolekcja sukienek".

Ewa Szykulska nie zamierza w jakiś specjalnie uroczysty sposób celebrować 50-lecia pracy artystycznej.

- Nieważny jest wiek, ważne, co przed nami. I radość, którą się ma albo już nie. U mnie ona jeszcze trwa - mówi niezapomniana Helena Bogacka z "Lokatorów" i "Sąsiadów", Zofia z "13 posterunku" i Renia z "Plebanii".