Judith Barsi: Tragiczne morderstwo dziecięcej gwiazdy
10-letnia Judith była prawdziwą dziecięcą gwiazdą. Jej twarz znana była widzom kinowym oraz telewizyjnym. Zachwalana przez współpracowników aktorka miała szansę na ogromną karierę. Niestety, 25 lipca 1988 roku doszło do tragedii, która wstrząsnęła Stanami Zjednoczonymi.
"Judith była śliczną, młodą dziewczyną, która miała przed sobą całe życie. Była jedną z tych, które chcesz przytulić, gdy tylko je zobaczysz" - mówiła o młodej gwieździe Bonnie Gold, która pracowała w agencji reprezentującej aktorkę. Barsi była córką węgierskich emigrantów. Jej matka, Maria Benko, dbała o to, by córka poprawnie wysławiała się w języku angielskim.
Sama ciężko pracowała jako kelnerka i chciała zapewnić córce lepszą przyszłość. Miała nadzieję, że wyrośnie z niej prawdziwa artystka. Jej marzenia się spełniły, gdy dziewczynka została wypatrzona przez ekipę filmową na lotnisku. Wkrótce po tym została zaproszona na casting. Mając pięć lat, wystąpiła w swojej pierwszej reklamie.
Urocza dziewczynka o wielkich, ciemnych oczach niemal od razu zauroczyła widzów. Szybko posypały się kolejne propozycje. W sumie mała Judith zagrała w ponad 70 reklamach telewizyjnych. Zaczęła zarabiać ponad 100 000 dolarów rocznie, co pozwoliło jej rodzinie na komfortowe życie. W 1985 roku przenieśli się do nowego domu. Przejście Barsi do świata filmu było tylko kwestią czasu.
Pojawiła się w m.in. w "Strefie mroku", "Remington Steele", "Zdrówku", "Statku miłości" oraz "Dzieciaki, kłopoty i my". Judith Barsi rozkochiwała w sobie wszystkich - aktorów, producentów, reżyserów, a przede wszystkim - widzów. Jej agentka, Ruth Hansen, twierdziła, że Judith karierę zawdzięcza nie tylko talentowi, ale również niskiemu wzrostowi. Z powodu drobnej budowy ciała dziewczynka musiała przyjmować zastrzyki hormonalne. W wieku 10 lat miała 112 cm wzrostu.
Paradoksalnie z jej sukcesów nie cieszył się ojciec młodej aktorki. Jozsef Barsi był hydraulikiem. Od wielu lat miał problemy z alkoholem oraz prawem. Chociaż pierwsze lata małżeństwa z Marią Benko uważał za szczęśliwe, to dobre chwile szybko odeszły w zapomnienie. Z czasem mężczyzna stał się zazdrosny o karierę własnej córki.
Gdy Judith przygotowywała się do roli w filmie "Szczęki 4: Zemsta", doszło do bardzo groźnej sytuacji. Przed wyjazdem na plan filmowy, Jozef wszedł do sypialni dziewczynki, zamknął drzwi i przystawił 9-latce nóż kuchenny do szyi mówiąc: "jeśli nie wrócisz po zakończeniu zdjęć, poderżnę ci gardło".
Po powrocie z planu sytuacja się pogarszała. Coraz częściej dochodziło do awantur, Jozef nazywał Judith "rozpuszczonym bachorem". Matka dziewczynki w 1986 roku zgłosiła sprawę na policję. Jednak z powodu braku dowodów służby nie podjęły żadnych działań. Napady agresji ojca odbiły się na zdrowiu psychicznym córki. Nie była już wesołą dziewczynką, która radośnie witała się z sąsiadami. Judith ze stresu zaczęła sobie wyrywać brwi.
"Boję się wracać do domu. Tata ma zły humor. Pije każdego dnia, wiem też, że chce zabić mamę" - miała powiedzieć jednemu z sąsiadów. Dziewczynka była w coraz gorszym stanie psychicznym - zaczęła mieć problemy z mówieniem oraz histerycznymi napadami płaczu. W maju 1988 roku zainterweniowała agentka małej gwiazdy. Ruth Hansen zasugerowała Marii zabranie córki do psychologa, który skierował ją do Children's Services. Niestety, i tutaj nie otrzymała odpowiedniej pomocy.
Zdesperowana matka dziewczynki wynajęła mieszkanie, do którego chciała uciec z córką. Hansen zaoferowała swoją pomoc przy separacji oraz rozwodzie. Maria Benko nie chciała jednak stracić domu, który był symbolem jej zaangażowania w karierę córki. Łudziła się, że jeśli przestanie o siebie dbać, to mąż zostawi ją dla innej i w ten sposób się od niego uwolni.
Rankiem 27 lipca 1988 roku sąsiedzi rodziny Barsi usłyszeli wybuch. Przybyła na miejsce straż pożarna znalazła w domu trzy ciała. Śledztwo policyjne wykazało, że 25 lipca Jozef Barsi zabił swoją córkę w jej sypialni. Ciało Marii znaleziono w przedpokoju. Mężczyzna przez dwa dni przebywał w domu ze zwłokami swojej rodziny. 27 lipca oblał ciała córki oraz żony benzyną, podpalił dom, a następnie udał się do garażu, gdzie popełnił samobójstwo.
Pogrzeb aktorki odbył się 9 sierpnia. Judith Barsi została pochowana razem z matką w nieoznakowanych grobach. Tablice nagrobne zostały zainstalowane po staraniach fanów w 2004 roku. Pamięci małej Barsi została zadedykowana piosenka Love Survives z filmu "Wszystkie psy idą do nieba". Było to ostatnie dzieło, w którym wzięła udział. "Była zdumiewająca. Rozumiała ustne instrukcje, nawet dla najbardziej wymyślnych sytuacji. Uwielbialiśmy z nią pracować" - mówił o Judith reżyser Don Bluth.