Jim Parsons: Dlaczego odszedł z "Teorii wielkiego podrywu"?
Jim Parsons ("Ukryte działania", Hollywood", "The Boys in the Band") od lat znajduje się w czołówce najlepiej zarabiających aktorów. Sławę i uwielbienie widzów na całym świecie zyskał dzięki roli Sheldona Coopera w serialu "Teoria wielkiego podrywu".
"Teoria wielkiego podrywu" serial komediowy, który stał się międzynarodowym hitem, opowiadał o życiu błyskotliwych naukowców, którzy nie najlepiej radzą sobie w kontaktach społecznych.
W rolach głównych zagrali Jim Parsons, Johnny Galeck, Kaley Cuoco, Kunal Nayyar i Simon Helberg.
Od ósmego sezonu aktorzy inkasowali... milion dolarów za odcinek (taką samą zarabiały gwiazdy "Przyjaciół", ale dopiero podczas dziesiątej, finałowej serii)!
Wydawało się, że serial będzie emitowany jeszcze przez wiele sezonów - w końcu sami aktorzy uwielbiali i zamierzali grać w produkcji tak długo, jak się da.
"Scenarzyści nadal piszą świetne historie, które są zabawne i które świetnie się gra" - mówił Jima Parsons. "Czasami wyobrażam sobie aktora w dobrej sytuacji mówiącego "To już koniec", ale to raczej nie będzie miało w moim przypadku miejsca pomiędzy sezonem 10. i 11. Nie w momencie, kiedy wszystko dobrze się układa" - kontynuuje w wywiadzie udzielonemu serwisowi TVLine.
Niestety, jak się okazało życie rozdało inne karty. Przed rozpoczęciem zdjęć do 12. sezonu "Teorii..." Jim Parson przeżył kilka trudnych miesięcy. Podczas przerwy występował w sztuce na Broadwayu i miał jeszcze kila zobowiązań. O swoich przeżyciach opowiedział w jednym z odcinków podcastu Davida Tennanta ("David Tennant Does a Podcast With...").
W sierpniu 2020 roku wyznał, że musiał przemyśleć swoje życie.
"Miałem takie przeczucie (...) To była trudna decyzja" - mówił. Dzień po zakończeniu zdjęć do 11. serii był już w Nowym Jorku na próbach do spektaklu "Boys in the Band".
W przerwach kręcił zdjęcia do reklamy. Nie miał ani chwili wytchnienia, z jednego planu biegł na drugi, wszystko było zaplanowane wokół jego grafiku. Jego kolejny wolny dzień wypadał dopiero po sześciu następnych spektaklach.
"Myślałem, że nie dam rady. Byłem skołowany, zmęczony. Ale wywiązałem się ze zobowiązań" - opisywał Tennantowi. "I miałem chwilę, w której przejrzałem na oczy. Nie mogłem tak dłużej. Wykorzystaj ten czas i rozejrzyj się wokół siebie (...) Musiałem zdecydować, co dalej. Mój tata zmarł lata wcześniej, ale miał wtedy 52 lata. Zdałem sobie wtedy sprawę, że pod koniec 12. sezonu miałbym 46 lat. Nie jestem przesądny - to była po prostu perspektywa" - mówił.
Po powrocie do Los Angeles Parsons spotkał się z twórcą "Teorii wielkiego podrywu" Chuckiem Lorrem i oznajmił, że kończy swoją przygodę z serialem.
"Jeżeli ktoś powiedziałby, że pozostało mi sześć lat życia, to są inne rzeczy, jakie chciałbym zrobić. Nie wiem, czym one są, ale muszę spróbować czegoś innego" - wyznał.
Serial zakończył się po 12. sezonie, wraz z odejściem Parsonsa.