Jerzy Turek: Listonosz, który zastępował prezydenta RP
Jerzy Turek do tego stopnia był wiarygodny jako listonosz Józef Garliński z niezapomnianych „Złotopolskich”, że będący w potrzebie widzowie masowo słali do niego listy z prośbą o interwencję, wcześniej nie znajdując wsparcia u prezydenta RP i żywiąc nadzieję, że może pocztowiec ze Złotopolic będzie w stanie im pomóc.
23 kwietnia 1997 roku Telewizja Polska wyemitowała pilotażowy odcinek serialu "Złotopolscy". Głosy widzów miały zdecydować, czy produkcja będzie kontynuowana. W tym historycznym już odcinku niewielki epizod listonosza zagrał Jerzy Turek. Plebiscyt widowni wygrał "Klan" i wszystko wskazywało na to, że już nie wrócimy do Złotopolic i nie zobaczymy więcej sympatrycznego listonosza. Stało się jednak inaczej.
"Klan", zgodnie z pierwotnymi planami, trafił do Jedynki. Nieoczekiwanie telewizyjni decydenci postanowili kontynuować produkcję "Złotopolskich" dla Dwójki, a listonosz Józef Garliński stał się jednym z ulubionych bohaterów serialu. Po pewnym czasie opuścił ramy fikcyjnej opowieści i trafił na zupełnie realną pocztę, bo Jerzy Turek w mundurze listonosza znalazł się na plakatach i w folderach Poczty Polskiej.
Początek XXI wieku, kiedy to "Złotopolscy" cieszyli się największym powodzeniem, to również czas małyszomanii. Adam Małysz "skakał na pocztę", a Jerzy Turek już tam był i uśmiechał się pobłażliwie. Pytany w wywiadach o porównania z Małyszem, Jerzy Turek jak zawsze z wrodzoną skromnością odpowiadał:
A gdy jakiś dziennikarz się zagalopował i nazwał go symbolem Poczty Polskiej, aktor przytomnie spytał:
Swoją rolę w "Złotopolskich" oceniał z wrodzoną sobie skromnością i realizmem:
"To nie jest wiodąca rola - mówił - a w odcinkach pilotażowych był to epizod, dlatego bardzo się cieszę, że ta postać zyskała sympatię. To jest trochę plotkarz, bo przecież chodzi od domu do domu, to wie, co w trawie piszczy, ale nie tylko! To listonosz z prawdziwego zdarzenia, który wykonuje ten zawód z pasją. Potrafi nawet w trudnych chwilach pożyczać pieniądze, stara się pomagać. Roznosi wieści i te dobre, i te złe. Nie tylko w listach."
Mimo setek znakomitych ról i epizodów w teatrze oraz w filmie, miliony widzów zaczęły utożsamiać Jerzego Turka wyłącznie z postacią listonosza. A z milionami ludzi nie ma żartów. Jak mawiał Henryk Machalica, jego serdeczny przyjaciel z serialowego planu - najgorzej to spotkać na Krakowskim Przedmieściu wycieczkę z Kielc...
Popularność listonosza Józefa Garlińskiego przypadała na czas dynamicznego rozwoju Internetu, elektronicznej poczty, komunikatorów i social mediów w postaci "Naszej klasy". A jednak ludzie woleli zwracać się w "staroświeckiej" formie do serialowego listonosza.
"Jak już poruszamy jakiś problem dotykający boleśnie widzów, to od razu jest odzew w listach - opowiadał Jerzy Turek. - Scenarzyści obarczyli mnie chorobą i obawą przed utratą pracy, co czyni moją postać bliską widzom przeżywającym podobne kłopoty dnia codziennego. Przychodzą też prośby o interwencje w różnych sprawach. Niektórzy szukają pomocy u mnie, nie znajdujac jej u prezydenta RP, i mając nadzieję, że może ja dam radę załatwić. Bycie listonoszem to ciężka fizyczna praca, wymagająca wytrzymałości psychicznej, bo ludzie lubią się zwierzać".
Jerzy Turek zmarł w lutym 2010 roku, prawie rok przed końcem emisji "Złotopolskich". Jeden z odcinków poświęcono pożegnaniu pana Józefa.
Zobacz też:
Alicja Węgorzewska: Śpiewaczka z zacięciem aktorskim! Co u niej słychać?