Jerzy Kamas nie chciał zagrać w kultowym serialu. Obawiał się tylko jednego
Jerzy Kamas, któremu nieśmiertelność zapewniła główna rola w ekranizacji "Lalki", wcale nie zamierzał wcielać się w Stanisława Wokulskiego. Uważał, że nie ma szans, by zagrać go lepiej, niż zrobił to kilka lat wcześniej Mariusz Dmochowski, a poza tym był akurat bardzo zajęty. Reżyser Ryszard Ber uparł się jednak, by to on został "twarzą" jego serialu.
Kiedy w 1977 roku Ryszard Ber zaproponował Jerzemu Kamasowi rolę Wokulskiego w serialowej wersji "Lalki", aktor długo wahał się, czy ją przyjąć. Właśnie skończył pracę na planie "Nocy i dni", przygotowywał się do aż trzech premier w Teatrze Ateneum, a poza tym wydawało mu się, że nie jest w typie głównego bohatera powieści Bolesława Prusa. Nie to, co Mariusz Dmochowski, który dekadę wcześniej zagrał Stanisława w znakomitym filmie Wojciecha Jerzego Hasa.
"Zgłosiłem reżyserowi i scenarzyście swoje obiekcje. Przekonali mnie jednak, że Wokulski o byczym karku, wielkich czerwonych rękach i chamskim sposobie bycia jawi się tylko w wyobrażeniach Izabeli Łęckiej, a inne panie się w nim kochały, bo był człowiekiem dobrym i życzliwym ludziom" - opowiadał wiele lat później w rozmowie z "Tele Tygodniem".
"Przekonany przez reżysera, przystąpiłem do pracy z wielkim entuzjazmem i... na zawsze zostałem Wokulskim" - dodał.
Jerzy Kamas nie krył, że za każdym razem, gdy TVP przypominała "Lalkę", zasiadał przed telewizorem, by zobaczyć siebie na ekranie.
"Lubię popatrzeć sobie z perspektywy czasu na kogoś, kogo tak dobrze znam" - żartował w cytowanym już wyżej wywiadzie, a na pytanie, czy podoba mu się "ten ktoś", odpowiedział, że... nie ma do siebie wielkich pretensji o rolę Wokulskiego.
Aktor spędził na planie serialu Bera kilka miesięcy, ale pracę w towarzystwie Małgorzaty Braunek i Bronisława Pawlika wspominał jako wielką przyjemność.
"Spotkała mnie podczas kręcenia 'Lalki' tylko jedna przykra przygoda" - wyznał wiele lat po zakończeniu zdjęć.
"Aby nakręcić scenę, w której Wokulski ma się rzucić pod pociąg, wynajęto cały skład i zaangażowano tłum statystów. Wszystko zostało zainscenizowane na dworcu w Sochaczewie. Zdjęcia miały być kręcone w nocy, ekipa przyjechała wcześniej. Ponieważ był właśnie Dzień Kolejarza, w hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, trwał bankiet" - opowiadał dziennikarce "Tele Tygodnia".
Jerzy Kamas, pytany pod koniec życia, czy zawód aktora przyniósł mu więcej satysfakcji, czy rozczarowań, mówił, że aktorstwo - jeśli nie liczyć paru ograniczeń, jakie ze sobą niesie - to bardzo przyjemny fach.
"Lubię grać. Wychodzę z założenia, że jeżeli człowiek idzie do pracy z przyjemnością, to już wygrał wielki los na loterii. Praca sprawia mi radość" - zadeklarował w jednym z ostatnich wywiadów.
Odtwórca roli Wokulskiego w "Lalce" pracował do końca życia. Nawet gdy był już bardzo chory, pojawiał się na planie "Klanu", by wcielać się w wuja Stefana.
"Gram dla pewnej wprawy. Aktor jest jak pianista i musi ćwiczyć wprawki, żeby być w formie" - tłumaczył.
"Oczywiście, gram także dla pieniędzy, bo to przecież mój zawód, z którego żyję" - dodawał.
Rola w "Klanie" była ostatnią w ogromnym dorobku Jerzego Kamasa. Aktor zmarł 23 sierpnia 2015 roku.