Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Jerzy Fedorowicz od lat choruje! Dziś nie ma już siły żyć

Jerzy Fedorowicz, którego na małym ekranie po raz ostatni oglądaliśmy w 2014 roku w roli Staszka Kalinowskiego w 555. odcinku „Na dobre i na złe”, od kilku lat walczy z depresją. Straszna choroba zaatakowała go po raz pierwszy, gdy u jego żony zdiagnozowano raka, a potem uderzyła ponownie, kiedy ukochana kobieta odeszła. Po jej śmierci stracił ochotę do życia...

Jerzy Fedorowicz - aktor, reżyser i polityk od pół wieku związany z Krakowem - przyznaje, że nie ma już siły walczyć z depresją, która od lat odbiera mu chęć do życia.

- Wiem, jak się leczyć, ale się nie leczę. Ja już myślę tylko o jednym... żeby znaleźć się tam, dokąd odeszła moja Elżunia - wyznał niedawno reporterom TVN24.

Był przy ukochanej, gdy odchodziła

Elżbieta Krywszy była dla Jerzego Fedorowicza najpiękniejszą i najwspanialszą kobietą na świecie. Kiedy w 2018 odchodziła w szpitalu po trwających niemal sześć lat cierpieniach, był przy niej...

- Spałem w tamtych dniach w szpitalu. Pamiętam ten moment jej ostatniego uśmiechu. Uśmiechnęła się do mnie i zgasła. To trwało dwa dni i po prostu zgasła. Na pewno nie cierpiała - wspomina.

Reklama

Elżbieta i Jerzy byli małżeństwem przez 49 lat. Ona - znana i ceniona pani scenograf, on - aktor, który dał się porwać polityce (zasiadał w radzie miejskiej Krakowa, był radnym sejmiku małopolskiego oraz dwukrotnie posłem na Sejm RP, a obecnie - już po raz drugi - wykonuje mandat senatora), tworzyli wspaniałą parę.

To była miłość od pierwszego wejrzenia

Poznali się, gdy byli jeszcze bardzo młodzi...

- Miałem osiemnaście lat, Ela dwadzieścia jeden. To było na balu pierwszoroczniaków. Tańczyła. Sama. Ja miałem dziewczynę, ale to już nie miało znaczenia. Pokochałem ją od razu. Ona na początku mnie nie chciała. Mówiła, że jestem gówniarz i smarkacz. Miałem charakter i mój upór jej chyba zaimponował - opowiadał w wywiadzie.

Kiedy po studiach Elżbieta dostała pracę w Szczecinie, Jerzy pojechał z nią. Zostawił Kraków, wymarzony angaż w Starym Teatrze... 

- Wszystko, na czym mi zależało, rzuciłem w sekundę dla Eli. I nigdy nawet przez moment tej decyzji nie żałowałem - twierdzi.

Nic go już nie cieszy...

W 2012 roku u Elżbiety zdiagnozowano raka piersi. Wkrótce potem Jerzego dopadła depresja, ale wtedy walczył z nią, bo - jak mówi - musiał zarabiać na leczenie ukochanej. Do dziś nie może sobie wybaczyć, że nie nakłonił żony, żeby regularnie się badała, a kiedy wreszcie poszła do lekarza, było za późno...

Po raz drugi depresja zaatakowała go wkrótce po śmierci Elżbiety, a nasiliła się na początku 2020 roku.

- Jak zaczęła się pandemia, to byłem jeszcze w Warszawie. I były takie obrady Senatu, w których zrobiliśmy 250 poprawek, trwało to do 2.00 w nocy. Jak wracałem stamtąd, to już czułem, że ten ból mnie dopada. Znałem go. A potem doszła bezsenność - wspomina.

Jerzy Fedorowicz chciał złożyć mandat senatora, ale doszedł do wniosku, że zawiódłby sto siedemnaście tysięcy ludzi, którzy oddali na niego swój głos w wyborach parlamentarnych w 2019 roku. Tylko to, że czuje się komuś potrzebny, trzyma go jeszcze przy życiu.

- Codziennie najpierw muszę znaleźć w sobie siłę, żeby wstać z łóżka. Mam wspaniałych kochających mnie synów, wnuki, a jednak czuję, że jestem sam. Nic mnie już nie cieszy! Wszystko, co robiłem, robiłem dzięki Elżuni i dla Elżuni. Była źródłem mojej siły - twierdzi.

- Chcę już znowu być z nią - dodaje.

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy