Jerzy Bińczycki szczęście znalazł dopiero po czterdziestce u boku młodszej o 17 lat studentki!
Jerzy Bińczycki, czyli niezapomniany Bogumił Niechcic z „Nocy i dni”, bardzo długo czekał na prawdziwą wielką miłość. Po tym, jak jego pierwsze małżeństwo (z aktorką Elżbietą Will) legło w gruzach, myślał, że już nigdy się nie zakocha. Miał 40 lat, gdy poznał kobietę swego życia... To, że była od niego 17 lat młodsza, nie miało dla niego znaczenia!
Jerzy Bińczycki uważany jest za jednego z najwybitniejszych polskich aktorów wszech czasów. Pół wieku temu - o premierze "Nocy i dni" - cieszył się popularnością, o jakiej większość jego kolegów z krakowskiego Starego Teatru mogło tylko marzyć.
Widzowie go kochali, krytycy pisali o nim w samych superlatywach, a reżyserzy ustawiali się do niego w kolejce z propozycjami ról. Niestety, aktor nie miał szczęścia w miłości...
Najpierw, jeszcze w czasie studiów w krakowskiej PWST, serce złamała mu Aleksandra Górska, w której zakochał się po uszy. Po ukończeniu szkoły oboje przenieśli się do Katowic i zatrudnili w Teatrze Śląskim. Jerzy Bińczycki był pewny, że Ola przyjmie jego oświadczyny...
Niestety, ona kochała innego! Kiedy powiedziała mu, że wychodzi za mąż za ich kolegę Andrzeja Szajewskiego, załamał się. W końcu jednak znalazł pocieszenie w ramionach Elżbiety Will, którą w 1965 roku poprowadził do ołtarza. Przeprowadzili się do Krakowa i szaleli z radości, gdy dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Wkrótce po tym, jak ich córka Magda pojawiła się na świecie, rozstali się.
- Małżeństwo to hazard. Mówi się: na całe życie, ale nie zawsze się to spełnia. Ludzie się rozstają. Ja też przeżyłem rozwód - powiedział Jerzy Bińczycki wkrótce po rozstaniu z Elżbietą Will
- Dom i rodzina to dla mnie najważniejsze wartości, ale... nie wierzę w aktorskie małżeństwa, bo mają małe szanse na przetrwanie - wyznał.
Minęło prawie 15 lat, zanim znów się zakochał. Kobietą, która sprawiła, że ponownie uwierzył w miłość, była młodsza od niego o ponad 17 lat studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego, Elżbieta Godorowska.
- Jako dziecko przychodziłam z rodzicami do krakowskiego SPATiF-u. Mój ojczym był dziennikarzem, znał środowisko aktorskie. Poznałam Jurka już jako siedemnastolatka, a kiedy byłam na III roku polonistyki, świeżo po egzaminie z literatury współczesnej, gdzie omawiałam twórczość Marii Dąbrowskiej, poprosiłam go o wywiad - był przecież człowiekiem, który zagrał Bogumiła w "Nocach i dniach" - wspominała Elżbieta Bińczycka w rozmowie z jednym z krakowskich dzienników.
Po wywiadzie aktor zaprosił młodziutką studentkę do Starego Teatru na premierę reżyserowanej przez niego sztuki "Queen Mary" oraz na bankiet.
- Potem spotkaliśmy się jeszcze kilka razy i... zrozumiałam, że to ten! Był interesującym mężczyzną o cudownym głosie, pięknych dłoniach i romantycznym spojrzeniu - mówi Elżbieta Bińczycka.
Ich znajomość z czasem przerodziła się w sympatię, potem w uczucie, a w konsekwencji w małżeństwo.
- Takiej kobiety szukałem. Zarówno mnie, jak i jej zależało na tym, żeby mieć prawdziwy dom, rodzinę - stwierdził aktor w rozmowie z magazynem "Pani".
Jerzy Bińczycki był u boku Elżbiety bardzo szczęśliwy. Łączyła ich nie tylko wielka miłość do sceny, ale też... polityka. Oboje byli działaczami Unii Demokratycznej i Unii Wolności (aktor z ramienia UD kandydował nawet w 1991 roku - bez powodzenia - do Sejmu). Oboje byli też do szaleństwa zakochani w swym synu Janie.
- Kiedy zobaczyłam męża pierwszy raz po porodzie, stał, wpatrzony w naszego synka jak w obrazek i po prostu płakał - twierdzi Elżbieta Bińczycka.
- Tworzyliśmy typową, mieszczańską rodzinę z rytuałem niedzielnych obiadów, podziałem obowiązków... Ale tata nie wprowadzał w domu reżimu. Nie chciał, żebym poszedł jego drogą i został aktorem. Straszył mnie tylko, żartując, że jak nie będę się uczył, to będzie musiał upchnąć mnie jakoś w teatrze jako halabardnika - wspominał w 15. rocznicę śmierci ojca Jan Bińczycki (syn aktora ma dziś 39 lat, jest kulturoznawcą).
Jan miał niespełna 16 lat, gdy stracił tatę. Jerzy Bińczycki zmarł nagle na zawał serca w krakowskim szpitalu im. Narutowicza. Tego dnia - 2 października 1998 roku - żona aktora poczuła, jak pęka jej serce...
- Nadal go kocham - wyznała niedawno Elżbieta Bińczycka.
- Mam wrażenie, że Jurek - tam z góry - wciąż sprawuje nade mną opiekę - powiedziała.