Jego karierę przerwała choroba. Powiedział o niej tylko najbliższym
Telly Savalas zadebiutował przed kamerą przez przypadek. Gdyby nie przymusowe zastępstwo na planie serialu, kino nie zyskałoby wielu kultowych złoczyńców, a telewizja Theo Kojaka, jednego z najbardziej uwielbianych detektywów w historii medium. 22 stycznia 2024 roku mija 30 lat od śmierci popularnego aktora.
Telly Savalas urodził się 21 stycznia 1922 roku w Nowym Jorku. Był synem greckich emigrantów. Służył w wojsku, ale nigdy nie mówił szczegółowo o tym czasie. Karierę w armii przerwał wypadek samochodowy z 1943 roku, w którym został ciężko ranny. Rekonwalescencja po odniesionych wtedy obrażeniach trwała ponad rok.
Telly Savalas studiował psychologię na Columbia University w Nowym Jorku oraz pracował jako dziennikarz i reżyser dla ABC News. W styczniu 1958 roku został poproszony o zarekomendowanie aktora, który potrafiłby mówić z zagranicznym akcentem, do serialu dramatycznego "Armstrong Circle Theatre". Savalas wskazał swojego znajomego, który z powodów losowych w ostatniej chwili odwołał swój udział w programie. Nie mając innego wyjścia, przyszły gwiazdor "Kojaka" zagrał jego rolę. Wypadł tak dobrze, że zaraz pojawiły się kolejne propozycje gościnnych występów w serialach telewizyjnych.
W 1961 roku zadebiutował jako aktor filmowy. Pojawił się wtedy w aż czterech produkcjach. W "Młodych dzikich" wystąpił u boku Burta Lancastera. Ceniony aktor był pod tak dużym wrażeniem naturszczyka, że zaproponował mu jedną z najważniejszych ról w "Ptaszniku z Alcatraz" w reżyserii Johna Frankenheimera. Savalas wcielił się w jednego ze współwięźniów głównego bohatera. Za swoją rolę otrzymał nominacje do Oscara dla aktora drugoplanowego. Tym samym jego kariera rozkręciła się na dobre. Savalas zawsze mówił, jak wiele zawdzięcza Lancasterowi. Przyznawał także, że w jego obecności zawsze się stresował — a nie zdarzało mu się to, nawet gdy jako dziennikarz przeprowadzał wywiady z amerykańskimi prezydentami.
Savalas regularnie pojawiał się w kolejnych filmach i serialach. W 1965 roku George Stevens obsadził go w roli Poncjusza Piłata w "Opowieści wszech czasów", na której potrzeby musiał ogolić swoją głowę. Od tego czasu łysina stała się charakterystycznym elementem wizerunku aktora. Często wcielał się w złoczyńców. W "Parszywej dwunastce" Roberta Aldricha zagrał Maggotta. Z kolei w "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości" wykreował Ernsta Stravo Blofelda, największego antagonistę Jamesa Bonda.
Aktor stworzył swą najbardziej znaną rolę w telewizji. W 1973 roku zaproponowano mu udział w serialu kryminalnym "Kojak". Artysta wcielił się w tytułową postać przenikliwego, dociekającego prawdy policjanta i już od pierwszych odcinków rozkochał w sobie publiczność.
Jego bohater, choć powierzchownie twardy i nie do końca przystępny, był jednocześnie pełen zrozumienia i dobroci, co natychmiast urzekło widzów. Fani serialowego porucznika do dziś wspominają elementy charakteryzujące ich ukochanego bohatera. Łysina, garnitur w nienagannym stanie i lizak na zawsze będą kojarzyć się z Kojakiem.
"Postać Kojaka do mnie przemówiła. Chciałem z niej wyciągnąć jak najwięcej. Starałem się nadać pewnej głębi lub jakiegoś ludzkiego wymiaru każdej z postaci" - opowiadał Savalas w wywiadzie dla New York Timesa.
Porucznik Kojak przemówił również do wielomilionowej światowej publiczności, a serial okazał się ogromnym hitem. Emitowano go aż do 1978 roku w kilkudziesięciu krajach na świecie. Postać przyniosła aktorowi nagrodę Emmy i dwa Złote Globy. Po zakończeniu emisji serialu w latach 1978 roku wracał do roli w kolejnych filmach telewizyjnych.
W 1989 roku podczas rutynowych badań Savalas dowiedział się, że choruje na raka. Mimo wdrożonego natychmiast leczenia i operacji wycięcia guza choroba nie ustępowała. Wkrótce pojawiły się przerzuty.
Savalas podzielił się informacją o chorobie jedynie z najbliższymi osobami. Nie chciał obciążać przyjaciół swoim stanem. 22 stycznia 1994 roku, dzień po swoich 72. urodzinach, zmarł w otoczeniu rodziny w Sheraton-Universal Hotel w Universal City w Kalifornii. Kilka dni wcześniej na własne życzenie wypisał się ze szpitala. Nie chciał tam spędzić swoich ostatnich chwil.
Dla jego przyjaciół i fanów wieści o jego śmierci były szokujące. "Byłem jego rzecznikiem przez 25 lat, przyjaźniliśmy się 30 lat, a dopiero trzy tygodnie temu powiedział mi, że choruje" - mówił dla "The Los Angeles Times" Mike Mamokos. Savalasa opisał jako "wspaniałego, dobrego, życzliwego i hojnego człowieka".