Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Janusz Kłosiński: Gwiazdora "Czterech pancernych…" nazywano zdrajcą!

Janusz Kłosiński, szerokiej widowni serialowej znany m. in. jako Czernousow z „Czterech pancernych i psa”, Sawiński z „Doktor Ewy”, Wirski z „Lalki”, złodziej tornistrów z „Niewiarygodnych przygód Marka Piegusa”, zbójnik Kuśmider z „Janosika” czy dyrektor Wardowski z „40-latka”, przez kilkadziesiąt lat ciężko pracował na sympatię milionów Polaków. Dzięki rolom w kultowych produkcjach zyskał popularność, o jakiej wielu jego kolegów po fachu mogło tylko marzyć. Za to, że publicznie podziękował generałowi Jaruzelskiego za stan wojenny, spotkała go straszna kara...



Kiedy 13 grudnia 1981 roku został wprowadzony w Polsce stan wojenny, tysiące artystów przystąpiło do bojkotu reżimowych mediów. Znaleźli się jednak i tacy, którzy opowiedzieli się po stronie władzy i potępiali bojkotujących kolegów i koleżanki. W tej drugiej grupie był m.in. znakomity aktor Janusz Kłosiński.

Janusz Kłosiński: Ulubieniec Edwarda Gierka

Aktor nigdy nie krył swoich sympatii politycznych i w środowisku, do którego należał, uchodził za człowieka partii. To właśnie on - w czasach, gdy Teatrem Narodowym kierował Adam Hanuszkiewicz - pełnił funkcję sekretarza Komitetu Zakładowego PZPR i... patrzył na ręce swemu dyrektorowi. W latach 70. ubiegłego wieku Janusz Kłosiński uważany był za osobę, która wiele może, bo jest ulubieńcem Edwarda Gierka.

Reklama

Choć niektóre koleżanki i niektórzy koledzy nie potrafili zrozumieć, że Janusz Kłosiński wspiera reżim, większość widziała w nim przede wszystkim znakomitego aktora i sympatycznego, zawsze  ujmująco miłego i uśmiechniętego człowieka.

Niestety, odtwórca głównej roli w kultowym filmie Stanisława Barei "Niespotykanie spokojny człowiek" przez jedno zdanie wypowiedziane podczas telewizyjnego wywiadu stał się... wyrzutkiem.

Był niespełna cztery tygodnie po sześćdziesiątych pierwszych urodzinach, gdy w niedzielny poranek 13 grudnia 1981 roku generał Wojciech Jaruzelski ogłosił wprowadzenie w Polsce stanu wojennego. Jeszcze tego samego dnia zostały zamknięte wszystkie teatry, a dokładnie miesiąc później tysiące artystów rozpoczęło bojkot mediów państwowych. Janusz Kłosiński miał już wtedy na swoim koncie mnóstwo wybitnych ról, ale zdecydował, że będzie grał kolejne i nie zrezygnuje z tych, którym - jak Józefowi Jabłońskiemu z powieści radiowej "W Jezioranach" - oddał lata swojego życia i swoje serce.

Gdyby poprzestał na oświadczeniu, że nie zamierza przystąpić do bojkotu TVP i Polskiego Radia, pewnie nic by się nie stało - wszak podobne decyzje podjęli m.in. Ignacy Gogolewski, Witold Pyrkosz i Emilia Krakowska. Janusz Kłosiński postanowił jednak zrobić coś więcej - publicznie potępił protestujących kolegów, a na dodatek podziękował generałowi Jaruzelskiemu za wprowadzenie stanu wojennego oraz wyprowadzenie wojska na ulice!

Janusz Kłosiński: Stał się wrogiem publicznym nr 1

"Nie był jedynym artystą, który stanął po stronie władzy, ale stał się kozłem ofiarnym, symbolem takiego poparcia, i do dziś wielu ludziom kojarzy się w pierwszej kolejności z tą sytuacją, a dopiero potem z bardzo pokaźnym dorobkiem aktorskim" - napisali tuż po śmierci Janusza Kłosińskiego autorzy bloga "Ikony Srebrnego Ekranu", którzy przeprowadzili z aktorem jeden z ostatnich wywiadów.

Po swym słynnym wystąpieniu telewizyjnym Janusz Kłosiński stał się wręcz wrogiem publicznym numer jeden. Gdy w końcu teatry znów zostały otwarte, już podczas pierwszego spektaklu, w którym grał na scenie Narodowego, został wyklaskany - widzowie, klaszcząc, uniemożliwili mu wygłoszenie kwestii... Adam Hanuszkiewicz, by oszczędzić mu jeszcze większego upokorzenia, poprosił, by już więcej nie stawał przed publicznością.

Janusz Kłosiński: Przeżył śmierć za życia

Janusz Kłosiński dopiero następnego dnia poprosił dyrektora Hanuszkiewicza, by we wszystkich spektaklach, w jakich gra, zastąpił go kimś innym. Wiedział, że za każdym razem, wychodząc na scenę, będzie słyszał gwizdy, tupanie i buczenie.

Dawni przyjaciele przestali mu się kłaniać, zdarzało się, że obcy ludzie pluli za nim na ulicy i nazywali zdrajcą. Aktor na długie lata wycofał się z życia publicznego, ale - co ciekawe - nigdy nie żałował tego, co powiedział o generale Jaruzelskim.

Ksiądz Andrzej Luter, który dobrze znał Kłosińskiego, napisał o zmarłym w 2017 roku aktorze, że zapłacił bardzo wysoką cenę za swoje przekonania, ale... nigdy ich nie zmienił.

"W wolnej Polsce nie udawał nawróconego antykomunisty, tak jak stało się to w przypadku kilku innych artystów, których nazwiska zmilczę" - stwierdził w poświęconym Januszowi Kłosińskiemu wspomnieniu opublikowanym na łamach "Więzi".

Janusz Kłosiński: Ostatnia wola

Janusz Kłosiński do końca swych dni starał się - jak mówił - nie wchodzić w drogę tym, którzy przed laty go potępili. Pod koniec życia w ogóle nie wychodził z domu. Był przykuty do wózka inwalidzkiego... Nie chciał rozmawiać o stanie wojennym, o bojkocie mediów. Odmówił nawet udziału w dokumentalnym filmie "Bojkot", który w 2009 roku nakręciły Nina Makowiecka i Barbara Rogalska.

Zmarł 8 listopada 2017 roku. Miał 97 lat.

Tuż przed śmiercią zaprosił do siebie dziennikarkę "Super Expressu", by za jej pośrednictwem ogłosić swą ostatnią wolę.

"Chciałbym, aby moje ciało było przekazane jakiejś medycznej instytucji, a potem by pochowali mnie tam, gdzie chowają bezimiennych włóczęgów" - powiedział w swym ostatnim wywiadzie.

Po śmierci aktora w mediach nie ukazały się żadne informacje o jego pogrzebie...

Zobacz też:

"Stary człowiek" z Jeffem Bridgesem od 28 września w Disney+

Deacon Phillipe: Syn Reese Witherspoon zadebiutuje jako aktor

"Orphan Black: Echoes": Krysten Ritter w roli głównej sequela popularnej serii

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy