Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10085
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Jan Himilsbach zawsze był "na gazie". Twierdził, że alkohol dodaje mu skrzydeł

Jan Himilsbach, czyli niezapomniany kanalarz Józef Kieliszek z "Jana Serce" i Sidorowski z kultowego "Rejsu", miał opinię człowieka, który zawsze znajdzie sposób, żeby napić się wódki. Alkohol był dla niego jak powietrze - nie mógł bez niego żyć. Nie mógł też żyć bez żony Barbary, którą kochał ponad wszystko i która była jego dobrym duchem. Tylko ona znała jego prawdziwą twarz.

Ci, którzy znali Jana Himilsbacha, wspominają, że zawsze był "na gazie" i myślał tylko o tym, skąd wziąć pieniądze na alkohol i z kim się napić.

"Nie upijał się szybko. Uważał, że alkohol służy temu, żeby było wesoło, żeby gadać i żeby zniknęły wszelkie hamulce. Alkohol dodawał mu skrzydeł" - twierdzi Anna Poppek, autorka książki "Rejs na krzywy ryj. Jan Himilsbach i jego czasy".

Jan Himilsbach: Tylko żona znała jego prawdziwą twarz

Jan Himilsbach opowiadał o sobie wyssane z palce historie. Uwielbiał rozmawiać z dziennikarzami i zmyślał jak najęty, bo uważał, że mówienie w wywiadach ciągle tego samego jest po prostu nudne.

Reklama

"Ile można pier****ć to samo!" - mawiał.

Nawet jego bliscy przyjaciele żartowali, że ma życiorys "poszlakowy", bo nikt nie wie, co naprawdę przeżył, a co wymyślił.

"Ja właściwie składam się z setek pomysłów setek ludzi. A głównym pomysłodawcą Jana Himilsbacha jest niejaki Jan Himilsbach" - powiedział o sobie na łamach "Filmu". 

"Był postacią, którą sam stworzył" - stwierdził w rozmowie z "Ekranem" reżyser Marek Piwowski, który jako pierwszy dostrzegł w kamieniarzu z warszawskich Powązek aktora.

Tylko jedna osoba znała prawdziwą twarz Jana - jego żona Barbara. Basicę, bo tak ją nazywał, Himilsbach spotkał na swej drodze dekadę przed tym, jak w 1970 roku zagrał swoją pierwszą rolę - Sidorowskiego w kultowym "Rejsie".

Barbara i Jan Himilsbach: Gdyby nie wódka, byliby wzorowym małżeństwem

Jan poznał Barbarę, gdy pewnego dnia - wiosną 1960 roku - przyszła z koleżankami z GUS-u, w którym pracowała, do kawiarni "U Hopfera", gdzie uwielbiała bawić się artystyczna "warszawka" tamtych lat. Ona, 25-letnia panienka z dobrego domu, on - cztery lata od niej starszy chłopak z nizin społecznych. Nikt nie dawał im szans.

Barbara zdecydowała się wyjść za Jana, bo - jak po latach wyznała w wywiadzie - był jedynym mężczyzną, który rozśmieszał ją do łez.

"Gdyby nie wódka, bylibyśmy naprawdę wzorowym małżeństwem" - stwierdziła po śmierci męża.

Barbara Himilsbach na początku przymykała oko na słabość męża do alkoholu. Himilsbach mówił, że wraz z wódką "wprowadza do organizmu bajkowy nastrój" i rzeczywiście, po kilku głębszych był "do rany przyłóż". Niestety, po debiucie w "Rejsie" Jan zaczął pić coraz więcej i praktycznie nie trzeźwiał.

"To już nie było radosne popijanie, ale pęd ku samozagładzie" - wspominała żona aktora w rozmowie z tygodnikiem "Strefa Mińsk".

Jan Himilsbach: Nigdy nie pił sam

Barbara przez wiele lat próbowała nakłonić Jana, by rzucił albo chociaż ograniczył picie. Zdarzało się, że zamykała go w domu na klucz, żeby nie mógł się wymknąć do pobliskiego baru, ani wpuścić kolegów "od kieliszka" do środka, ale za każdym razem udawało mu się ją przechytrzyć. Gdy wychodziła z mieszkania, kumple rurką podawali Himilsbachowi wódkę przez dziurę po uprzednio wymontowanym z drzwi wizjerze.

"Jasio nigdy nie pił sam. Zawsze powtarzał, że chciałby przestać pić, ale gdy wiele razy pytałam, dlaczego w końcu nie odstawi alkoholu, to odpowiadał: 'Wiesz, co by było, gdybym powiedział, że nie piję, kiedy wszyscy dookoła za kołnierz nie wylewają? Wyśmiewaliby się ze mnie przez cały czas'" - opowiadała "Strefie Mińsk".

Barbara wiedziała, że jej ukochany nie wygra walki z chorobą alkoholową, ale robiła wszystko, by skutki pijaństwa były dla Jana jak najmniej dotkliwe. Nigdy nie wypuszczała go z domu z pustym żołądkiem, ograniczała mu dostęp do pieniędzy.

Jan Himilsbach: Basica była jedyną kobietą, którą naprawdę kochał

Był moment, kiedy Himilsbach na jakiś czas przestał pić. Po tym, jak lekarze zdiagnozowali u niego chorobę Buergera, czyli przewlekłe zapalenie zakrzepowo-zarostowe tętnic i żył obwodowych, przestraszył się i odstawił alkohol. Barbara przekonała go, by przeprowadzili się do ich domku letniskowego nad Zalewem Zegrzyńskim, gdzie po prostu nie miał okazji do picia. Jan nie wytrzymał jednak w trzeźwości zbyt długo.

15 listopada 1988 roku wszystkie media w Polsce poinformowały o śmierci 57-letniego Jana Himilsbacha. Kilka dni wcześniej, podczas balangi na Powiślu, aktor nagle stracił przytomność. Współbiesiadnicy myśleli, że zasnął. Dopiero gdy zsiniał, okazało się, że nie żyje. Nie wiadomo, jak długo po ataku serca leżał martwy na łóżku w melinie prowadzonej przed dwie zaprzyjaźnione "damy".

"Ani się człowiek obejrzy, życie mija. Bardzo za Jasiem tęsknię. Śni mi się po nocach. Wierzę, że po śmierci spotkam się z nim... Był miłością mojego życia" - wyznała Barbara Himilsbach po latach w książce "Rejs na krzywy ryj...".

Barbara przeżyła męża o ćwierć wieku (odeszła w 2013 roku). Nigdy nie powiedziała o Janie złego słowa.

"Była jego dobrym duchem. Jedyną kobietą, którą naprawdę kochał. Całe zło, które jej wyrządził, wynikało z jego wieloletniej walki z nałogiem. Emanowała z niej serdeczna, ciepła miłość - opiekuńcza, matczyna. Prawdę powiedziawszy, jeśli chodzi o kobiety, Jan Himilsbach miał w życiu wielkiego farta" - twierdzi autorka książki "Jan Himilsbach i jego czasy". 

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Jan Himilsbach
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy