Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Iga Cembrzyńska: Burzliwe życie aktorki

Tak naprawdę nazywa się Maria Cembrzyńska. "Nie wystarczy obciąć sobie ucho, żeby zostać Van Goghiem. Nie wystarczy zmienić imię, żeby zostać artystką" - mówiła. Sama jest artystką wszechstronną - charyzmatyczną gwiazdą filmu, kabaretu, teatru oraz piosenki. Przed laty rozkochiwała w sobie ekranowych partnerów. Jednak życie jej nie rozpieszczało, a rodzina aktorki... chciała ją ubezwłasnowolnić!

Iga Cembrzyńska: Początki kariery. Miała zostać... zakonnicą?!

Jako dziecko miała wiele pomysłów na siebie. Od wczesnych lat zafascynowana była muzyką. "Myślałam, że to na pewno interesujące - być aktorką, każdego wieczoru wychodzić na scenę, skupiać na sobie światła i uwagę widowni... Ale do głowy mi nie przyszło, by wówczas myśleć tak o sobie. Jako podlotek miałam różne pomysły. Może rzeczywiście zostanę pianistką? A może stewardesą? Lekarką? Zakonnicą? Tysiąc pomysłów na minutę" - wspominała po latach.

Ostatecznie zdecydowała się na studia aktorskie. Kinowym debiutem Igi Cembrzyńskiej była rola Eminy, księżniczki mauretańskiej w "Rękopisie znalezionym w Saragossie". Miała wtedy 25 lat. "Zobaczysz, córeczko, jeszcze będą z ciebie ludzie" - powiedział jej na planie filmu sam Wojciech Jerzy Has. I tak się stało,

Reklama

Cembrzyńska równocześnie rozwijała swój talent muzyczny. "Moją miłością był fortepian, śpiewanie przy nim, wymyślanie własnych wokaliz. Śpiew był moją pasją, moim hobby, moim wszystkim" - wspominała gwiazda w rozmowie z "Przekrojem". W 1964 roku za piosenkę "Intymny świat" otrzymała III nagrodę w kategorii Piosenka kabaretowo-rozrywkowa na II Festiwalu w Opolu. Rok później cały amfiteatr śpiewał z nią refren utworu "O kochasiu, który odszedł w siną dal". Piosenka stała się przebojem, z którym aktorkę kojarzono jeszcze przez długie lata. 

Iga Cembrzyńska rozkochiwała w sobie partnerów z planu

Piękna aktorka rozkochiwała w sobie kolegów z planu oraz widzów. Jej pierwszym mężem został Andrzej Kasia, filozof oraz historyk. Iga Cembrzyńska była nim zafascynowana. "Imponował mi - mówiła o mężu. - Przez nasz dom przewijali się wybitni ludzie: Leszek Kołakowski, Piotr Kuncewicz...". Z czasem ich drogi zaczęły się rozchodzić. Aktorka była coraz bardziej zapracowana, a zazdrosny mąż zaczął szukać pocieszenia w alkoholu. Okazało się, że więcej ich dzieli niż łączy.  

"Gdy wychodziłam za Andrzeja, nie byłam jeszcze znana. Po ślubie nagle stałam się popularna, niezależna i jak na warunki PRL-u nieźle zarabiałam. Na dodatek czasem ktoś do nas dzwonił i pytał, czy może rozmawiać z panem Cembrzyńskim. To za każdym razem musiało być przytłaczające. Jednak pierwsza rysa na naszym małżeństwie pojawiła się, gdy Andrzej nie puścił mnie do Paryża, gdzie po występach w Olympii zaproponowano mi bardzo hojne stypendium. Długo nie mogłam sobie tego darować" - wspominała w swojej autobiografii "Mój intymny świat".


W końcu napięta atmosfera między małżonkami stała się nie do wytrzymania. Pewnego dnia postanowiła to zakończyć. "Wyszłam z domu tak, jak stałam. Zabrałam jedynie moją ulubioną foksterierkę Figę. I rozpoczęłam nowy etap. Andrzej natomiast ożenił się ponownie i wiem, że był szczęśliwy. Osiągnął sukcesy naukowe. Był profesorem na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego" - pisała artystka.

Wielka miłość Igi Cembrzyńskiej - Andrzej Kondratiuk

W 1970 roku Cembrzyńska wystąpiła w komedii "Hydrozagadka", w której była prezenterką czołówki oraz wcieliła się w postać kelnerki w lokalu "Pod Złotym Leszczem". Tam poznała swoją wielką miłość - reżysera Andrzeja Kondratiuka. Podczas kręcenia filmu byli jeszcze w poprzednich związkach. Gdy rok później spotkali się po raz drugi, już się nie rozstali. Tworzyli zgodne i bardzo twórcze małżeństwo aż do śmierci reżysera.

Aktorka zagrała w kilku filmach męża. Razem uciekali ze zgiełku show-biznesu do swojego domu w Gzowie koło Pułtuska. "Andrzej zawsze był samotnikiem i wielbicielem przyrody. Lepiej czuł się na wsi ze swoimi psami, kotami i sikorkami niż wśród ludzi" - tłumaczył młodszy brat reżysera, Janusz Kondratiuk. Małżonkowie prowadzili spokojne życie z dala od szumu stolicy. W branży zyskali miano ekscentrycznych odludków. "Ja po prostu zawsze robiłam w życiu to, co chciałam. Byłam trochę nawiedzoną wariatką, ale przynajmniej wiedziałam, po co żyję. W teatrze, jak to zwykle w teatrze, aktorzy tworzą bardzo różnorodne towarzystwo. I jeśli grałam w Ateneum i miałam wspaniale zrobione długie, rude włosy, na które koleżanki patrzyły z oburzeniem, miałam tylko z tego powodu z nich zrezygnować? Nikomu nie robiłam krzywdy" - tłumaczyła Cembrzyńska w jednym z wywiadów.

Ich spokojne życie przerwała choroba reżysera. W kwietniu 2005 roku aktorka znalazła męża nieprzytomnego w łazience. W szpitalu okazało się, że przeszedł udar. Lekarze dawali mu tylko trzy procent szans na przeżycie. Wola walki była jednak silniejsza. Po miesiącu wypisał się ze szpitala i wrócił do swojej ostoi w Gzowie. "Po pierwszym udarze Andrzej dokonał fatalnego wyboru: wmówił sobie, że powinien się zamknąć, nie pokazując w tym stanie nikomu. Żeby go zapamiętali jako młodego, aktywnego i pięknego mężczyznę. Odciął się od świata, od znajomych i od tego, co mu mogło pomóc - od rehabilitacji. Łudził się, że choroba przejdzie. Ale ona nie przechodzi" - mówił później brat reżysera. 

Iga Cembrzyńska robiła wszystko, by pomóc ukochanemu. Gzowską harmonię zakłócił nowotwór węzłów chłonnych męża Cembrzyńskiej. Gdy po kilkuletniej walce choroba była w odwrocie, zdarzyło się kolejne nieszczęście: Kondratiuk trafił do szpitala z wylewem krwi do mózgu. Po drugim udarze mężczyzna był praktycznie całkowicie unieruchomiony. Ostatni rok życia spędził w okolicach Warszawy w domu swojego brata, Janusza. Andrzej Kondratiuk zmarł 22 czerwca 2016 roku. 

Na krótko przed jego śmiercią aktorka udzieliła wywiadu tygodnikowi "Viva!". "Bez Andrzeja siebie nie widzę. Ja nie istnieję bez niego. On mnie uformował i na swój sposób stworzył. (...) Dodał mojemu życiu kolorów, napisał dla mnie tyle pięknych piosenek i scenariuszy, że byłabym kretynką, gdybym tego nie doceniła" - przyznała w rozmowie. Po śmierci ukochanego jej świat się zawalił.

Rodzina chciała ją ubezwłasnowolnić!

Krótko po śmierci Kondratiuka media obiegła informacja, że rodzina aktorki chce ją ubezwłasnowolnić. Plotkowano, że powodem była chęć przejęcia przez nich jej majątku. Kolejny raz pomocną rękę wyciągnął do niej brat męża. "Sąd pierwszej instancji zdecydował, że trzeba ją umieścić w zakładzie opiekuńczym. Zadzwoniłem wtedy do adwokata. Okazało się, że zostało parę dni do apelacji, złożyliśmy ją" - mówił wówczas oburzony takim bezdusznym postępowaniem. Na pomoc szwagra mogła liczyć do jego śmierci w 2019 roku. Na szczęście skłócona rodzina doszła do porozumienia i zakopała topór wojenny. 

"Iga czuje się dobrze... Zostałyśmy same i wspólnie wspierając się będziemy razem do końca" - poinformowała jesienią Beata Kondratiuk, która obecnie mieszka razem z Cembrzyńską. Mówi się nawet, że aktorka, która po śmierci Andrzeja Kondratiuka wycofała się z życia publicznego, szykuje swym fanom niespodziankę. Chociaż w 2019 roku skończyła 80 lat, to podobno chciałaby wrócić na scenę. "Iga ma jeszcze dużo planów zawodowych" - potwierdza Beata Kondratiuk.

Zobacz też:


swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Iga Cembrzyńska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy