Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10715
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Historia jak z chińskiej opery, czyli jak to było z Borewiczem

Interesujący bohater, ciekawa opowieść i niebanalny odtwórca głównej roli - to trzy warunki, jakie musi spełniać dobra produkcja w odcinkach. "07 zgłoś się" posiada wszystkie najważniejsze zalety znakomitego serialu.

Czy wiecie, że popkulturowym "wujkiem" serialu "07 zgłoś się" jest komiks "Kapitan Żbik"? Skąd takie porównanie? Otóż pomysł na serial narodził się ponoć z inspiracji serią opowiadań dla dorosłych czytelników "Ewa wzywa 07" - popularnych zeszytów stworzonych na zlecenie Komendy Głównej MO na początku lat 60. Młodszym bratem "Ewy..." (bo skierowanym do młodszych czytelników) był właśnie kapitan Żbik.

Kiedy w 1976 roku przygody porucznika Borewicza debiutowały na szklanym ekranie, w ogólnej opinii był to także projekt propagandowy. Twórcy serialu zaprzeczają jednak takiej genezie. Pamiętajmy, że główny bohater - mimo że pracownik Milicji Obywatelskiej - to przecież osobnik bezpartyjny i (jak na przaśne standardy szarej rzeczywistości PRL-u) człowiek nowoczesny.

Reklama

Czy jednak proweniencja porucznika Borewicza ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie? Chyba już nie. Niezależnie od niej Borewicz, a tym samym grający go Bronisław Cieślik, stał się nieśmiertelnym częścią polskiej popkultury.

Niewiele jednak brakowało, by porucznik miał całkiem inną twarz niż ta, którą wszyscy znają.

Syndrom Klossa

To, że porucznika Borewicza zagrał dziennikarz Bronisław Cieślak, wynikało ze splotu niemal sensacyjnych okoliczności. Teraz już wiadomo, że powierzenie mu tej roli okazało się genialnym posunięciem.

- Zaangażowanie Cieślaka to jak historia z chińskiej opery - mówi Krzysztof Szmagier, reżyser "07 zgłoś się".

Do produkcji "07 zgłoś się" przystępowano po sukcesach "Stawki większej niż życie" i "Czterech pancernych i psa". Aktorzy zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że udana rola w popularnym serialu może wynieść na szczyty, by potem strącić w zawodowy niebyt. Tak się stało na lata z Januszem Gajosem i ze Stanisławem Mikulskim.

- Zwróciłem się do trzech dobrych aktorów z propozycją zagrania roli porucznika - mówi Krzysztof Szmagier. - Po przeczytaniu scenariusza wszyscy trzej odmówili. Przestraszyli się syndromu Klossa.

Nic w tym dziwnego - wielu światowej sławy aktorów także odrzucało telewizyjne role, bojąc się zaszufladkowania. Na przykład Sean Connery odrzucił propozycję zagrania w (jak się później okazało) kultowym serialu "Szogun". Główną rolę dostał wtedy Richard Chamberlain. Oczywiście takie przykłady można mnożyć.

Spokojnie, to tylko awaria

Bronisław Cieślak, etnograf z wykształcenia, dziennikarz z powołania, prowadził w krakowskim ośrodku TVP program "Bez togi", w którym prezentowano autentyczne kryminalne historie.

Emisja programu odbywała się z krakowskiego studia "na żywo". W czasie jednej z nich rozległ się huk i szkło z pękniętej żarówki posypało się na twarze prowadzących. Bronisław Cieślak nie stracił zimnej krwi i kontynuował swoją pracę na wizji. Traf chciał, że program oglądał jeden z reżyserów, który wiedział o problemach obsadowych Krzysztofa Szmagiera.

Cieślak dostał list z zaproszeniem na zdjęcia próbne. List wyrzucił, ale powiedział o nim kolegom, którzy podsunęli mu myśl, żeby skorzystał z zaproszenia, a potem napisał reportaż. Dziennikarz zrealizował plan: pojechał na zdjęcia próbne, a potem w jednej z krakowskich gazet złożył reportaż pt. "Jak nie zostałem gwiazdą filmową".

Lecz następnego dnia otrzymał kolejny list - z propozycją zagrania głównej roli w serialu. Cóż - pomyślał Bronisław Cieślak - w takim razie napiszę książkę "Jak byłem gwiazdą filmową"...

Agencja W. Impact
Dowiedz się więcej na temat: 07 zgłoś się | Seriale sprzed lat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy