Gwiazdor kultowej trylogii "Sami swoi" i jego sekretne życie miłosne
Władysław Hańcza, który w historii polskich seriali na trwałe zapisał się rolą Macieja Boryny w "Chłopach", przez prawie 40 lat szedł przez życie u boku Barbary Ludwiżanki, czyli niezapomnianej Jadwigi Ostrzeńskiej z kultowych "Nocy i dni". Sprawiali wrażenie bardzo szczęśliwej pary. Tylko ich najbliżsi znajomi znali prawdę o niewierności aktora...
Władysław Hańcza - wybitny aktor, któremu sławę przyniosła rola Kargula w filmowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi", "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć" - był mężczyzną bardzo... kochliwym. Nigdy nie krył, że ma słabość do pięknych kobiet, zwłaszcza takich, które go podziwiały i pozwalały mu się adorować. Aktor słynął w środowisku z licznych podbojów miłosnych, ale wszyscy jego znajomi byli przekonani, że jest jedynie "uwodzicielem-gawędziarzem" tak naprawdę oddanym żonie - uwielbianej aktorce Barbarze Ludwiżance. Tylko nieliczni wiedzieli, że zdradzał ją na potęgę, a raz chciał się nawet rozwieść, bo stracił głowę dla jej przyjaciółki!
Barbara Ludwiżanka była drugą żoną Władysława Hańczy. Aktor po raz pierwszy stanął na ślubnym kobiercu 23 września 1929 roku - tego właśnie dnia poprowadził do ołtarza 19-letnią gwiazdkę poznańskiego Teatru Polskiego Helenę Chaniecką, która trzy lata później urodziła mu syna. Władysław junior miał 16 lat, gdy jego rodzice rozwiedli się, a ojciec poślubił Barbarę Ludwiżankę, z którą od dawna utrzymywał zażyłe relacje.
W filigranowej Basi mierzący prawie dwa metry wzrostu Hańcza zakochał się bardzo szybko. Zostawił dla niej Helenę i małego wówczas Władka, bo uznał, że jest kobietą wprost stworzoną dla niego. Niestety, rozdzieliła ich sytuacja w kraju - ona została aresztowana, on walczył na froncie. Po wyzwoleniu spotkali się znowu i przez kilka lat żyli w wolnym związku, bo aktorowi wcale nie śpieszyło się z rozwodem. Dopiero w 1948 roku zdecydował się oficjalnie zakończyć swe małżeństwo i założyć nową rodzinę.
Wkrótce po ślubie z Barbarą Ludwiżanką Hańcza kompletnie stracił głowę dla swej koleżanki z teatru - legendarnej gwiazdy Elżbiety Barszczewskiej, w której podkochiwał się jeszcze jako młody chłopak na długo przed tym, jak poznał Basię... Podobno gdy po latach spotkał ją w stołecznym Teatrze Polskim, wręcz zwariował na jej punkcie, ale ona - zakochana w mężu Marianie Wyrzykowskim - przez pewien czas odpierała jego zaloty, ale w końcu uległa mu i wdała się z nim w romans.
Elżbietę i Władysława połączyła wielka namiętność. Pogrążyli się w relacji, która obojgu mogła zrujnować nie tylko reputację, ale też kariery i pozycję w tzw. towarzystwie. Powszechnie było bowiem wiadomo, że Hańcza przyjaźni się z mężem Barszczewskiej, która z kolei należała do grona najbliższych przyjaciółek Barbary Ludwiżanki. Gdy Warszawę zaczęła obiegać plotka, że łączy ich coś więcej niż tylko praca, uznali, że muszą zakończyć romans, zanim zrobi się o nim naprawdę głośno.
Władysław Hańcza wrócił do żony. W jednym z wywiadów wyznał, że tylko u boku swojej "maleńkiej Basieńki" (tak ją nazywał) czuje się jak prawdziwy, spełniony mężczyzna. Wcale nie przeszkadzało mu to jednak adorować pięknych dziewczyn, które wręcz lgnęły do niego.
- Ja kobiety lubię, mając pełną świadomość ich wad. Ich psychika, z całym balastem typowo niewieścich ułomności, wzrusza mnie oraz jednocześnie czyni bardziej wrażliwym i tym samym chyba lepszym - powiedział na łamach magazynu "Film".
Barbara Ludwiżanka z pobłażaniem patrzyła na miłostki męża, bo wiedziała, że w końcu zawsze i tak do niej wróci. Kiedy jesienią 1977 roku 72-letni wówczas Władysław Hańcza trafił do szpitala, siedziała przy jego łóżku i trzymała go za rękę. Była przy nim do końca...
Władysław Hańcza odszedł 19 listopada 1977 roku. Barbara Ludwiżanka zmarła 13 lat później. Jej ostatnim życzeniem było, by spocząć obok ukochanego męża.
Zobacz też: QUIZ: Rozpoznasz, co to za film? 8 punktów to już sukces