Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Gwiazdor "Czterech pancernych i psa" przeszedł gehennę z powodu... kobiety!

Józef Nalberczak, czyli niezapomniany Fiedia z "Czterech pancernych i psa" i Wacek Stefanek z "Do przerwy 0:1", należał przed laty do grona najbardziej lubianych polskich artystów. Miał wielkie szczęście do zapadających w pamięć ról, ale w życiu uczuciowym prześladował go pech. Przez jedną z konkubin - młodszą od niego o 17 lat niespełnioną aktorkę - stoczył się niemal na dno...

W latach 50., 60. i 70. ubiegłego wieku Józef Nalberczak był jednym z najbardziej zapracowanych polskich aktorów. Choć nie grał głównych ról, cieszył się statusem gwiazdy pierwszej wielkości, bo z każdego - nawet najmniejszego - epizodu potrafił uczynić perełkę.

"Był pracusiem, przyjmował wszystkie propozycje, a na scenie i przed kamerą dwoił się i troił, żeby z małej rólki zrobić wielką rolę, co mu się zresztą zawsze udawało" - wspominał go w jednej ze swych książek Witold Sadowy. "Praca była dla niego najważniejsza. Był aktorem spełnionym" - stwierdził z kolei w rozmowie z "Rewią" syn aktora z pierwszego małżeństwa, Jacek Nalberczak.

Reklama

Józef Nalberczak: U boku młodej kochanki wyglądał jak... wyliniały playboy

Józef Nalberczak miał wielką słabość do pięknych kobiet w... bardzo określonym wieku. Wszystkie panie, z którymi był związany, poznał, gdy miały po 35 lat. "Kiedy tata poznał mamę, miał 23 lata, a ona 35 lat. Jak się rozeszli, ojciec poznał Hanię, sekretarkę pracującą w szpitalu, która też miała 35 lat. Ona została jego drugą żoną. Potem, gdy miał grubo pod pięćdziesiątkę, jego przedostatnia konkubina, Hanna, również miała 35 lat" - opowiadał syn Nalberczaka w wywiadzie.

Nie jest tajemnicą, że "przedostatnia konkubina" była największą miłością aktora, a przy tym kobietą, która zniszczyła mu życie. Gdy go zostawiła dla innego mężczyzny, zaczął ostro pić, popadł w alkoholizm i stoczył się niemal na samo dno.

Reżyser Janusz Zaorski, który przyjaźnił się z Nalberczakiem, twierdzi, że Józef oszalał na punkcie kochanki do tego stopnia, że bez wahania rzucił dla niej rodzinę, a ona... wykorzystywała go, by zdobywać role! "Wyglądali ze sobą wręcz okropnie. Jak podstarzały wyliniały playboy ze swoją, pożal się Boże, "zdobyczą". A z niej dosłownie biła interesowność, widziałem to na kilometr, bo takie klimaty ktoś, kto jest reżyserem, rozpoznaje od razu" - powiedział Zaorski, wspominając Nalberczaka w rozmowie z Rafałem Dajborem, autorem książki "Jak u Barei, czyli kto to powiedział".

Janusz Zaorski nie kryje, że ukochana jego przyjaciela była fatalną aktorką. "Okropna, drewniana, która według mnie nawet rolę spikerki w telewizorze umiałaby położyć. Na planie "Awansu" (w filmie Zaorskiego Józef Nalberczak zagrał jedną ze swych najlepszych ról w karierze - przypis red.) Józek przedstawił mi ją i zaczął ją protegować. Przeraziłem się... No ale chciałem mu pójść na rękę, więc zaangażowałem ją do epizodu jakiejś wczasowiczki" - opowiadał reżyser.

Józef Nalberczak: Kim była tajemnicza "przedostatnia konkubina" aktora?

Rafał Dajbor, w poświęconym Józefowi Nalberczakowi rozdziale swojej książki "Jak u Barei...", nie wymienia nazwiska "przedostatniej konkubiny" aktora, tłumacząc, że już ponad 30 lat temu odeszła z zawodu i jest nieobecna w życiu publicznym. Dajbor zostawia jednak pewne ślady pozwalające zidentyfikować tajemniczą Hannę, związek z którą - jak pisze - "mocno zaciążył na życiu i pracy Nalberczaka".

Wiadomo, że Hanna zagrała epizod w "Awansie" Zaorskiego, że pracowała, jak Józef, w stołecznym Teatrze Polskim, że była o 17 lat młodsza od kochanka i że na początku lat 90. ubiegłego wieku zrezygnowała z aktorstwa. Tropy te prowadzą do znanej z ról Bibi w "Karierze Nikodema Dyzmy" i Joanny w 8. odcinku "07 zgłoś się" Hanny Balińskiej - pięknej, ale niespełnionej aktorki.

Anna Nehrebecka, która doskonale znała Nalberczaka, wspomina, że aktor w okresie, w którym związany był z Hanną, "zapadał się w sobie". "Widok Józka w tym czasie był przygnębiający. Z niezwykle energicznego, jowialnego, rubasznego faceta o dobrych, łagodnych, ciepłych oczach stał się nagle zapadniętym w sobie, nieszczęśliwym człowiekiem. Wiedział, że jeśli stanie się jej (swojej kochance - przypis red.) nieprzydatny jako pomoc w karierze, to zostanie porzucony. Dobrowolnie przyjął rolę jej podnóżka" - wyznała aktorka Rafałowi Dajborowi.

"Przestał dbać o siebie, a dbał tylko o nią, zabiegał o to, by grała, nawet za cenę własnej kariery. Gdy został przez nią porzucony w bardzo okrutny sposób, na który nie zasłużył, stał się już w ogóle cieniem siebie i to chyba bardzo zaszkodziło mu także na scenie i przed kamerą" - twierdzi Nehrebecka.

Józef Nalberczak: Szybko znudził się pięknej Hannie. Gdy go rzuciła, zaczął ostro pić

Józef Nalberczak nigdy nie wylewał za kołnierz, ale po tym, jak Hanna go rzuciła, zaczął upijać się na umór. "Potwornie cierpiał psychicznie. Dość szybko się swojej aktoreczce znudził, najpierw zaczęła go zdradzać na prawo i lewo, a potem po prostu go rzuciła. Józek zatracił dla niej jakąkolwiek busolę, jakikolwiek rozsądek, wykorzystywał wszelkie swoje znajomości, żeby zrobić z niej gwiazdę. Wręcz się poniżał, wybłagując coś dla niej u reżyserów. Być może zresztą czuł, że jeśli jej nie przywiąże do siebie także w sensie zawodowym, to ją straci. I tak się oczywiście stało" - opowiada Janusz Zaorski.

Choć przyjaciele ostrzegali Nalberczaka przed Hanną, nie chciał ich słuchać. Zaorski wspomina, że gdy Józef mówił o ukochanej, w jego oczach pojawiało się... pożądanie, a jego twarz rozjaśniał uśmiech. "Nie było co z nim rozmawiać na ten temat. Próbowałem przemówić Ziutkowi do rozsądku, ale nic to nie dało" - twierdzi reżyser "Awansu".

Po rozstaniu z Hanną Józef Nalberczak zaczął poważnie chorować. Alkohol, którym próbował "leczyć" złamane serce, zrujnował mu zdrowie i zniszczył życie oraz karierę. Pod koniec lat 80. aktor dostał udaru i trafił do lecznicy Ministerstwa Zdrowia. Podczas pobytu w szpitalu poznał lekarkę, która została jego ostatnią konkubiną. Spędził u jej boku resztę swojego życia.

Józef Nalberczak: Był uroczym kobieciarzem. Kochał mocno, ale... krótko

Józef Nalberczak przez ostatnie lata spędzone na tym świecie pogrążony był w depresji, przeżył załamanie psychiczne i stał się wrakiem człowieka. Nigdy nie zapomniał upokorzenia, jakie zafundowała mu "przedostatnia konkubina", która była całym jego światem...

18 grudnia 1992 roku partnerka znalazła go w łóżku martwego. Sekcja zwłok wykazała, że przed śmiercią wypił około litra wódki. "Ojciec był przeuroczym kobieciarzem. Miał dwie żony, parę legalnych konkubin, a przygodnych miłostek nie dałoby się chyba zliczyć. Kochać umiał mocno, lecz niestety krótko" - wspominał go na łamach "Rewii" syn.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Czterej pancerni i pies
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy