Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10719
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Gliniarz i prokurator": Kłopotliwy duet

Zobaczyłem Williama Conrada w roli starzejącego się prokuratora w "Matlocku" i pomyślałem: "To jest to!". Tak narodził się w pomysł na serial "Gliniarz i prokurator" - wspominał jego producent Fred Silverman.

Od samego początku wiadomo było, że główną rolę musi zagrać Conrad. Pozostało znaleźć mu ekranowego partnera. I tu ponownie skorzystano z konkurencyjnej produkcji.

- Przypomniałem sobie o aktorze, Joe Pennym, który w tych samych odcinkach "Matlocka" stanął po innej stronie barykady, niż postać Conrada. Nie dało się jednak nie zauważyć energii, która powstała między nimi. Wiedziałem, że to jest to. Pojawiło się jedynie pytanie, czy Penny będzie chciał. Na szczęście zgodził się - dodał producent NBC.

Drugie życie

26 września 1987 r. odbyła się premiera "Gliniarza i prokuratora". Początkowo widownia dopisywała, jednak w kolejnych tygodniach zaczęła topnieć. Serialowi daleko było do klapy, ale szefowie NBC nie kryli, że nie spełnił on ich oczekiwań.

Reklama

Efekt? Zimą 1988 r. podjęli decyzję o zdjęciu go z anteny. W tym samym czasie z widzami żegnał się także kręcony na Hawajach serial "Magnum", o którego przedłużeniu nie było mowy - fani już i tak wcześniej wyprosili jeszcze jeden pożegnalny sezon.

W związku z tym stacja NBC pozostawała z pustymi studiami filmowymi, zlokalizowanymi na Hawajach, za które musiała płacić jeszcze przez dwa lata. W tej sytuacji szefowie NBC postanowili dać "Gliniarzowi i prokuratorowi" drugą szansę, przenosząc jego akcję na wspomniane tropikalne wyspy. I tu zaczęły się problemy.

Czarna seria

Najpierw w marcu 1988 r. wybuchł największy w historii TV strajk scenarzystów, który trwał 155 dni, aż do sierpnia. Jakby tego było mało, kilka miesięcy później (listopad) w kurorcie na Hawajach też rozpoczął się strajk.

- Przyjechałem na wyspę incognito. Czekałem aż sytuacja się uspokoi - wyznał po latach Conrad. Wszystkie zawirowania odbiły się negatywnie na drugim sezonie serialu, który miał jedynie 11 odcinków, ale oglądał się lepiej. Fakt ten nie poprawił jednak pogarszających się stosunków za kulisami. Na sile przybrał konflikt producentów - Davida Moessingera i Jerri Tyler - z twórcami oraz szefami stacji. Powód? Różne wizje dotyczące prowadzenia akcji serialu.

Sytuacja była na tyle napięta, że po zakończeniu 2. serii Mossinger i Tyler rozstali się z produkcją. Jakiś czas później media obiegła wiadomość o kłopotach zdrowotnych Penny’ego. Wszyscy wyraźnie zauważyli, że 60-letni dziś aktor z odcinka na odcinek tracił na wadze. AIDS! - wyrokowały tabloidy (do dziś uważa się, że Penny jest gejem, choć to nigdy nie zostało potwierdzone). Osaczony aktor przystąpił do kontrataku.

- Nie jestem homoseksualistą i nie jestem chory - zapewniał w wielu udzielonych wówczas wywiadach. Wkrótce sprawa stała się jasna. Penny zapadł na czerwonkę pokarmową, która została zdiagnozowana dopiero podczas hospitalizacji.

Powrót na stare śmieci

Po dwóch sezonach na wyspie wygasł kontrakt NBC z hawajskimi studiami. Firma nie widziała sensu w dalszym kosztownym wynajmie i podjęła decyzję o przeniesieniu akcji serialu z powrotem do Los Angeles. Minął kolejny - czwarty - rok na planie, kiedy aktorzy zaczęli przebąkiwać o chęci zakończenia produkcji.

- Odcinki są do bólu schematyczne. Pierwszy akt: źli zabijają dziewczynę. Potem jest drugi: dobrzy szukają winnych zbrodni. Trzeci akt: dobrzy ścigają złych. Czwarty akt: źli wpadają w ręce dobrych. Piąty akt: zło ukarane, radość, uśmiechy i kurtyna - narzekał Penny i dodawał: - Czytasz sobie scenariusz i myślisz: "Postaraj się, wymyśl coś innego". Chcesz uciec od stereotypu, ale wówczas przychodzą ci, którym twoja praca napełnia kieszenie mamoną i mówią: "Rób, co do ciebie należy. Nie spieprz tego. Nie naprawiaj". Podobnego zdania był jego ekranowy partner, który nie ukrywał, że gdy tylko wygaśnie kontrakt, żegna się z serialem.

- Nic mnie nie zatrzyma, tym razem idę na chorobowe - mówił otwarcie Conrad. - Mamy umowę do 5. sezonu. Jeśli dostaniemy kolejną serię, zagramy, jeśli nie, z radością zamkniemy ten rozdział - wtórował mu Penny. Stacja zamówiła kolejny i tym samym historia "Gliniarza i prokuratora" doczekała się 5 lat emisji. Dziś opinie na temat produkcji są różne. - Ten serial był tak słaby, że od czasu jego zakończenia, kanał nie wyemitował jego powtórki - raz ostro skwitował amerykański showman, Jerry Seinfeld. W Polsce jednak jest inaczej. Każdą ponowną emisję witamy z wielką radością.

Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy