Franciszek Pieczka podjął decyzję. Aktor kończy karierę!
Franciszek Pieczka, czyli niezapomniany Gustlik Jeleń z „Czterech pancernych i psa” i Stacho Japycz z „Rancza”, ogłosił właśnie, że nigdy więcej nie stanie na scenie... Aktor, który od prawie siedemdziesięciu lat cieszy się ogromnym szacunkiem i sympatią Polaków, uznał, iż w jego życiu nadszedł czas na odpoczynek.
- Nie planuję żadnych występów, bo nie mam już siły - wyznał Franciszek Pieczka na łamach "Super Expressu" i dodał, że nigdy już nie stanie na scenie.
- Mam 94 lata. Czas odpocząć - stwierdził.
Jeszcze trzy lata temu, przy okazji jubileuszu 65-lecia pracy artystycznej, Franciszek Pieczka żalił się, że od pewnego czasu wszyscy chcą go nagradzać za całokształt, a on przecież wiele jeszcze może.
- Swoje już przeżyłem, ale chciałbym żyć jak najdłużej. Nie mam wygórowanych aspiracji co do swoich poczynań zawodowych, ale to nie znaczy, że nie chcę już grać - powiedział w wywiadzie.
Faktem jest, że w ciągu kilku ostatnich lat niezapomniany Gustlik z "Czterech pancernych i psa" dostał m.in. Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski i Order Orła Białego w uznaniu zasług dla kultury polskiej, Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", Nagrodę Specjalną Stowarzyszenia Filmowców Polskich za wybitne osiągnięcia artystyczne oraz SuperWiktora i Orła za Osiągnięcia Życia.
- Nagrody za tak zwany całokształt miło łechcą moją próżność, ale ja nie mam zamiaru bezczynnie czekać na koniec - żartował, odbierając honorowego Orła.
Dziś aktor wie już, że doszedł do końca swej zawodowej drogi. Chce poświęcić resztę swojego życia najbliższym.
- Nagrałem się w życiu dosyć - mówi.
Franciszek Pieczka, pytany, jakiej rady udzieliłby młodym aktorom, żeby po latach w zawodzie mogli cieszyć się takim jak on uznaniem i uwielbieniem widzów, twierdzi, że najważniejsze jest, by po prostu z wielką pokorą robić swoje i starać się nie grać w rzeczach... obojętnych.
- Jeżeli po przeczytaniu scenariusza ma się jakiekolwiek wątpliwości co do jakości przedsięwzięcia, lepiej odmówić udziału w nim - twierdzi.
Franciszek Pieczka jest jednym z niewielu aktorów na świecie, którzy mają w swoim dorobku role świętego Piotra i... Boga.
- Wszystkie role, które zagrałem, uważam za ważne, bo w każdej z nich starałem się przekazać swoje życiowe doświadczenia - mówi aktor i dodaje, że miał dużo szczęścia, że pracował z najwybitniejszymi polskimi reżyserami - Andrzejem Wajdą, Kazimierzem Kutzem, Jerzym Kawalerowiczem, Janem Rybkowskim, Jerzym Hoffmanem i Janem Jakubem Kolskim.
Aktor nie kryje, że decyzję o zakończeniu kariery pomógł mu podjąć... koronawirus. Gdy wybuchła pandemia, zrozumiał, jak kruche jest życie. W jednym z wywiadów wyznał, że nie boi się śmierci, a wręcz czeka na nią, bo chciałby się już spotkać z ukochaną żoną Henryką, która odeszła w 2004 roku i za którą bardzo tęskni.
- Wiem, że istnieje życie po życiu. Czas na tym świecie szybko mija i nie wraca. Bądźmy uważni, co robimy teraz, by zasłużyć na życie wieczne - powiedział.