Filip Łobodziński: W latach 70. był ulubieńcem dziewcząt. "To mnie przerastało"
Filip Łobodziński, czyli niezapomniany Janusz "Duduś" Fąferski z "Podróży za jeden uśmiech" i Julek Seratowicz ze "Stawiam na Tolka Banana", był w latach 70. ubiegłego wieku jednym z najpopularniejszych nastolatków w Polsce. Choć dzięki rolom w oglądanych przez miliony widzów serialach i filmach stał się ulubieńcem dziewcząt, miał ogromne problemy z podrywaniem. "To mnie przerastało" - wspomina.
Filip Łobodziński miał 11 lat, gdy wygrał casting do roli Karola w filmie "Abel twój brat", a 12 lat, gdy Stanisław Jędryka powierzył mu rolę Dudusia Fąferskiego w "Podróży za jeden uśmiech". Zanim osiągnął pełnoletność, był już gwiazdą i cieszył się ogromnym powodzeniem wśród dziewcząt, z którego jednak w ogóle nie potrafił korzystać, bo był chorobliwie wręcz nieśmiały.
"Nieśmiałość do dziś mnie prześladuje. Muszę włożyć dużo wysiłku w przełamanie się, nawet gdy mam kogoś zapytać o drogę albo prosić o radę - wyznał "Twojemu Stylowi".
Wrodzona nieśmiałość bardzo utrudniała Filipowi - gdy był nastolatkiem - kontakty z dziewczynami.
"Podrywanie dziewczyn było zadaniem, które mnie przerastało. Nie miałem śmiałości, by podejść, zaprosić do kina czy na spacer" - wspomina.
Filip Łobodziński doskonale pamięta, że gdy jakaś koleżanka była popularna w szkole i oblegana przez chłopców, zawsze się wycofywał, bo był pewny, że nie ma u niej najmniejszych szans.
"Raz przyjaciel z podstawówki mi powiedział, że zrobiłem wrażenie na jego dziewczynie. A ja po prostu chciałem pokazać, że jej chłopak ma fajnych kumpli, więc sam też jest OK. Stroszenie przed nią piórek było łatwe, bo mi na niej nie zależało. To było jak plan zdjęciowy: rola do zagrania" - opowiadał na łamach "Twojego Stylu".
"Wobec dziewczyny, która mi się podobała, godzinami zbierałem się, by zapytać: co u ciebie?" - twierdzi.
Przełamywanie nieśmiałości zawsze było dla Filipa Łobodzińskiego nie lada wyzwaniem. Przed każdym wystąpieniem publicznym trema dosłownie do paraliżowała. Nawet kiedy miał być świadkiem w sądzie, ćwiczył bardzo długo przed lustrem, by mieć pewność, że z decydującym momencie się nie pogubi.
"Najtrudniej chyba było na egzaminach na uczelni. Kilka egzaminów z powodu nieśmiałości zawaliłem, bo nie mogłem wykrztusić słowa albo mówiłem mniej, niż wiedziałem" - zdradził "Twojemu Stylowi".
Filip Łobodziński nie wie, jak udało mu się przekonać aż trzy kobiety, żeby za niego wyszły, ale stało się. Nie kryje, że największą gehennę przeżywał podczas rozwodów.
"Wolałbym ożenić się raz a dobrze. Bo, niestety, między małżeństwami były też rozwody" - mówi i dodaje, że to było koszmarne, tłumaczyć obcym ludziom w sądzie, dlaczego mu z żoną nie wyszło.
Jeden z najpopularniejszych dziecięcych aktorów PRL-u jest przekonany, że winni jego chorobliwej nieśmiałości są rodzice, którzy - to jego słowa - wręcz pielęgnowali w nim tę cechę.
"Kiedy coś postanawiałem, zamiast: "Dasz radę!", słyszałem: "A jak sobie nie poradzisz?". Nie pomagało mi to budować poczucia wartości - czułem się gorszy, nie miałem wiary w siebie, by stawiać czoło światu" - wspomina.
Czy to właśnie nieśmiałość sprawiła, że Filip Łobodziński nie zdecydował się na studia aktorskie i kontynuowanie drogi, po której kroczył w dzieciństwie i wczesnej młodości?