Elżbieta Czyżewska: Dramatyczne życie polskiej aktorki. Matka oddała ją do domu dziecka
Elżbieta Czyżewska do końca życia ukrywała, że miała matkę alkoholiczkę, która zgotowała jej piekło na ziemi. Dopiero po śmierci aktorki wyszło na jaw, że latami zmagała się z traumatycznymi wspomnieniami z dzieciństwa.
Elżbieta Czyżewska, która zmarła w czerwcu 2010 roku, była jedną z największych gwiazd polskiego kina lat 60. XX wieku. Cieszyła się opinią "królowej życia", ogromną popularnością i nogami, które jej przyjaciółka Beata Tyszkiewicz nazywała "najpiękniejszymi na świecie".
Nie jest tajemnicą, że Elżbieta Czyżewska była uzależniona od alkoholu i latami chorowała na depresję. Niewiele jednak osób wie, że aktorka nazywana "ikoną kobiecości" i "polską Marilyn Monroe" alkoholem próbowała zagłuszyć wspomnienia z okresu, gdy była dzieckiem, które przez całe życie wracały do niej w koszmarach i doprowadziły ją niemal do obłędu. Prawda o koszmarze, który przeżyła, będąc małą dziewczynką i podlotkiem, ujrzała światło dzienne, dopiero gdy zmarła.
"Elka ukrywała przed światem, że miała matkę alkoholiczkę i że ta matka oddała ją do domu dziecka" - obwieściła na łamach "Wysokich Obcasów" Anna Bikont jeszcze przed pogrzebem Czyżewskiej, który odbył się na warszawskich Powązkach cztery miesiące po śmierci aktorki.
Elżbieta Czyżewska urodziła się półtora roku przed wybuchem II wojny światowej w domu, w którym - delikatnie mówiąc - nie przelewało się. "Dorastała w niedostatku i w deficycie miłości rodzicielskiej" - twierdzi w rozdziale poświęconym Czyżewskiej autorka książki "Uwodzicielki, skandalistki i seksbomby PRL".
Wiadomo, że ojciec Elżbiety, Jan Czyżewski, zginął w czasie wojny, a matka, krawcowa Joanna Gimpel, nie dawała sobie rady z wychowaniem córek (aktorka miała siostrę Krystynę) i zarobieniem na utrzymanie rodziny. Pierwsze lata życia przyszła gwiazda polskiego kina spędziła w obskurnej suterenie domu na warszawskim Powiślu.
Jadwiga Gimpel, choć uchodziła za niezłą krawcową, straciła wszystkie klientki, gdy zaczęła pić. Andrzej Łapicki, który jako jeden z nielicznych przyjaciół Czyżewskiej miał okazję poznać matkę Elżbiety, wyznał na kartach książki "Elka" Izy Komendołowicz, że Jadwiga "była ułomna i miała jakiś problem z nogami, ale to nie przeszkadzało jej w szalonym powodzeniu u mężczyzn".
Córka siostry Elżbiety Czyżewskiej, Magdalena Komorek, wspominała babcię jako kobietę o pięknej twarzy (Jadwiga Gimpel pozowała w młodości do reklamy pasty do zębów), którą zniszczył alkohol.
"Była złą matką. Miała przerażające metody wychowawcze: jak jedna córka narozrabiała, lanie dostawała druga" - opowiadała po śmierci ciotki autorce "Elki". "Obie oddała do domu dziecka" - dodała.
Elżbieta miała niespełna 9 lat, gdy razem z siostrą Krystyną trafiła do sierocińca w Konstancinie. Joanna Gimpel odebrała córki z przytułku, kiedy były już nastolatkami.
Sławomir Koper, który poświęcił Czyżewskiej rozdział w swej książce "Zachłanne na życie", jest przekonany, że wiele cech charakteru aktorki można wytłumaczyć tym, że została odrzucona przez własną matkę.
"Potrzebowała ciągłej akceptacji i potwierdzania własnej wartości. Była też przekonana, że może liczyć wyłącznie na siebie i nie za bardzo przejmowała się innymi" - pisze Koper.
Po opuszczeniu sierocińca 15-letnia Elżbieta postawiła sobie za punkt honoru zostać "kimś". Już wtedy ukrywała przed wszystkimi, że mieszka w rozpadającej się ruderze, a jej matka jest alkoholiczką. Wymyślała niestworzone historie na swój temat, byle tylko być w centrum zainteresowania.
Wiele lat później, gdy Czyżewska była już wielką gwiazdą, a PRL-owska Służba Bezpieczeństwa zbierała na nią haki, by nakłonić ją do współpracy, jedna z koleżanek opisała ją w notatce sporządzonej na polecenie bezpieki jako "pozbawioną skrupułów osobę z lumpenproletariatu", która dla kariery gotowa jest zrobić wszystko. Największym pragnieniem Elżbiety Czyżewskiej było, żeby wszyscy ją kochali.
"Myślę, że dlatego poszła do szkoły aktorskiej, że chciała pokazać światu swoją wartość, zaistnieć. Była naturalna, bez ograniczeń i hamulców. Miała w sobie szaleństwo" - wspominał ją na kartach "Elki" Kazimierz Kutz.
Elżbieta Czyżewska zrobiła oszałamiającą karierę. Cieszyła się statusem gwiazdy, zagrała w najpopularniejszych filmach, jakie powstały w Polsce w okresie 1960-1968. Do historii kinematografii PRL-u przeszła jako Renata z "Męża swojej żony", Hanka z "Żony dla Australijczyka", Ania z "Godziny pąsowej róży", Maria z "Giuseppe w Warszawie", Noemi z "Niekochanej" i Joanna z "Małżeństwa z rozsądku". W ciągu niespełna dekady po ukończeniu warszawskiej szkoły teatralnej i debiucie miała na swoim koncie cztery Srebrne Maski i Złotą Maskę - nagrody w prestiżowym plebiscycie "Expressu Wieczornego" na najbardziej lubianą przez Polaków aktorkę roku.
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się jej losy, gdyby pod koniec lat 60. nie została zmuszona do opuszczenia Polski.
"Ja zostałam z Polski wyrzucona przez Urząd Bezpieczeństwa Państwa, czyli byłam zmuszona do wyjazdu ze źle widzianym w Polsce dziennikarzem. Gdybym wtedy nie wyjechała, to przyzwoici ludzie nie pracowaliby ze mną w teatrze. Politycznie byłam spalona, więc nie opowiadajmy po raz enty bajeczki, że wybrałam emigrację" - powiedziała "Angorze" podczas swej ostatniej wizyty w ojczyźnie.
W Stanach Zjednoczonych Czyżewska spędziła ostatnie cztery dekady życia. Nigdy jednak nie zapomniała, że wyrwała się z koszmarnej biedy, że matka alkoholiczka oddała ją do bidula, że jako dziecko była bita.
"Przeżycia z dzieciństwa pozostawiły trwały ślad w psychice Elżbiety. Emocjonalna zachłanność walczyła w niej z niechęcią do stabilizacji" - twierdzi autorka książki "Uwodzicielki, skandalistki i seksbomby PRL".