"Dynastia": Niespełnione marzenia Lindy Evans
Choć w jej filmografii znajduje się ponad 30 tytułów, wszyscy kojarzą ją głównie z roli Krystle Carrington w „Dynastii”. Miała sławę i pieniądze. Te jednak nie zrekompensowały jej braków w życiu osobistym.
Linda Evans, a właściwie Evanstad, córka profesjonalnych tancerzy, urodziła się 18 listopada 1942 r. w Hartford. Miała 6 lat, kiedy jej rodzina przeniosła się do Los Angeles. Tam zapisała się na zajęcia aktorskie.
- Nigdy nie marzyłam o karierze. Lekcje traktowałam jako terapię, która wyleczy mnie z mojej nieśmiałości - wyznała i dodała:
- Miałam 15 lat. Poszłam z przyjaciółką, by ją wesprzeć na casting do reklamy, ale to mnie zauważył reżyser. Mój tata dopiero co przegrał walkę z rakiem, żyliśmy z ubezpieczenia społecznego. Nie mogłam odrzucić szansy na zarobek.
Na małym ekranie zadebiutowała w 1960 r. w odcinku sitcomu "Bachelor father", na planie którego po raz pierwszy spotkała się z Johnem Forsythe’em.
"Linda, kiedyś będziesz kimś" - napisał jej na scenariuszu. Potem pojawiły się kolejne drobne propozycje. Już wtedy kradła męskie serca. Łączono ją z Patrickiem Curtisem (późniejszym mężem Raquel Welch) czy Richardem Chamberlainem (kiedy jeszcze udawał heteroseksualistę). Przełom w karierze Evans nastąpił w 1965 r., gdy dostała rolę córki Brabary Stanwyck (Constanza w "Dynastii’) w serialu "The Big Valley".
- Miałam 23 lata i występowałam u boku legendy. Gdy grałam w serialu, moja mama zmarła na raka. Kiedyś Barbara podeszła do mnie i powiedziała: "Nigdy nie zastąpię twojej mamy, ale od tej pory nią będę". I tak było do końca jej życia - mówi Linda.
Jako gwiazda "The Big..." 21-letnia Evans poznała aktora i reżysera Johna Dereka, wówczas męża Ursuli Andress.
- Mając 14 lat, wieszałam jego plakaty nad łóżkiem. Pewnego dnia dostałam telefon od niego z zaproszeniem na sesję. Pojechałam, poznaliśmy się i straciłam głowę. Będąc z nim, czujesz się jak byś była jedyna na świecie - wyznała po latach. Pobrali się w 1968 r. Ze względu na nowego męża, Linda chciała porzucić karierę.
- Zamierzałam odejść z serialu. Producenci nie pozwolili mi, ale ograniczyli mój udział - wspomina.
W nieautoryzowanej biografii aktorki, Michael Freedland określił Dereka mianem tyrana, który zmusił młodą żonę do pozowania mu do aktów, a potem sprzedał je za jej plecami do "Playboya" i postawił warunek: "Hollywod albo ja".
- Żyłam dla niego - przyznała po latach Linda, której kariera, pod wpływem męża, po zakończeniu "The Big..." bardzo zwolniła. Skupiła się na małżeństwie, rzadko gościła na ekranach. Poza tym, John naciskał na dziecko. To jednak się nie pojawiało.
W 1974 r. Derek wyjechał do Grecji na plan filmu "And Once Upon a Time". - Dwa tygodnie później znów tam wróciłam, żeby go odwiedzić i odkryłam, że zakochał się w 15-letniej partnerce z planu - wyznała, nie kryjąc łez, i dodała: - Chciałam umrzeć. To był koniec świata. Byłam załamana, wściekła, nienawidziłam ich.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło.
- Wszystko jest po coś. Gdyby nie rozwód, nie zagrałabym w "Dynastii". John nie lubił, kiedy pracowałam - zdradziła. Nie przestała jednak wierzyć w miłość. - Zawsze szukałam mężczyzny, który by mnie uratował. Przyniósł mi szczęście. Wierzyłam w ten mit i czekałam na "księcia z bajki" - wyznała.
Po rozwodzie Linda znalazła pocieszenie w ramionach specjalisty od nieruchomości, Stana Hermana. W 1975 r. stanęli na ślubnym kobiercu, a Evans dalej nie grała.
- Cała moja kariera była dziwna. Za każdym razem, gdy się zakochiwałam, przestawałam pracować - przyznała kiedyś, a pytana, co dał jej nowy mąż, odpowiedziała: - Nauczył mnie zdrowego egoizmu.
Niestety, i ten związek nie przetrwał. Powód? Zdrada Stana. Rozwiedli się w 1979 r.
- Pragnęłam być żoną i matką. Nie udało się. Miałam 38 lat i drugą porażkę za sobą, więc pomyślałam: "Małżeństwo nie jest dla mnie. Żenię się i rozwodzę jak Elizabeth Taylor. Chyba pora skupić się na karierze". Chwilę później pojawiła się "Dynastia" - wspominała. To właśnie dzięki roli Krystle w 1981 r. zyskała popularność na całym świecie oraz przyjaciela na całe życie: Forsythe’a.
- Przeczytałam scenariusz i wiedziałam, że to będzie hit. Dodatkowo miałam możliwość pracy z Johnem, który, widząc mnie, powiedział: "Moja Linda Evans, ale ty urosłaś! Jak tam twoja mama, Arlene?". Pamiętał imię moje i mamy. To on kibicował mi na planie i wspierał. Między nami narodziła się przyjaźń, która trwała do jego śmierci. Często rozmawialiśmy. Dziś brakuje mi go, tęsknię za nim. Był jedyny w swoim rodzaju - mówiła po latach i podkreślała: - Czas przeżyty jako singielka i sukces "Dynastii" pokazały mi, kim jest Linda Evans.
Po dziewięciu latach nastąpił kryzys. - Miałam wszystko, co ludzie uznaliby za szczęście. Ja jednak tego nie czułam. Czegoś brakowało. Miałam sławę, fortunę i miłość fanów na całym świecie, a mimo to czułam się "niepełna". Byłam zmęczona, chciałam móc wyrzucić śmieci czy wyjść na spacer bez bycia rozpoznaną. Pragnęłam wrócić do normalnego życia i wyprowadzić się z Hollywood, więc odeszłam z "Dynastii" - zdradziła.
Od 1990 r. bardzo rzadko gościła na ekranie. Wówczas u jej boku pojawił się nowy mężczyzna - muzyk Yanni - a aktorka skupiła się na prowadzeniu małej sieci klubów sportowych. Lata mijały, miłość kwitła, a Linda cieszyła się życiem z dala od blasku fleszy.
Tak było do 1998 r., kiedy to po 9 latach Evans i Yanni rozstali się. Tym razem związek nie wytrzymał rozłąki, kiedy kariera muzyka nabrała tempa, a on ruszył w światowe tournée. Wkrótce, po kolejnym zawodzie miłosnym i wskutek menopauzy, przeżywała depresję.
- Po raz pierwszy nie kontrolowałam swojego życia, ciała. Czułam, że lecę w dół, coraz szybciej. Prosto do piekła. Nie widziałam światełka w tunelu - przyznała. Po pokonaniu tych problemów pojawił się kolejny - idiopatyczny obrzęk kręgosłupa. - Wyłam z bólu. Pytałam siebie, czy nie lepiej byłoby umrzeć? Wszystko było lepsze niż fizyczne cierpienie - wyznała niedawno.
Dopiero kilka tygodni temu wyszło na jaw, że w 2014 r. Linda została zatrzymana za jazdę pod wpływem silnych środków przeciwbólowych. Dziś serialowa Krystle jest już po kilku zabiegach laserowych i cieszy się lepszym samopoczuciem.
- Teraz jestem zdrowa - mówi radośnie. - Jestem szczęśliwa, żyjąc na własną rękę. Nigdy nie było wyjątkowego mężczyzny w moim życiu. Nigdy też nie marzyłam o karierze aktorskiej. Pragnęłam rodziny, zwłaszcza dzieci. A teraz moją pasją jest dzielenie się z innymi kobietami lekcjami życia, które sama odrobiłam. Mam za sobą 74 lata doświadczenia, więc trochę tego jest - kończy Linda.
MG
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***