Czesław Nogacki zniszczył sobie karierę i życie, ale... nie narzeka
Czesław Nogacki, którego na ekranach oglądaliśmy po raz ostatni w 2010 roku jako bezdomnego Muńka w "Złotopolskich", miał w młodości opinię bardzo zdolnego aktora. Przez kilka lat po ukończeniu krakowskiej szkoły teatralnej szedł jak burza i pewnie zostałby wielką gwiazdą, gdyby nie zbłądził. Nie kryje, że pił na umór i przez to zrujnował sobie karierę. Dziś żyje z emerytury i marzy o roli, dzięki której - to jego słowa - mógłby wrócić do gry.
73-letni Czesław Nogacki, któremu ogromną popularność i uznanie przyniosła rola kanalarza Tycjana Mielczarskiego w "Janie Serce", od dawna nie pojawia się na ekranach i scenach.
"Formalnie jestem na emeryturze. Mieszkam w Szczecinie z siostrą w jej przestronnym domu. Nie narzekam, bo mam to szczęście, że dostaję sporą emeryturę. To dzięki Oldze Lipińskiej, która wywalczyła mi w Teatrze Komedia, w którym pracowałem, ministerialną gażę" - wyznał niedawno w wywiadzie dla "Głosu Głogowa".
Nie jest tajemnicą, że Czesław Nogacki, który w latach 80. ubiegłego wieku uważany był za nadzieję polskiego kina i telewizji, zmagał się z chorobą alkoholową. Pociąg do mocnych trunków okazał się tragiczny w skutkach - zniszczył mu życie, karierę i reputację.
Odtwórca roli Wiktora Świtonika w pierwszej polskiej telenoweli "W labiryncie" był kiedyś - w czasach, kiedy praktycznie nie trzeźwiał - uważany za potwora. Tak przynajmniej nazwała go w wywiadzie niezapomniana Maria Probosz, z którą związany był przez sześć lat. Aktorka, o której mówi się, że była ostatnią seksbombą PRL-u, oskarżyła Czesława o to, że zamienił jej życie w koszmar, a jej mieszkanie w melinę pijacką.
"On rozpił i uzależnił od siebie śliczną aktorkę, a nawet znęcał się nad nią fizycznie" - napisał w "Angorze" Bohdan Gadomski, który przyjaźnił się z Marią.
Słowa byłej konkubiny, że zdarzało mu się - to cytat z wywiadu dla "Angory" - "bić ją po twarzy tak mocno, że z bólu przestała odczuwać ból", Czesław Nogacki skomentował dopiero po śmierci Marii.
"Byliśmy w 6-letnim związku. Nie rozmawialiśmy o ślubie, ja się nie oświadczałem. Tak intensywny i wyjątkowy związek, chociaż "kolorowy" jednak się skończył! Skończył się smutno, ale ciepło. Byliśmy przyjaciółmi, do końca życia Marii" - napisał na Facebooku w 2019 roku.
Czesław Nogacki twierdzi dziś, że kochał Marię Probosz ponad wszystko i nigdy nie podniósł na nią ręki. Nie może zapomnieć o tym, co aktorka opowiadała o nim w wywiadach, opisując życie z nim jako drogę przez piekło.
"Był jak kleszcz, nie potrafiłam się od niego odczepić. Osaczał mnie przez sześć lat. Dręczył mnie swoją toksyczną miłością. Pił i bił. I ja piłam. Z rozpaczy i niemocy. Byłam otępiała, nie przyjmowałam niczyjej pomocy... Nie grałam..." - wyznała Maria kilka lat przed śmiercią w rozmowie z "Super Expressem".
"Przeżyłam piekło, aby żyć" - żaliła się z kolei "Angorze".
Czesław Nogacki jest przekonany, że dziennikarze - a zwłaszcza nieżyjący już Bohdan Gadomski - mocno "zakłamywali" wywiady z Marią Probosz i to oni zrobili z niego potwora. Nie wierzy, kobieta, która gotowa była iść za nim na koniec świata, obarczyła go winą za wszystkie swoje porażki i nieszczęścia.
Aktor do dziś przechowuje list, który była konkubina przysłała mu po latach od zerwania. Opublikował go w mediach społecznościowych jako dowód, że wcale nie był potworem, a wywiady z Marią, w których był przez nią oczerniany, "szły" bez autoryzacji i publikowane były bez jej zgody.