Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10713
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Co się stało z Filipem Łobodzińskim? Co robi dziś?

Filip Łobodziński jest telewizyjnym i filmowym widzom znany przede wszystkim z roli w takich produkcjach ja „Stawiam na Tolka Banana”, „Podróż za jeden uśmiech”, "Abel, twój brat”.

Wystąpił w komedii Stanisława Barei "Poszukiwany, poszukiwana" i "Myszy" Wiktora Skrzyneckiego. Potem nie pojawiał się na ekranie przez kolejnych trzydzieści lat, by w 2009 roku znów zagrać jedną rolę - w filmie "Groby" Filipa Gańczaka.

Jednak w odróżnieniu od wielu dziecięcych gwiazd wybrał zupełnie inną drogę. Sława i blichtr show-biznesu zupełnie go nie interesowały.

Łobodziński skończył studia iberystyczne, pracował w "Non Stopie", "Rock'n'Roll'u" i "Obserwatorze Codziennym", "Machinie". Później w redakcji Wiadomości TVP.

Reklama

W 1994 roku prowadził program "Kawa czy herbata". Był również współpracownikiem radiowej Trójki i miesięcznika "Machina". Trzy lata spędził w redakcji "Przekroju", by na koniec przenieść się do tygodnika "Newsweek Polska".

Filip Łobodziński nie zrezygnował z pasji do języka hiszpańskiego Od 1995 roku jest tłumaczem - na język polski "przeniósł" takie działa literatury jak "Klub Dumas" czy "Zeszyty don Rigoberta".

Przetłumaczył też na język polski teksty piosenek do wielu animacji ("Toy Story", "Król lew").

Z literaturą się nie rozstał - od kilku lat wraz z Agatą Passent prowadzi program "Xięgarnia", który emitowany jest na antenie TVN24.

W życiu prywatnym uwielbianego przez widzów aktora i dziennikarza spotkała ogromna tragedia.

W 2015 roku w wieku 21 lat zmarła jego córka. Marysia Łobodzińska walczyła z nowotworem - zdiagnozowano u niej glejaka.

O bólu i tragedii opowiedział w rozmowie z Magdaleną Rigamonti w 2018 roku.

"Czym innym jest nagła śmierć, a czym innym odchodzenie na nowotwór. Od pewnego momentu człowiek już wie, jaki jest koniec. I stara się tylko o to, żeby wszyscy przeszli przez to godnie, z bólem, ale w stanie jakiejś głębszej duchowości. Tego wszystkiego nie da się oswoić. Ale trzeba robić, co się da. Mnie się wyć chce do dziś, codziennie. Przecież dopiero co, 1 października była trzecia rocznica śmierci Marysi. Ale zdaję sobie sprawę, że choćby nie wiem, jak zaklinać świat, to słońce wzejdzie, to po ziemniaki trzeba pójść.

Wielu ludzi już odchodziło i ich bliscy musieli dalej żyć. Nie jestem więc wyjątkowy. Choć opisać tego wszystkiego się nie da, bo nie ma na to słów. Pamiętam, że dwa tygodnie przed odejściem Marysi rozmawiałem ze znajomą, która nam pomagała, a która sama doświadczyła straty - jest wdową smoleńską. I ona mówi, że ludzie często pytają: "A gdzie w tym czasie był Jezus?" - mówił w tym wywiadzie.

"W kategorii całego świata - nie rozumiem cierpienia, które do niczego nie prowadzi. Gdyby Bóg rzeczywiście musiał zabrać młodą osobę, to mógł to zrobić w sposób nagły, poprzez wypadek na przykład. A nie kosztem kilkuletniego cierpienia. To jest niegodziwe" - dodał.

Obecnie Filip Łobodziński pracuje w Najwyższej Izbie Kontroli. Cały czas martwi się o swoją córkę z pierwszego małżeństwa, Julię,

"Przy każdym wyjeździe Julki mówię: uważaj, naprawdę uważaj, dbaj o siebie. Cokolwiek, jakikolwiek sygnał ze środka ciała niepokojący, natychmiast się konsultuj. Żadne tam "a może przejdzie", żadne tam praktyki dziwne, paramedyczne. Najpierw lekarz. Szczęśliwie, wszystko jest ok. Ma żyć długo i szczęśliwie. Przynajmniej na tyle szczęśliwie, na ile ten świat pozwala. Bo ten świat nie jest dobrym miejscem".

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy