"Boża podszewka": Dramat odrzucenia
W 1997 roku ten serial wzbudził bardzo wiele kontrowersji. Przedstawiciele Kresowiaków szturmowali gabinet ówczesnego szefa TVP, żądając przeprosin i niedopuszczenia do kolejnej emisji. Natomiast widzowie z napięciem śledzili losy Maryśki Jurewicz.
Scenariusz "Bożej podszewki" powstał na podstawie debiutu powieściowego Teresy Lubkiewicz-Urbanowicz. Ale o ile książka, w której autorka barwnie odmalowała obyczajowy pejzaż Wileńszczyzny, wzbudziła przede wszystkim zachwyt odbiorców, o tyle serial mocno podzielił społeczeństwo.
Protestujący przeciwko jego emisji twierdzili, że produkcja w krzywdzący sposób przekłamuje historię i przedstawia nieprawdziwy, pozbawiony patriotyzmu obraz życia mieszkańców Wileńszczyzny.
Żądano wręcz, by reżyserująca serial Izabella Cywińska publicznie przeprosiła za swoje dzieło. Ale ona nie tylko tego nie uczyniła, ale jeszcze, po ośmiu latach, nakręciła drugą część sagi.
A swoją drogą reżyserka wielokrotnie podkreślała, że kontrowersje wyszły jej tylko na dobre. - Był na mnie wielki atak i byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa - twierdziła w wywiadach. - Takie zamieszanie zawsze dobrze robi reżyserowi - podsumowała.
Prace nad serialem rozpoczęły się we wrześniu 1995 roku i trwały dziesięć miesięcy. Bardzo długo poszukiwano odpowiedniego pleneru, który najlepiej oddawałby okolice opisane w książce Teresy Lubkiewicz-Urbanowicz. Ponieważ jednak żadna z proponowanych lokacji nie wydawała się twórcom w pełni satysfakcjonująca, zdecydowano się... stworzyć ją od podstaw. Na wale wiślanym, w okolicach wsi Dębówka położonej na obrzeżach Konstancina, ekipa górali postawiła całą wioskę.
Co ciekawe, materiały na jej budowę pochodziły ze starych domów i stodół Suwalszczyzny. Niestety, po zakończeniu produkcji "zabudowa" uległa zniszczeniu. A szkoda, bo pewnie dziś byłaby nie lada atrakcją turystyczną. Kolejnym wyzwaniem, z którym musiała zmierzyć się ekipa "Bożej podszewki", był fakt, iż kolejność kręcenia scen wyznaczały zmieniające się pory roku. Sprawiało to, że jednego dnia aktorzy wcielali się w bohaterów dopiero wchodzących w dorosłość, a już dobę później byli starcami stojącymi nad grobem. Karkołomne zadanie nie tylko dla artystów, ale także dla charakteryzatorów!
Rolę tytułowej "bożej podszewki", czyli najmłodszego, niechcianego dziecka, które na dodatek było wcześniakiem, Izabella Cywińska zdecydowała się powierzyć Agnieszce Krukównie, z którą wcześniej współpracowała przy spektaklu "Abigel". Trzeba przyznać, że aktorka, która zdążyła już zyskać status gwiazdy produkcji dla młodzieży (m.in. "Urwisy z doliny młynów" i "Janka") świetnie poradziła sobie z niełatwą rolą niechcianego dziecka, dla którego właściwie nigdy nie było miejsca w rodzinie Jurewiczów.
Tym bardziej że współpraca z Izabellą Cywińską podobno nie należała do najłatwiejszych. Aktorzy pracujący przy "Bożej podszewce" zgodnie podkreślali, iż jest ona wybitnym artystą, ale... bywa czasami zbyt twarda i "bezpośrednia". Podobno na początku współpracy powiedziała Danucie Stence, że jest zbyt chuda do roli Marii, potem wprawdzie zaprosiła aktorkę na zdjęcia próbne, ale od razu zaznaczyła, że "pewnie nic z tego nie wyjdzie". Ale to nie trudy współpracy z Izabellą Cywińską zadecydowały o tym, że Agnieszka Krukówna odmówiła udziału w drugiej części "Bożej podszewki".
Po latach aktorka w jednym z wywiadów wyznała, że sprawa rozbiła się o... pieniądze. Ostatecznie rolę Maryśki "przejęła" Kinga Preis i także fantastycznie wykonała swoją pracę. Podobnie jak pozostali aktorzy występujący w serialu. Andrzej Grabowski wcielający się w Andrzeja, Hanna Śleszyńska jako Józia czy Karolina Gruszka grająca Gienię to tylko niektóre wspaniałe kreacje w tym trudnym, ale świetnym serialu.
HM