Anna Milewska i Andrzej Zawada: Kochali się, ale regularnie się zdradzali
Anna Milewska - niezapomniana Julia Złotopolska ze "Złotopolskich" i Teresa Kłobucka z "Plebanii" - nie kryje, że w jej małżeństwie z himalaistą Andrzejem Zawadą bywało różnie. "Ani ja, ani on nie byliśmy święci" - wspomina.
Choć od śmierci Andrzeja Zawady minęły już 23 lata, Anna Milewska wciąż nie pogodziła się z tym, że nie ma go wśród żywych.
"Z odejściem Andrzeja wszystko się skończyło, ale on ciągle jest ze mną. Czasami mam wrażenie, że teraz jesteśmy ze sobą bliżej niż za jego życia. Nie ma dnia, żeby nie wypełniał mojego świata" - powiedziała w wywiadzie, wspominając męża.
Aktorka i himalaista uchodzili za parę niemal idealną. Niewiele osób wie, że w ciągu pół wieku, bo tyle szli razem przez życie, zdarzały się im - i to wcale nierzadko - skoki w bok. Do tego, że zdradzała ukochanego, Anna Milewska przyznała się, dopiero gdy owdowiała.
"To były zdrady kontrolowane" - stwierdziła w rozmowie z "Dobrym Tygodniem" i dodała, że przyprawiając mężowi rogi, odpłacała mu po prostu pięknym za nadobne.
Po raz pierwszy o tym, jak naprawdę wyglądało jej małżeństwo z Andrzejem Zawadą, Anna Milewska opowiedziała w rozmowie z autorem książki "Zapatrzeni" dopiero dekadę po śmierci himalaisty.
"Nasze życie małżeńskie wcale nie było lukrowane, ale po zacięciach, niepokojach i rozterkach trwało dalej. I to jest chyba najważniejsze" - wyznała Michałowi Góralowi.
Aktorka, którą na ekranie oglądaliśmy ostatnio w 2019 roku jako panią Olgę w kilku odcinkach "M jak miłość", deklaruje, że nigdy nawet jej do głowy nie przyszło, by odejść od zdradzającego ją na potęgę męża. Twierdzi, że trudne chwile w ich związku pomagała im przetrwać miłość.
"Kochałam męża. Po prostu. Miłość z jego strony też była, mimo że ani ja, ani on nie byliśmy święci. Zdarzały się nam przygody, ale zawsze były powroty, a z mojej strony była pewność, że nigdy się nie rozstaniemy. Głęboka pewność" - mówi aktorka.
92-letnia Anna Milewska od kilku lat zajmuje się - to jej słowa - porządkowaniem spuścizny po zmarłym w sierpniu 2000 roku na raka trzustki Andrzeju Zawadzie.
"Co z tym wszystkim zrobić? Za dużo gadżetów, pamiątek, a zwłaszcza za dużo wspomnień. Uważam, że człowiek ma za dużo nieuporządkowanych wspomnień. Nie wszystkie są godne zachowania" - twierdzi gwiazda nieodżałowanych "Złotopolskich".
Aktorka przyznaje, że co jakiś czas dokonuje poprawek w swoim testamencie, by gdy odejdzie, jej spadkobiercy nie mieli problemów z rozdysponowaniem tego, co po niej zostanie.
Anna Milewska często myśli o chwili, gdy spotka się z mężem w życiu po życiu. Mówi, że przygotowuje się już do tego, ale wcale niespieszno jej odchodzić z tego świata.
"Moje życie ciągle trwa. Zamknięte jest życie z moim mężem. Już niedługo jednak znów będziemy z Andrzejem... Jeśli nie razem, to przynajmniej obok siebie" - powiedziała niedawno, dodając, że zapisała w testamencie, że chciałaby, aby urna z jej prochami spoczęła w grobie, w którym pochowany jest Andrzej Zawada.