Andrzej i Kamila Łapiccy: Najbardziej kontrowersyjne polskie małżeństwo
Andrzej i Kamila Łapiccy poznali się w redakcji miesięcznika "Teatr", dla którego pisał felietony. Parą zostali po trzech miesiącach, po czterech wzięli ślub. Małżonków dzieliło 60 lat różnicy. Związek cenionego aktora i młodej teatrolożki wstrząsnął polskim show-biznesem.
Aktor poślubił 25-letnią Kamilę w czerwcu 2009 roku, mając 85 lat. Od ponad czterech lat był wdowcem. Z żoną, Zofią Chrząszczewską, spędził kilkadziesiąt lat życia. Nazywał ją kapitanem i swoim największym przyjacielem. Ona żyła wyłącznie jego życiem, nie pracowała, zajmowała się dziećmi. I czekała na męża. Po jej śmierci nienawidził swojego życia w samotności i zniedołężnienia.
Z Kamilą wziął cichy ślub, który wywołał prawdziwą burzę w mediach. Branża również nie patrzyła przychylnym okiem na jego nowy związek. "Chciałabym, żeby ludzie poczuli normalność naszego związku. Związku dwojga ludzi, którzy postanowili kawałek drogi przejść razem" - próbowała tłumaczyć Kamila. Małżonkowie spotykali się z wieloma nieprzyjemnościami.
Z nową miłością Łapickiego początkowo nie mogła się pogodzić również jego córka, Zuzanna Łapicka-Olbrychska. Starała się jednak zrozumieć i zaakceptować decyzje ojca. "Nie byłam jakoś specjalnie zachwycona, ale wiedziałam, dlaczego postanowił ożenić się z młodszą od siebie o ponad pół wieku kobietą. On po prostu odrzucał starość. Dla niego to było upokorzenie, na które się nie godził. Jak to kiedyś napisał Czesław Miłosz: 'Przemijanie - jestem przeciw'" - mówiła w wywiadzie dla magazynu "Wysokie Obcasy Extra".
Andrzej Łapicki u boku nowej żony przeżywał drugą młodość, zaczął grać w teatrze, serialu, podróżować. Mówił, że Kamila była jego pomysłem na pokonanie nudy starości. "Bo starość - powtarzał - przede wszystkim jest nudna". Można nawet stwierdzić, że wybitny aktor w wieku 80 lat został celebrytą. Zaczął pojawiać się nie pierwszych stronach plotkarskich gazet. Razem z żoną udzielił wywiadu magazynowi "Viva" wyznając sobie miłość na okładce. "Zagrałem w życiu 150 ról i nigdy nie było takiego zainteresowania moją osobą jak teraz" - narzekał wtedy aktor.
Dołączył nawet do obsady "M jak miłość". Łapicki wcielał się w postać Tadeusza Budzyńskiego. Za dzień zdjęciowy inkasował około 5 tys. złotych. Gorzko rozczarował się swoją przygodą w serialu. A właściwie zakończeniem współpracy. Jego postać została wypisana z "M jak miłość" z dnia na dzień. "Nikt do mnie nawet nie zadzwonił, nie przeprosił, nie wytłumaczył. To jest takie towarzystwo... Koledzy zawsze mnie przestrzegali przed graniem w serialach. Występowanie w reklamach czy serialach to upadek aktora" - mówił później.
Twierdził nawet, że na samo słowo "serial", dostaje nerwowych drgawek. Po swoich doświadczeniach, mówił że taka kwota nie wynagrodziła mu rozczarowania. "Wolę grać w teatrach za dużo mniejsze pieniądze niż w serialach za znacznie większe" - podsumował swoją serialową przygodę.
Podobno rozczarowaniem był również dla niego małżeństwo z Kamilą. Pod koniec życia aktora plotkowano, że ich związek zwyczajnie się wypalił. Zuzanna Łapicka-Olbrychska stwierdziła, że po fazie ekscytacji przyszła proza życia i nuda, od której tak bardzo chciał uciec. "To było dość brawurowe, ale myślę, że wynikało też z ogromnej samotności ojca po śmierci mojej mamy, bo choć ja bardzo starałam się przy nim być, nie byłam w stanie zastąpić mu żony. A on żądał obecności non stop, tak jak to kiedyś zapewniała mama. Ożenił się z młodą dziewczyną, która - co normalne - miała swoje zawodowe ambicje, a to się ojcu za szczególnie nie podobało. Jak napisałam we wstępie do 'Dzienników' ojca, które niedawno się ukazały, jego nieuchronne rozczarowanie tym małżeństwem wynikało z tego, że dziś nie ma już kobiet skrojonych na XIX-wieczną modłę. Ale jeśli jeszcze przez jakiś czas był szczęśliwy, to dlaczego miałabym to oceniać" - dodała.
Aktor zmarł 21 lipca 2012 roku. Przed śmiercią trafił do szpitala. Miał problemy z nerkami. Po badaniach został wypisany do domu. Odszedł dwa dni później, spokojnie, we śnie. Była przy nim żona. Spoczął na warszawskich Powązkach. Po jego śmierci w mediach rozpętała się dyskusja na temat domniemanego rozwodu. Osoby z bliskiego otoczenia aktora miały twierdzić, że Andrzej Łapicki podobno na poważnie rozważał taką możliwość.
Plotki podsycał fakt, że aktor zmienił testament. Kamila Łapicka miała zostać pozbawiona praw do mieszkania oraz tantiem po zmarłym artyście. Podobno aktor zdecydował się przepisać wszystko córce i wnuczce. Po śmierci Łapickiego jego druga żona musiała na nowo ułożyć sobie życie. Wyprowadziła się z mieszkania na Mokotowie.
Wcześniej paparazzi przyłapali ją jak wyrzucała do kosza pamiątki po zmarłym. W kontenerze wylądowały m.in. zegarek szwajcarski, osobiste listy, kartki pocztowe, książki, fotografie autorstwa Zofii Nasierowskiej, karta uprawniającą do korzystania z poczekalni dla VIP-ów na lotniskach oraz skierowanie do Domu Pracy Twórczej i pensjonatu Halama w Zakopanem. W mediach znowu zawrzało. Na Kamilę spłynęła fala hejtu ze strony środowiska artystycznego.
W obronie wdowy stanęła Agnieszka Perepeczko. "Znam te oskarżenia, bo po śmierci Marka przeżyłam to samo... Ludzie potępiali mnie, że sprzedałam na aukcji jego rzeczy. Ale nie mieściły się w mieszkaniu! Miałam prawo zrobić z nimi porządek. Po Marku zostawiłam tylko to, co miało wartość dla mnie i dla niego i poczułam ulgę. Jestem pewna, że ta dziewczyna przedłużyła Andrzejowi życie i uczyniła je ciekawszym. Zapraszam ją do swojego domu i życzę jej szczęścia" - mówiła w rozmowie z "Na Żywo".
Kamila Łapicka nie komentowała tych doniesień. Wycofała się życia publicznego i skupiła się na rozwoju zawodowym. Po śmierci męża pisała do magazynów "Pani" oraz "W sieci". Rozpoczęła również studia doktoranckie na iberystyce i założyła bloga o tematyce teatralnej.