Amy Locane: Upadek gwiazdy lat 90.
Ludzie dla sławy są w stanie poświęcić naprawdę wiele. Niestety, gdy osiągną sukces często nie zdążą się nim nacieszyć. Niejedna znana osoba zaliczyła bolesny upadek z samego szczytu. Tak też było w przypadku Amy Locane. Amerykańska aktorka z czerwonych dywanów trafiła prosto za kraty.
W 2010 roku życie Amy Locane zmieniło się na zawsze. Aktorka znana m.in. z kultowego serialu "Melrose Place" popełniła błąd, który ciążyć będzie na niej do końca. W latach 90. Locane zagrała w wielu popularnych produkcjach. Na ekranie wystąpiła u boku największych nazwisk Hollywood. Na początku XXI wieku jej kariera zaczęła zwalniać.
W 2008 roku poślubiła businessmana, Marka Bovenizera. Zdecydowała się skupić na rodzinie oraz karierze teatralnej. Dwa lata później spowodowała wypadek samochodowy. 27 czerwca jechała samochodem przez Montgomery w stanie New Jersey, kiedy uderzyła w inny samochód.
W pojeździe znajdowało się małżeństwo - Helene oraz Fred Seeman. Kobieta siedząca na miejscu pasażera zginęła na miejscu. Jej mąż w ciężkim stanie został przewieziony do szpitala. Aktorka doznała niewielkich obrażeń. Policjantom powiedziała, że wypiła kilka kieliszków wina. Locane miała ponad 3 promile alkoholu we krwi. Co więcej jechała ponad 20 km/h za szybko.
Aktorka została oskarżona o zabójstwo drugiego stopnia, ale nie o jazdę pod wpływem alkoholu. Broniła się twierdząc, że wcześniej omal nie wjechał w nią inny samochód, co spowodowało u niej rozproszenie uwagi. Początkowo groziło jej nawet 10 lat więzienia. Ostatecznie wyrok został skrócony o siedem lat. Locane i Bovenizera mieli dwie małe córki. Sąd stwierdził, że długa rozłąka z matką może zaszkodzić dziewczynkom.
Była gwiazda trafiła do więzienia Edna Mahan Correctional Facility dla kobiet w New Jersey. W czerwcu 2015 roku wyszła na wolność. Nie był to jednak koniec jej problemów. Po sprawie 2013 r. oskarżyciele złożyli apelację. I choć sąd uznał, że pierwszy wyrok zapadł z naruszeniem prawa, nie zwiększył wymiaru kary.
W zeszłym roku inny sędzia skazał aktorkę na 5 lat, ale sąd apelacyjny orzekł, że nie postępował zgodnie z wytycznymi, które wyznaczył i zarządził kolejny wyrok. "Sędzia, który jako ostatni skazał oskarżoną, zastosował własną metodologię. W trakcie tego procesu zignorował nasz mandat do tymczasowego aresztowania w odniesieniu do pewnych czynników obciążających i łagodzących.
Uznając w tej wyjątkowej sprawie, że zasady podwójnego zagrożenia nie stanowią przeszkody dla ostatecznego postępowania, w ten sposób zwalniamy wyrok, aby nałożyć nowy" - napisano w dokumentacji, do której dotarła stacja Fox News. W tegorocznym wyroku sąd uznał, że chociaż aktorka już odbyła zarządzoną karę uznano, że była ona zbyt łagodna.
W tym roku zapadł w jej sprawie kolejny wyrok. Prawo stanowe wymaga od niej odbycia pełnej kary sześciu lat więzienia, zanim będzie mogła ubiegać się o zwolnienie warunkowe. Sędzia Angela Borkowski stwierdziła również, że Amy Locane nadal nie chce podjąć pełni odpowiedzialności za spowodowanie wypadku i zrzuca winę na osoby trzecie. Mąż zmarłej kobiety uważa, że postawa Locane "świadczy o pogardzie dla tego sądu i ławy przysięgłych, która wydała werdykt".
Jej adwokat nie kryje swojego oburzenia. "Pani Locane wyszła z więzienia pięć lat temu, a minęły dwa lata, odkąd uzyskała zwolnienie warunkowe. Przez cały ten czas robiła wszystko, o co ją poproszono. Trudno jest wytłumaczyć jej dwóm córkom, dlaczego pięć lat później ich mamę ponownie umieszcza się w więzieniu - napisał w oświadczeniu. W czwartek aktorka została ponownie wyprowadzona z sali sądowej w kajdankach i skierowana z powrotem do wiezienia Edny Mahan. Obrona ma 45 dni na odwołanie się od wyroku. Amy Locane w krótkim oświadczeniu przeprosiła rodzinę ofiary.