Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10732
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Alf": Ukryty horror

Plotki, skandale oraz tajemnice gwiazd i serialowych hitów sprzed lat.

Jak się głębiej zastanowić, to tak ogromna sympatia jest mocno zastanawiająca. Przecież ten kudłaty stwór pochodzący z planety Melmac wcale nie był specjalnie urodziwy, a już na pewno nie grzeszył dobrocią czy lojalnością.

A na dodatek miał osiem żołądków, pomarszczony pysk i nieco skołtunione futro w kolorze sieny palonej. I niewyparzony język. Lubił też koty. Szczególnie te, które zdołał ułożyć na... kanapce.

Mimo to wielu z nas pędziło do domu na złamanie karku, by nie opuścić żadnego z odcinków przygód Alfa. Chyba byliśmy zaprogramowani przez jakichś kosmitów...

Reklama

Miękkie lądowanie

Pewnego dnia 1986 roku, na dachu domu należącego do całkiem przeciętnej amerykańskiej rodziny rozbił się... statek kosmiczny. I od tego momentu nic w życiu Tannerów nie było już takie samo. Na pomysł stworzenia postaci Alfa wpadł Paul Fusco, amerykański aktor, producent, scenarzysta i reżyser.

To właśnie on zaproponował ówczesnemu prezesowi NBC Brandonowi Tartikoffowi dość karkołomne przedsięwzięcie - nakręcenie serialu, którego głównym bohaterem będzie nieprzestrzegający żadnych konwenansów Alien Life Form (z ang. Obca Forma Życia). Początkowo najmłodszy w historii szef działu rozrywki NBC nie był przekonany do tego, że pomysł Fusco ma potencjał. Na jedno ze spotkań Paul przyniósł w plastikowym worku kukłę kosmicznego przybysza i położył ją obok krzesła.

- Wyglądało, jakby Alf siedział przy stole obok Tartikoffa - wspominał aktor.

- Czułem, że wszyscy zgromadzeni czekają, aż z ust kukły, a właściwie moich, padnie coś super śmiesznego. Tymczasem Alf nie mówi nic, tylko, kierowany moimi rękami, rozgląda się po pokoju. I nagle bez słowa wyciera nos w marynarkę prezesa! - uzupełnił Fusco. Podobno Tartikoff był zachwycony, a co ważniejsze, skierował serial do produkcji. 22 września 1986 roku wyemitowano jego pierwszy odcinek.

I od tego momentu rozpoczęła się era Alfa, która nieprzerwanie trwała przez cztery sezony, aż do 24 marca 1990 roku. Choć właściwie chyba trwa do dziś - niepoprawny przybysz z Melmac nadal podbija serca kolejnych pokoleń.

Horror na planie

 Najprawdopodobniej żaden z widzów śledzących iskrzące się humorem rozmowy członków rodziny Tannerów z Alfem, nie przypuszczał, że dla większości aktorów udział w produkcji był prawdziwą makabrą. Okazuje się, że plan serialu, który zbudowano w niewielkiej hali, stanowił dla artystów prawdziwy tor przeszkód. Pomieszczenia domu Tannerów umieszczono 120 cm nad ziemią, by móc stworzyć 14 zapadni, które umożliwiały obsługę kukiełki Alfa. Dlatego też aktorzy w czasie realizacji zdjęć musieli skupiać się nie tylko na wypowiadanych kwestiach, ale także na własnym bezpieczeństwie.

A jak łatwo się domyślić, reżyser nie był zadowolony, gdy zbyt otwarcie patrzyli pod nogi, by uniknąć wejścia na zapadnię. Anne Schedeen, aktorka, która zagrała Kate Tanner, w jednym z wywiadów opowiadała, że praca nad 25-minutowym odcinkiem zwykle trwała... 25 godzin! Nie tylko ciężkie warunki pracy wpływały na kiepską atmosferę panującą na planie. Andrea Elson, grająca córkę Tannerów Lynn, twierdzi, że wszyscy aktorzy byli mocno sfrustrowani.

- Panowało przekonanie, że Alf jest najważniejszy, a my jesteśmy tylko jego tłem - żaliła się artystka, która w czasie pracy nad serialem zmagała się z bulimią. Za swoją chorobę jednoznacznie obwiniła ekipę "Alfa". Pewnie dlatego informacje o zakończeniu produkcji prawie cała obsada przyjęła z radością.

- To była ciężka i ponura praca. Nie mogłem doczekać się końca - stwierdził niedługo po zawieszeniu serialu Max Wright, który wcielił się w głowę rodziny, Willa Tannera. - Nikt nie musiał rzucać hasła "zwijamy się". Nie było żadnych pożegnań. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, że to już koniec. Byliśmy dużą, dysfunkcyjną rodziną - uzupełniła Anne Schedeen.

- Nikt nawet nie chciał wrócić, by dokręcić epilog - wtórowała jej Andrea Elson. Patrząc z perspektywy czasu, trudno oprzeć się wrażeniu, że przybysz z Melmac z typową dla siebie złośliwością rzucił na niewdzięcznych aktorów okrutną klątwę. Żaden z nich już nigdy nie osiągnął popularności.

Max Wright, który niebawem skończy 73 lata, najpierw zmagał się z chłoniakiem, a ostatnio pojawia się jedynie w kontekście obyczajowych skandali.

Anne Schedeen po zakończeniu "Alfa" zagrała wprawdzie w kilku serialach, ale ponieważ były to nieudane produkcje, zakończyła swą karierę aktorską w 2001 roku. Bardzo podobny los spotkał zarówno Andreę Elson, jak i Benji Gregory’ego, który zagrał najmłodszego członka rodziny Tannerów, Briana.

A jednak komuś żal

Gdyby powstała petycja, dzięki której Alf powróciłby na mały ekran, pewnie podpisałyby ją miliony telewidzów. Ale z ekipy realizującej serial jedynie Paul Fusco wierzy, że wymyślonemu przez niego bohaterowi należy się wielki come back. Najpierw próbował go wskrzesić w nieudanym, mimo udziału Charlie’go Sheena, filmie telewizyjnym "Projekt ALF", a w 2012 roku zapowiedział, że trwają prace nad kolejnym filmem o kosmicznym przybyszu.

Tym razem miała się w to zaangażować firma Sony Pictures, która kupiła prawa do wizerunku mieszkańca Melmac. Jednak jak do tej pory, nic z tych ambitnych planów nie wyszło. Może to i dobrze. Alf był potrzebny nam, Ziemianom, w połowie lat osiemdziesiątych. We współczesnym świecie mógłby się już nie odnaleźć.

hm.

Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy