"Adam i Ewa": Co się stało z gwiazdami serialu?
20 lat temu na antenie Polsatu wyemitowano pierwszy odcinek "Adama i Ewy". Chyba mało kto się spodziewał, że serial będzie aż takim hitem. Romansem serialowej Ewy oraz Adama żyła cała Polska. Widzowie kibicowali im od samego początku. Niestety, w prawdziwym życiu los nie oszczędzał aktorów produkcji.
W główne role wcielili się Katarzyna Chrzanowska oraz Waldemar Goszcz. Ich bohaterów połączyła miłość, chociaż obydwoje byli już w poważnych związkach. Serialowa Ewa była trzydziestokilkuletnią urzędniczką w banku, Adam zaś trzydziestoletnim gwiazdorem reklamy. Byli z różnych światów dzięki czemu, widzowie mogli zobaczyć zupełnie inne środowiska.
Katarzyna Chrzanowska zagrała w kilkudziesięciu produkcjach filmowych i telewizyjnych, jednak największą popularność przyniosła jej rola w "Adamie i Ewie". 3 sezony, 187 odcinków, grono wiernych fanów... Nic dziwnego, że widzowie do dziś interesują się losami bohaterów serialu. Chrzanowska w 1986 roku skończyła Warszawską PWST. Rok później zdobyła nagrodę "Medal Młodej Sztuki" za debiut sceniczny w roli Alicji w "Dziewictwie" Gombrowicza.
W 1988 grała już u boku Bogusława Lindy w serialu "Crimen". Na planie wybuchł między nimi gorący romans. Ona, świeżo upieczona, dobrze zapowiadająca się aktorka, on już sławny playboy. Choć zamieszkali razem i planowali wspólne życie, związek rozpadł się, gdy Katarzyna postanowiła skorzystać z szansy na stypendium w Paryżu. Wyjechała i ukończyła tam Conservatoire National Superieur d'Art Dramatique. We Francji poznała swojego przyszłego męża - Piotra Niemkiewicza, konserwatora zabytków. W 1993 roku para doczekała się bliźniąt: Stefanii i Celiny.
Po kilku latach spędzonych we Francji nagle zatęskniła za aktorstwem. W 2000 roku przyjęła najpierw propozycję zagrania w serialu "Słoneczna włócznia", potem epizodu w jednym z odcinków "Na dobre i na złe", a potem głównej roli w telenoweli "Adam i Ewa". Udział w serialu Telewizji Polsat dał jej ogromną popularność i sprawił, że znów mogła czuć się jak gwiazda. Przez rok wystąpiła w 187 odcinkach kultowej produkcji u boku nieodżałowanego Waldemara Goszcza. Wydawało się, że na dobre wróciła do pracy w Polsce i że tym razem zamierza naprawdę dobrze wykorzystać swoje pięć minut.
Niestety, w 2002 roku jej świat się zawalił. Podczas rodzinnych wakacji na Krecie jej mąż uległ tragicznemu wypadkowi. Utopił się, osierocając 9-letnie wówczas córki. "Człowiek odszedł, miłość została. Lato zawsze będzie przywoływać tamte chwile... Za szybko, za wcześnie, za głupio. Już tyle lat bez niego..." - napisała aktorka na Facebooku w sierpniu tego roku w 17. rocznicę śmierci ukochanego.
Wróciła do Paryża, by zająć się prowadzeniem firmy zmarłego męża i wychowaniem córek. Kilka lat później Katarzyna Chrzanowska postanowiła dać szansę nowej miłości. Poznała swojego obecnego partnera, neurochirurga Jacka Szapiro. W 2011 planowali ślub, jednak doszło do kolejnego dramatu - para straciła mieszkanie w płomieniach!
W życiu gwiazdy pojawił się też szczęśliwy zbieg okoliczności: W 2015 roku, tuż przed serią ataków terrorystycznych w Paryżu, przeprowadzili się do Hiszpanii. "Decyzję o sprzedaży domu we Francji podjęłam pod koniec 2014 roku, a w Hiszpanii zamieszkałam niecały rok później. Teraz wiem, że czuwała nade mną szczęśliwa gwiazda, bo przeprowadziłam się we właściwym momencie. Widzę, jak straszną traumę przeżyli moi przyjaciele z Paryża w związku z zamachami i i nie wyobrażam sobie, żebym miała teraz np. czekać w domu na powrót córek z uczelni" - wyznała wówczas w wywiadzie dla "Życia na gorąco".
Chrzanowska jest zapaloną tenisistką, zajmuje się gromadką zwierząt, a w wolnych chwilach... pisze scenariusze. Wciąż jednak od czasu do czasu wpadała do Polski i grała w filmach i serialach. Widzieliśmy ją m.in. w "Pierwszej miłości", "Pensjonacie pod Różą", "Plebanii" i "Prawie Agaty". Po raz ostatni mieliśmy okazję oglądać ją w 2015 roku - na małym ekranie w "Ojcu Mateuszu", a na wielkim w "Listach do M 2".
Rok po śmierci pierwszego męża na aktorkę oraz całą ekipę "Adama i Ewy" spadł kolejny cios. Jej serialowy partner oraz przyjaciel zginął w wypadku samochodowym. "Dopiero po jego śmierci uświadomiłam sobie, ilu osobom pomagał i za co ludzie go kochali" - mówiła w jednym z wywiadów. Waldemar Goszcz był bożyszczem kobiet. Cieszący się ogromną popularnością aktor miał przed sobą całe życie.
W jednym z wywiadów powiedział, że szuka swojego miejsca na ziemi i zrobi wszystko, żeby być szczęśliwym. Niestety, okrutny los zadrwił z niego tak samo, jak pół wieku wcześniej zadrwił z jego idola Jamesa Deana. Waldemar Goszcz nigdy nie krył, że jest bardzo ambitny i bardzo pazerny na życie.
Zanim jako 19-letni chłopak przyjechał do stolicy, by - jak powiedział - bić się o swoje, mieszkał w niewielkim Wolborzu i marzył o karierze modela. Szczęście bardzo szybko się do niego uśmiechnęło. Właściciel znanej agencji, którego spotkał na ulicy, zaproponował mu pracę i namówił do wzięcia udziału w konkursie "Twarz Roku". W 1993 roku Goniek (tak nazywali go przyjaciele) był murowanym kandydatem do zwycięstwa i wygrał. Tytuł "Twarz Roku" otworzył mu drzwi do kariery i zagwarantował mnóstwo lukratywnych kontraktów - reklamował m.in. maszynki do golenia i... chusteczki do nosa, pracował dla domów mody Cerutti i Thierry Mugler. Było pewne, że w końcu upomni się o niego estrada, film i telewizja.
Waldemar Goszcz bardzo nie lubił, gdy nazywano go przystojniakiem. Łatka "ślicznego chłopca z reklamy" była dla niego - jako aktora i wokalisty - obciążeniem. Goniek - choć miał za sobą nieudaną próbę założenia rodziny (małżeństwo z mamą jego córki Wiktorii przetrwało zaledwie dwa lata) - obiecywał sobie, że po trzydziestce pomyśli o stabilizacji. Najpierw chciał się jednak wyszaleć, czerpać z życia pełnymi garściami...
Latem 2002 roku kupił sobie wymarzony samochód - lancię combi. Uwielbiał szybką jazdę. Wierzył, że los zawsze będzie mu sprzyjał i nie spotka go to, co kiedyś spotkało jego idola Jamesa Deana. 24 stycznia 2003 roku wracał z dwójką znajomych z występów nad morzem. Bardzo śpieszył się do domu. Pędził z prędkością 150 kilometrów na godzinę. Podczas manewru wyprzedzania busa jego lancia zderzyła się z nadjeżdżającym z naprzeciwka fordem... Waldemar Goszcz był jedyną śmiertelną ofiarą wypadku. Osierocił 6-letnią wówczas córkę.