"Krew": Śmierć jest dopiero początkiem. Koniec przyprawia o dreszcze [recenzja]
Kryminał to gatunek od lat mocno eksploatowany zarówno przez autorów książek, jak i twórców filmów i seriali. Mimo to, czytelnicy i widzowie wciąż chętnie sięgają po kolejne historie, w których nie brakuje mrocznych tajemnic, kryminalnych zagadek i dreszczyku emocji. Dla miłośników tego typu opowieści nie lada gratką może być nowa produkcja Polsat Box Go, czyli serial "Krew". 6-odcinkowa opowieść o losach rodziny Gajewskich, której członkowie muszą mierzyć się nie tylko z żałobą, ale i z sobą nawzajem, to doskonała propozycja zarówno dla fanów kryminałów, jak i dramatów.
"Krew" to najnowsza produkcja Polsat Box Go, zrealizowana na licencji irlandzkiego serialu "Blood". Za polską wersję opowiada Marcin Ziębiński znany m.in. z takich produkcji jak "Znaki", "Dublerzy", czy "Banksterzy".
Akcja serialu rozpoczyna się w momencie, gdy do domu rodzinnego przyjeżdża Laura (Vanessa Aleksander) – najmłodsza córka państwa Gajewskich. Dziewczyna wraca po dłuższej nieobecności na wieść o śmierci mamy. Szybko orientuje się jednak, że oficjalna wersja wydarzeń, o której informują ją ojciec (Ireneusz Czop) oraz starsze rodzeństwo ma sporo luk. Laura decyduje się przeprowadzić własne śledztwo i dowiedzieć, jak naprawdę wyglądał ostatni dzień życia jej mamy. Wraz z upływem czasu odkrywa tajemnice, których w ostatecznym rozrachunku raczej nie chciałaby poznać...
Tak mniej więcej prezentuje się fabuła "Krwi". Jest to jednak zaledwie zalążek tego, co możemy zobaczyć na ekranie. Bo serial Ziębińskiego to nie tylko sprawnie poprowadzona zagadka kryminalna, ale przede wszystkim emocjonujący dramat rodzinny. Główna bohaterka, starając się odkryć prawdę, niespodziewanie budzi demony z przeszłości i krok po kroku poznaje rodzinne sekrety. Tajemnice, których początek miał miejsce, kiedy była jeszcze małą dziewczynką. Wszystko to sprawia, że jej trudne relacje z najbliższymi jeszcze się komplikują.
"Krew" stanowi więc pewnego rodzaju próbę odnalezienia siebie i rozliczenia z przeszłością za wszelką cenę. Twórcy nie wahają się stawiać bohaterów przed trudnymi wyborami, a aktorzy wcielający się w główne role doskonale oddają ich odczucia. Vanessa Aleksander i Ireneusz Czop to zdecydowanie osoby, które na ekranie błyszczą najjaśniej. Aktorskiej parze, zwłaszcza wcielającemu się w Jerzego Gajewskiego Czopowi, udało się stworzyć postaci niejednoznaczne, miotające się, próbujące stawić czoła coraz trudniejszej rzeczywistości. Silne, ale i okazujące słabości. Twórcy postawili przed widzami bohaterów, których losy zwyczajnie nas interesują – i to według mnie jest jedna z największych zalet "Krwi".
Zalet jest zresztą więcej. Serial z pewnością przypadnie do gustu fanom skandynawskich produkcji. "Krew" ma bowiem specyficzny klimat, przypominający ten, którymi przesiąknięte są duńskie, czy norweskie filmy i seriale o tej tematyce. Jest mrocznie i chłodno. Nawet, gdy świeci słońce, atmosfera zdaje się niezwykle gęsta. Widz nawet na moment nie może się odprężyć – co chwilę bowiem pojawiają się nowe fakty, a na światło dzienne wychodzą dawno skrywane sekrety. Kolorystyka serialu jest stonowana i dość minimalistyczna. Zdecydowanie nie odwraca uwagi od samej fabuły.
Nie jestem natomiast zbyt wielką fanką ścieżki dźwiękowej serialu. Muzyka często dodawana jest w nadmiarze, w momentach, w których zupełnie nie jest potrzebna. Niektóre sceny same w sobie są wystarczające mocne – nie ma potrzeby, by podbudowywać je jeszcze dźwiękiem.
Nowość, która już 27 października debiutuje na Polsat Box Go, to produkcja, którą ogląda się niemal jednym tchem. Choć nie ustrzega się błędów, zdecydowanie daje radę w momentach kluczowych dla gatunku, jak choćby budowanie napięcia. Serial jest także dobrze obsadzony (oprócz Czopa i Aleksander wyróżnia się także Piotr Głowacki w roli policjanta) i zrealizowany.
Jeśli jesteście fanami dramatów rodzinnych połączonych z mroczną zagadką kryminalną, "Krew" może okazać się strzałem w dziesiątkę.