"Komisja morderstw": To mógł być naprawdę dobry serial
Po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków "Komisji morderstw", jedynej serialowej nowości TVP1, na którą z niecierpliwością czekaliśmy całe lato, na usta ciśnie się tylko jedno słowo: rozczarowanie...
Marta: "Komisja morderstw". Naprawdę fajny temat, podobało mi się też, że w końcu nie Warszawa a mój ukochany Dolny Śląsk. No i obsada, co najmniej ciekawa. Dawno niewidziany Krzysztof Pieczyński, młodziutki Marcel Sabat i Małgorzata Buczkowska. A tu takie rozczarowanie... Słabe dialogi, wiecznie naburmuszona inspektor Grześkowiak, autystyczny podinspektor Stasiński, który dziwnym trafem uwiódł pół obsady i jeszcze jako tako broniący się Herz...
Bartosz: Niestety muszę się zgodzić. Świetny temat, który mógłby wejść w naprawdę udany dialog z konwencją chociażby serii "Breslau" Marka Krajewskiego czy trylogii o Szackim Zygmunta Miłoszewskiego nie uwodzi widzów magią zapomnianych zbrodni z przeszłości, ani porywającymi osobowościami bohaterów. Krzysztof Pieczyński i Małgorzata Buczkowska w pierwszym odcinku wypowiadają się prawie bez żadnej intonacji. Jeśli Stasiński może uchodzić jeszcze za delikatnie upośledzonego emocjonalnie ekscentryka, który boryka się z syndromem stresu pourazowego, to Grześkowiak jest po prostu irytująca w swoim wiecznie obrażonym nadęciu. Tajemnicą pozostaje jednak dlaczego bohater Pieczyńskiego ubiera się jak rybak, który dopiero zszedł z trałowca.
Kasia: Lubię ten format, lubię wczesne CSI: Las Vegas i historie pełne tajemnic. Wydawałoby się więc, że "Komisja morderstw" będzie strzałem w 10. Tymczasem okazuje się, że serial TVP to słaba i zła kalka produkcji amerykańskich. Bohaterowie są jednowymiarowi, kompletnie bez wyrazu i charakteru. Fabuła jest poszatkowana - przeskakujemy z jednej sceny do drugiej i non-stop jesteśmy zarzucani masą informacji. Dramaturgia? Klimat? Wydaje się, że twórcy nigdy o tym nie słyszeli. Do tego drugi odcinek jest tak antyrosyjski w swojej wymowie, że aż zęby bolą.
Marta: Jak na razie najlepszy drugi plan drugiego odcinka. Michał Kula, tradycyjnie w roli pijaka, daje radę. Ale efekty specjalne i retrospekcje wciąż bawią konwencją. Jest lepiej niż na początku, zaczynam się wciągać.
Bartosz: Bo i historia opowiedziana w odcinku drugim daje większe pole do popisu. Wojskowe tajemnice, "klątwa" bazy wojskowej, zalutowane trumny. Do tego postać Kutuzowa, grana przez Marka Kulę po prostu jest ciekawa, "mięsna" i dobra do grania. Komendant, w którego wciela się Zbigniew Stryj, także nieźle wciela się w twardego, a równocześnie czasem wyrozumiałego szefa ekipy. Niestety dialogi nie ulegają poprawie i czasem aż zgrzytam zębami, gdy przypomnę sobie jak żywo i ze swadą wrzeszczą na siebie policjanci z "Pitbulla" Vegi. Nie przeczę jednak, że drugi odcinek robi o wiele lepsze wrażenie niż otwarcie transzy. Jak na razie najlepszy drugi plan drugiego odcinka. Michał Kula, tradycyjnie w roli pijaka, daje radę. Ale efekty specjalne i retrospekcje wciąż bawią konwencją. Jest lepiej niż na początku, zaczynam się wciągać.
Kasia: Tajemnice, podłoże historyczne i sam zarys fabuły w drugim odcinku wydają się ciekawe, ale realizacja została całkowicie "położona". Kiedy podczas oglądania kolejnego odcinka czuję się jakbym brała udział w akademii szkolnej albo siedziała na nudnym, drętwym wykładzie, to coś jest nie tak.
Marta: Było ciekawiej niż wcześniej, mniej Krzysztofa Pieczyńskiego, ale Małgorzata Buczkowska nadal naburmuszona, może wkrótce dowiemy się, dlaczego. Gdyby zmienić obsadę dwóch głównych ról, a dialogi powierzyć komuś, kto potrafi budować napięcie, z serialu mogłaby wyjść perełka.
Bartosz: Casting głównych bohaterów pozostawia niestety wiele do życzenia. Więcej napięcia czuć w czasie lizania baterii, niż pomiędzy bohaterami Buczkowskiej i Pieczyńskiego. A przecież podobno łączyło ich kiedyś gorące uczucie!
Kasia: Całkowicie się zgadzam. W "Komisji...", według mnie, najbardziej brakuje wyrazistych, żywych bohaterów. Jak do tej pory nie poznaliśmy zbyt dużo szczegółów dotyczących ich życia, nie zbudowano między nimi żadnych relacji - w zagranicznych produkcjach często widzimy początki budowania zespołu, mocne i słabe strony postaci, konflikty między bohaterami. Tutaj mamy czwórkę robotów.
Marta: Ręce precz od Pawła Małaszyńskiego. On jeszcze nic nie zepsuł! Jego postać nazwałabym całkiem intrygującą. Podsumowując, to mógł być całkiem dobry serial, niestety wyszło jak zawsze...
Marta Podczarska, ocena (po dwóch odcinkach) serialu: 5/10
Bartosz Stoczkowski, ocena (po dwóch odcinkach) serialu: 5/10
Katarzyna Ulman, ocena (po dwóch odcinkach) serialu: 3/10