"Komisarz Alex": Wielkie zmiany w kultowym serialu TVP. Takiej rewolucji jeszcze nie było
W 22. sezonie do stałej obsady serialu "Komisarz Alex", który startuje 13 września o godz. 21:05 w TVP1, dołącza Olaf Lubaszenko jako inspektor Ireneusz Gancarz. W rozmowie z nami ceniony i uwielbiany przez widzów aktor deklaruje się jako zagorzały psiarz. Zdradza, że zawsze miał, ma i będzie miał w domu czworonoga, bo kocha psy. Próbował sobie kiedyś wyobrazić, jak wyglądałby świat bez psów, i myśli, że byłoby wtedy bardzo smutno. No i serialu by nie było, w końcu Alex jest tu głównym bohaterem!
W nadchodzącym sezonie zobaczymy "Komisarza Aleksa" w nowej odsłonie, w nowym miejscu i z nowymi bohaterami. Między innymi do gry wchodzi pan - jako szef nowo powstałego wydziału, inspektor Ireneusz Gancarz. No właśnie - inspektor czy nadinspektor, bo media różnie podają?
Olaf Lubaszenko: - Ireneusz Gancarz jest inspektorem. Nadinspektor to już bardzo wysoki stopień, zazwyczaj wiąże się z kierowaniem komendą główną albo wojewódzką, a my tu mamy naczelnika wydziału, więc jest to troszkę niższa ranga... Tworzymy tu nowy wydział, zawiaduje nim mój bohater, postawiony w hierarchii policyjnej i tak dość wysoko, i mnie to w zupełności satysfakcjonuje (uśmiech).
Mundur dla pana to nie pierwszyzna - grywał pan już niejednokrotnie policjantów, a w "Kobietach mafii" był pan nawet komendantem!
- Ale powiatowym. Wszystko idzie zatem w dobrym kierunku, bo awansuję (śmiech). Najwyższy dotąd stopień miałem w jednym z odcinków cyklu "Sensacje XX wieku", aczkolwiek była to armia niemiecka z niesławnych czasów, dlatego o tym nie mówimy.
- A mundur, jako aktor, bardzo lubię - wymusza określony sposób bycia, poruszania się. Lubię też grać postaci, które funkcjonują w strukturze hierarchicznej, bo to jest z miejsca dobry punkt wyjścia, wiadomo, czyim się jest podwładnym, czyim przełożonym. Oczywiście, w ramach tej struktury próbujemy znaleźć pewną przestrzeń wolności, żeby to nie było tylko nudne przyjmowanie i wykonywanie rozkazów, żeby działo się coś poza tym.
Jak będzie rządził inspektor Gancarz?
- Jednym z ważnych elementów charakterystyki tego bohatera jest to, że on nie jest typowym urzędnikiem, tylko ma ogromne doświadczenie operacyjne. Sam pracował przez wiele lat jako funkcjonariusz, rozwiązywał sprawy, działał w terenie i dobrze wie, że zimne, biuralistyczne, podejście nie ma większego sensu i nie przynosi niczego dobrego.
- Toteż siłą wydziału, o którym opowiadamy, jest zespołowość pracy - tak właśnie to próbuje prowadzić nasz inspektor Gancarz, stawiając na zdecydowanie partnerskie relacje z podwładnymi. I to mi się podoba, bo ja też tak myślę, kiedy czymś zarządzam - a czasem mi się zdarza... Wówczas staram się przekonać innych, że wykonujemy pracę zespołową, a jeśli myślimy w ten sposób wszyscy, to powstaje pewna wartość dodana, jako suma naszych wysiłków, która w sprzyjających okolicznościach ma szanse przynieść niebywały efekt synergii.
Powiedział pan skromnie, że czasem zdarza się panu czymś zarządzać - a przecież jest pan uznanym reżyserem, z dużym dorobkiem filmowym. Nie korci pana, żeby tu, na planie serialu, czasem coś podpowiedzieć reżyserowi?
- Absolutnie nie! Wielokrotnie to mówiłem, ale tego tematu nigdy dość, więc powtarzam - przejście przez drogę reżyserską nauczyło mnie pokory w zawodzie aktora. Dowiedziałem się, czego aktor nie powinien robić, jakie zachowania najbardziej spowalniają, opóźniają i komplikują pracę. Zatem kiedy wchodzę na plan jako aktor, jestem gotów do współpracy i nie mam zapędów reżyserskich.
Do jakiego stopnia ma pan wpływ na poczynania swojego bohatera?
- Tym obszarem niewątpliwie jest sfera dialogowa. Wiadomo, że kiedy scenarzysta wyobraża sobie jakąś postać, przypisuje jej pewne zachowania, sekwencje zdań, powiedzonka, rytm wypowiedzi, ale potem przychodzi człowiek i ma w tym działać po swojemu, i instynktownie czuje, czy jest to prawdziwe, czy nie. I wtedy można rozmawiać o drobnych korektach.
- Oczywiście inna sytuacja jest wtedy, gdy mamy klasyczny tekst, np. gdybyśmy robili "Zemstę", "Śluby panieńskie" czy "Dziady", wówczas, rzecz jasna, nie powinno się zmieniać oryginału. Ale w przypadku współczesnej produkcji, filmowej czy serialowej, takie korekty są powszechnie przyjęte i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
"Komisarz Alex" po 21. sezonach realizowanych w Łodzi przeniósł się do Warszawy. To dla pana dobra wiadomość, bo - jako warszawianin - ma pan niedaleko do pracy?
- Żarty żartami, ale rozumiem, że dla wielu ludzi to środowisko, w którym dotąd funkcjonował Alex, było jedną z wartości serialu. I na pewno łodzianie z przyjemnością oglądali swoje ulice, inni widzowie też się przyzwyczaili do tej lokalizacji. Mam więc skromną nadzieję, że ta nowa odsłona będzie dla odbiorcy równie interesująca i że znajdziemy tu, już w warszawskich realiach, sposób na to, by zachęcić do zaakceptowania tej zmiany.
- Myślę, że jednym z gwarantów dobrej jakości tego, co chcemy zaproponować, jest Mariusz Palej, reżyser, którego bardzo cenię i z którym kilka razy już miałem okazję pracować. Zespół śledczy składać się będzie częściowo ze znanych już postaci, do Warszawy przeniesie się m. in. komisarz Paweł Kozera (Marcin Rogacewicz) i aspirant Gutek Bielski (Paweł Bondyra) oraz dr Leon Berger (Janusz Chabior). Poznamy też nowych bohaterów, wśród nich podkomisarz Zosię Dobosz, graną przez Polę Błasik, policyjną profilerkę, Sylwię Lipską - w tej roli Katarzyna Zawadzka, no i jak się rzekło, mojego inspektora Gancarza. To zderzenie osobowości ze starego i nowego składu zapowiada się bardzo ciekawie i z pewnością dostarczy sporo emocji. Naturalnie osią serialu pozostaje tytułowy komisarz Alex, który towarzyszy bohaterom i spina tę opowieść swoim psim wdziękiem, intelektem i detektywistycznym talentem.
Nie boi się pan psów?
- Bardziej bym się bał, gdyby bohaterem był tygrys, puma, ośmiornica albo wąż. Ale na szczęście jestem psiarzem, miałem, mam i będę miał w domu czworonoga, kocham psy. Próbowałem sobie kiedyś wyobrazić, jak wyglądałby świat bez psów i myślę, że byłoby wtedy bardzo smutno. No i serialu by nie było, w końcu Alex jest tu głównym bohaterem! (uśmiech)
Dlaczego ludzie tak polubili "Komisarza Aleksa"?
- Atutem tej produkcji jest zgrabne połączenie trudnych, często brutalnych spraw kryminalnych, z pewną lekkością opowieści, z poczuciem humoru. To nie jest serial, który przeraża, tylko raczej zostawia widzów z wrażeniem, że obejrzeli coś sympatycznego, budującego, nawet jeśli dochodziło w odcinku do zbrodni. Jest dużą sztuką coś takiego stworzyć. Ta formuła się sprawdza, bo jest po prostu dobra.
Rozmawiała: Jolanta Majewska-Machaj