Zawsze marzył o Harrym
Zazwyczaj aktorzy przyznają, że ich zawód jest dla nich pasją. Andrzej Grabarczyk, czyli Jerzy Chojnicki z "Klanu", ma ich zdecydowanie więcej. Oprócz wędkowania i grania na perkusji swój wolny czas poświęca motorom i samochodom.
Andrzej Grabarczyk już w dzieciństwie sporo czasu spędzał w garażu.
- Ojciec mnie tam zabierał i prosił o pomoc, bo sam wszystko robił przy samochodach - wspomina.
Potem przyszedł czas na pierwszy własny motor.
- W szkole średniej miałem niemiecki motor jednocylindrowy z czasów wojny.
Jednak aktor nie nacieszył się nim zbyt długo.
- Sprzedałem go chyba już po trzech dniach, bo on nie posiadał żadnych dokumentów.
W późniejszym okresie Grabarczyk jeździł też na MZ-ce, na WS-ce, a do dzisiaj trzyma junaka, z którym łączą go rodzinne wspomnienia.
- Złożył go dla mnie osiemdziesięcioletni wówczas wujek mojej żony, Witold Antoniewicz, który w latach 50. XX w. był Mistrzem Polski w wyścigach ulicznych.
Jednak największy sentyment aktor ma do swojego obecnego motoru.
- Zawsze marzyłem o "Harrym", w którym byłem zakochany - zwierza się - U nas w latach przed przełomem to był niedościgniony model. A Harley-Davidson, co tu dużo gadać, zawsze był synonimem wolności. Zwłaszcza po filmach "Znikający punkt" czy "Easy Rider" chciało się mieć taki motor.
Dziś przed garażem Andrzeja Grabarczyka lśni w słońcu trzystukilogramowy model Fat Boy.
- Trzy lata temu dostałem go w prezencie imieninowym od syna. Wiedział, że marzyłem o takim.
Aktor nadmienia też, że model ten miał swoją premierę w "Terminatorze 2".
Brak czasu niestety nie pozwala Grabarczykowi na udział w zlotach motocyklowych, choć koledzy nieustannie go namawiają. W wolnych chwilach aktor lubi jeździć motorem po Mazurach. A teraz razem z synem i znajomymi planuje przejechać Norwegię.
Andrzej Grabarczyk przyznaje, że marzył w życiu o trzech rzeczach.
- Zawsze chciałem mieć dom, motor i perkusję.
I wszystkie te marzenia udało mu się zrealizować.