Tomasz Stockinger stał już u bram Królestwa Niebieskiego, ale Stwórca nie wezwał go przed swe oblicze...
Obchodzący w tym roku 45-lecie pracy artystycznej Tomasz Stockinger, czyli doktor Paweł Lubicz z "Klanu", wyznał niedawno, że żył kiedyś bardzo intensywnie, gonił za szczęściem i miłością, ale zapominał o tym, co dziś wydaje mu się bardzo ważne - o codziennej modlitwie. Dopiero gdy zachorował i stanął oko w oko ze śmiercią, zdał sobie sprawę, że wszystko, czego doświadcza, to dzieło Boga.
Choroba, która dosłownie powaliła Tomasza Stockingera kilka lat temu, była - jak dziś mówi aktor - cezurą w jego życiu. "Kiedy patrzymy śmierci w oczy, zmienia się nasz pogląd na to, że żyjemy docześnie. Mam świadomość nieuchronności śmierci, spieszę się w swych poszukiwaniach duchowych, bo nigdy nie wiadomo, kiedy zamknie się księga mojego życia" - wyznał portalowi Aleteia i dodał, że to, iż żyje, jest darem od Pana Boga.
Tomasz Stockinger był kiedyś ogromnie łasy na życie. Wydawało mu się, że trzeba pełnymi garściami brać to, co ono oferuje tu i teraz, a nie martwić się o przyszłość. Dopiero gdy w 2020 roku trafił na OIOM, zrozumiał, jak bardzo niewiele trzeba, by bezpowrotnie stracić to, co najcenniejsze. Pomogło mu w tym - to jego słowa - spotkanie ze świętym Piotrem i ze Stwórcą.
"Na OIOM-ie odbyłem długą rozmowę z Panem Bogiem i świętym Piotrem. Wiem, że to, co zadziało się w moim życiu tuż po operacji, zostało mi darowane. Tym bardziej jestem za to wdzięczny" - powiedział Aletei. "Dzięki Bogu i wspaniałym lekarzom wciąż jestem w formie" - dodał.
Aktor, który już ponad 25 lat wciela się w doktora Pawła Lubicza w "Klanie", przed operacją wezwał do siebie wszystkich bliskich, by się z nimi pożegnać. Potwierdził później na łamach "Twojego Imperium", że przekazał nawet synowi wytyczne w sprawie własnego pogrzebu. "Ja już byłem w bramie wyjazdowej z tego świata" - wyznał.
Tomasz Stockinger jest przekonany, że Pan Bóg nie wezwał go przed swoje oblicze tylko dlatego, że ma wobec niego jakieś plany. "Teraz chciałbym żyć mądrze, kochać i być kochanym. Chciałbym się jeszcze wielu rzeczy nauczyć, marzy mi się, bym na drodze indywidualnego rozwoju zaszedł jak najdalej" - zdradził Aletei.
Gwiazdor "Klanu" zadeklarował niedawno w wywiadzie dla katolickiego portalu, że obecnie czerpie siłę z wiary. "I nie chodzi tylko o wiarę w Boga. Ważna jest dla mnie także wiara w drugiego człowieka. To, co dzieje się wokół nas, trochę ją osłabia. Ale wierzę w zwycięstwo dobra, człowieczeństwa i rozsądku" - powiedział.