Stuknęła mu pięćdziesiątka!
Piotr Cyrwus, czyli Ryszard Lubicz z "Klanu", kończy dziś - 20 czerwca - 50 lat!
Ryszard Lubicz, którego Piotr Cyrwus gra od czternastu lat w "Klanie", stawiany jest często za wzór męża i ojca. Aktor przywykł już do tego, że widzowie utożsamiają go z Rysiem, ale żartuje, że daleko mu do serialowego ideału.
- Rysio to mąż z kobiecych marzeń - spokojny, cierpliwy, kochający. Trudno go nie lubić. Czy prywatnie jestem do niego podobny? O to trzeba by zapytać moją żonę - śmieje się Piotr Cyrwus, który już od 25 lat tworzy szczęśliwą rodzinę z aktorką Mają Barełkowską, znaną m.in. z serialu... "Klan" (grała w nim Barbarę, siostrę Bogny).
Piotr Cyrwus i Maja Barełkowska poznali się podczas studiów w szkole teatralnej, ale nie od razu się w sobie zakochali.
- Piotra uważałam za dobrego kolegę. Był serdeczny, otwarty, wzbudzał zaufanie. Zwierzałam mu się ze swoich skomplikowanych miłości, a on słuchał. Albo odwrotnie, on opowiadał o swoich perypetiach sercowych. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że będzie moim mężem, nie uwierzyłabym - wspominała Maja w wywiadzie.
- Na początku nic nie wskazywało, że ja i Majka będziemy małżeństwem. Spotykaliśmy się na zajęciach i na studenckich imprezach. Przez trzy lata nic więcej nas nie łączyło. Przełom nastąpił pod koniec studiów. Wystarczył jeden wspólny wieczór, parę ważnych słów i okazało się, że to jest to - opowiada z kolei Piotr.
Niedawno państwo Cyrwusowie obchodzili 25. rocznicę ślubu. Mają trójkę dorosłych już dzieci: Mateusza, Łukasza i Annę Marię, która poszła w ślady rodziców i studiuje aktorstwo w krakowskiej PWST.
Z okazji urodzin mieliśmy okazję spytać Piotra Cyrwusa o to, czego sam sobie życzyłby na urodziny, o jego relacje z Ryśkiem Lubiczem i o to, jak patrzy się na świat z perspektywy 50 lat życia.
Czego życzyłby pan sobie na swoje urodziny?
- Żebym mniej korzystał z PKP, to by było szczęście - śmieje się aktor.
- Chociaż liczę, że już mam taki staż jako pasażer, że PKP powinny mi dać emeryturę - dodaje z uśmiechem.
- Życzyłbym sobie... więcej trafnych wyborów. Jestem osobą emocjonalną - i moje decyzje niektórym wydają się trafne, niektórym głupie, ale dla mnie były zawsze dyktowane przez emocje. W życiu ma się tylko jedną szansę. Zostałem aktorem - ten zawód mnie pasjonował (teraz nie wiem dlaczego tak mnie denerwuje). Mam nadzieję, że po pięćdziesiątce moje wybory będą pełniejsze, będą w pełni moje... I życzyłbym sobie, abym nie krzywdził ludzi - mówi nam pan Piotr.
50 urodziny. Pół wieku - czuje pan potrzebę jakiegoś podsumowania, spisania zysków i strat? Czy jako pięćdziesięciolatek ma pan coś, co chciałby zakomunikować światu?
- Myślę, że to raczej my, ludzie, napędzamy się, żeby obchodzić takie rocznice - 25 lat, 50, 18. I istnieje taka zewnętrzna presja, żeby robić podsumowanie, obliczać... a nawet się czasem przerazić, że to już minęło tyle lat i do końca zostało coraz mniej. Coraz bardziej zdaję sobie sprawę, z mojej znikomości na tym świecie i nie wiem, czy jeszcze bardziej chciałbym "zaśmiecać" sobą ludzkie myśli. Obecnie wszyscy chcą się pokazywać, chcą być znani i chcą coś przekazywać światu - i zarabiać na tym, a czasami ze zwykłej, bezinteresownej, próżności. A moje przemyślenia są takie, żeby jak najmniej narzucać się światu i ludziom. Chociaż mam taki zawód, że to raczej trudne - tłumaczy.
Rysiek był przez długi czas "chłopcem do bicia" w internecie. Ale od kiedy odbił Ninę z rąk handlarzy żywym towarem jego odbiór zmienił się diametralnie. Czuł pan satysfakcję, że pana bohater zaskoczył wszystkich?
- Miałem taki cel, żeby zmienić troszkę ten wizerunek Ryśka. Chociaż, ja jako aktor, starałem się po prostu oddać, to co scenarzyści napisali i czego oczekiwali ode mnie reżyserzy. A że Rysiek stał się najbardziej rozpoznawalną postacią z seriali - miał na to wpływ i jego wizerunek i gust publiczności. Trudno mi ocenić czy jeszcze się cieszę metamorfozami Ryśka... Ale jest mi przyjemnie, że ludzie oglądają - przyznaje aktor.
Piotr Cyrwus rozpoczął świętowanie swoich 50. urodzin już w sobotę na scenie warszawskiego Teatru Polskiego, gdzie odbyła się premiera komedii "Wieczór Trzech Króli", w której gra jedną z głównych ról. Oklaskiwały go m.in. żona i córka.
Możemy pana oglądać w wielu rolach teatralnych. Ostatnio w "Wieczorze trzech króli"...
- Grając 14 lat w "Klanie" nigdy nie rozstałem się z teatrem. Grałem przez lata w Teatrze Starym, dwa lata temu zrezygnowałem tam ze stałego etatu, ale gram i w Komedii w Warszawie i w Teatrze Capitol, teraz w Teatrze Polskim. Również w Radomiu i Białymstoku. Także ta publiczność, która chodzi do teatru zna mnie z zupełnie innych ról niż Ryśka z "Klanu" - tłumaczy nam pan Piotr.
- Chyba jako jedyny aktor z serialu miałem w kontrakcie klauzulę, że teatr jest na pierwszym miejscu - dodaje.
Czy myśli pan o porzuceniu kiedyś pracy w serialach?
- Może tak będzie. Przynajmniej dążę do tego, chociaż wszyscy mówią, że w Polsce jest to niemożliwe. Z różnych względów. Ale próbować trzeba. Duże nadzieję wiążę z Teatrem Polskim, choć jestem w nim na razie gościnnie - przyznaje serialowy Ryszard.
- Jestem bardzo wdzięczny Andrzejowi Sewerynowi, że powierzył mi rolę sir Andrzeja Chudogęby w "Wieczorze Trzech Króli". A także niesamowite jest spotkanie z angielskim reżyserem Danem Jemmettem, który wniósł iście szekspirowskiego ducha do Teatru Polskiego - mówi Piotr Cyrwus.
- Jeżeli można skupić się na jednej rzeczy - wyżyć z tego - to jest dobrze. Także dla aktora. (...) Ale póki co, biegamy z pracy do pracy, żeby jakoś związać koniec z końcem, a złośliwi dziennikarze nam to wytykają - dodaje.
Dziś zapewne cała rodzina Cyrwusów spotka się, by wznieść toast za zdrowie Piotra.
My także życzymy jubilatowi sto lat!