Nauczyła się radzić sobie z przeszkodami
Edyta Herbuś, czyli Marta Orłowska z "Klanu", przyznała niedawno, że przez całe życie musi stawiać czoła zawiści, z którą spotyka się niemal na każdym kroku. - Radzę sobie z przeszkodami najlepiej, jak potrafię - mówi.
Edyta Herbuś urodziła się i wychowała w Kielcach. Mieszkała razem z rodzicami na typowym blokowisku i już jako nastolatka musiała walczyć o... przetrwanie.
- Nieraz byłam świadkiem sytuacji, w której dziewczyny z dwóch gangów po męsku walczyły o swoich samców, a jak im się weszło w drogę, można było dostać w ryj - powiedziała w wywiadzie udzielonym jednemu z dwutygodników.
Edyta, która karierę tancerki zaczęła mając 10 lat, była zawsze poważnym zagrożeniem dla swoich koleżanek, bo przez to, że świetnie tańczyła, wyróżniała się w dyskotekach i na szkolnych zabawach, nigdy nie narzekała na brak chętnych, którzy chcieliby tańczyć właśnie z nią.
- Kiedy okazało się, że spodobałam się facetowi niewłaściwej dziewczyny, bywało gorąco! - wspomina.
Przeprowadzka do Warszawy, występy w programie "Taniec z gwiazdami", praca w reklamie i udział w kilkunastu serialach, sprawiły, że nazwisko Herbuś stało się jednym z najgorętszych nazwisk polskiego show biznesu. Niestety, wraz ze wzrostem popularności Edyty, wzrosła też liczba osób, które po prostu zazdroszczą jej tego, jak wygląda i jak wielką karierę udało się jej zrobić.
- W programie na żywo zarzucono mi brak jakiegokolwiek talentu i osobowości, publicznie nazwano mnie "lachonkiem" i "tancereczką"... Po pewnym czasie uodporniłam się na brednie, jakie pisze się i mówi o mnie - twierdzi Edyta, ale nie kryje, że wciąż jest jej bardzo przykro, gdy ludzie, którzy jej nie znają, wygłaszają na jej temat niesprawiedliwe i krzywdzące opinie.