Matkę Pauliny Holtz znają wszyscy. Kim jest ojciec aktorki?
Paulina Holtz, która już od 26 lat wciela się w Agnieszkę Lubicz w "Klanie", zawsze bardzo serdecznie opowiada w wywiadach o rodzicach. "Czuję, że jestem dla nich najważniejsza i w każdej sytuacji mogę na nich liczyć" - mówi o Joannie Żółkowskiej i Witoldzie Holtzu.
Joanna Żółkowska stawiała dopiero pierwsze kroki jako aktorka, gdy urodziła córkę. Choć kariera była dla niej ważna, nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłaby zrezygnować dla niej z najpiękniejszej roli, jaką dostała od losu – roli mamy.
"To były najcudowniejsze chwile mojego życia, wszystko kręciło się wokół dziecka" – wspominała w rozmowie z "Galą", a pytana, czy była dobrą matką, stwierdziła, że tak, ale... daleko jej było do ideału.
Paulina Holtz nie kryje, że w dzieciństwie więcej czasu spędzała z ojcem, mama jednak cały czas była obecna w jej życiu. "Miałam długą smycz. Mama dawała mi dużo wolności, obserwując mnie z pewnej odległości. Była jednak na tyle blisko, że nigdy nie czułam się samotna" – opowiadała.
Ponieważ Joanna Żółkowska całe przedpołudnia spędzała na próbach w teatrze, a co wieczór grała na scenie, większość obowiązków związanych z opieką nad córką przejął ojciec. To on kąpał Paulinę, przewijał ją i układał do snu, gdy była małym dzieckiem. "Mama zarabiała, ojciec pracował w domu" – żartuje aktorka.
Witold Holtz to doskonale znany w branży reżyser i aktor. Przed kamerą zadebiutował w 1968 roku rolą Witka w filmie Andrzeja Wajdy "Wszystko na sprzedaż". Wkrótce potem zagrał też w "Zbrodniarzu, który ukradł zbrodnię" Janusza Majewskiego i w kolejnym obrazie Wajdy "Krajobraz po bitwie". Aktorstwo szybko przestało mu wystarczać, więc zajął się reżyserią. Zaczynał od asystowania Janowi Rybkowskiemu na planie "Albumu polskiego", później współpracował – jako II reżyser – m.in. z Markiem Piwowskim ("Przepraszam, czy tu biją"), Andrzejem Wajdą ("Człowiek z marmuru"), Krzysztofem Zanussim ("Barwy ochronne") i Wiesławem Saniewskim ("Nadzór").
Ojciec nauczył Paulinę otwartości na innych ludzi i ciekawości świata. W każdy weekend zabierał ją na targ staroci albo na skarpę przy Zamku Ujazdowskim, gdzie godzinami grzebali w ziemi w poszukiwaniu "skarbów". "To, że pasjonują mnie stare przedmioty i archeologia, ty sprawka taty. Zaraził mnie też miłością do gór" – opowiadała gwiazda "Klanu" na łamach "Echa Dnia", dodając, że gdy jej rodzice się rozstali (miała wtedy 13 lat), każde spotkanie z ojcem było dla niej cudowną przygodą.
"On był świętem, mama codziennością. To były dwie różne bajki" – wspominała.
"Moje najukochańsze dwie połówki, z których powstałam cała ja" - napisała niedawno w mediach społecznościowych pod zdjęciem, do którego zapozowała z rodzicami.
Joanna Żółkowska i Witold Holtz, chociaż już ponad 30 lat nie są razem, wciąż się przyjaźnią i na swój sposób kochają. Joanna doskonale pamięta, jak ciężko było jej poinformować córkę, że rozstaje się z jej tatą. "Zależało nam, żeby ona przeszła przez nasz rozwód czystą nogą. Powiedzieliśmy jej, że to niczego nie zmienia w naszym stosunku do niej, że kochamy ją tak, jak kochaliśmy, że to nie ma w ogóle z nią nic wspólnego" – wyznała "Gali".
Paulina twierdzi, że faktycznie – oprócz tego, że rodzice przestali mieszkać razem – niewiele się w relacjach między nimi zmieniło. Dla niej najważniejsze było, że wciąż była dla nich na pierwszym miejscu. "Nie było konfliktów, posługiwania się mną do załatwiania spraw między sobą. Na początku na pewno był moment zawirowania, ale bardzo szybko życie zaczęło wyglądać normalnie" – opowiada.
Odtwórczyni roli Agnieszki Lubicz w "Klanie" pamięta, że jako dziecko nie znosiła oglądać mamy w telewizji. "Jak była w telewizji, a jednocześnie leżała obok mnie na kanapie, uciekałam z krzykiem z pokoju. Nie mogłam zrozumieć, że jest tu i tam jednocześnie" – mówi i dodaje, że mama była dla niej po prostu mamą, nie gwiazdą. "Jak ludzie oglądali się za nami na ulicy, denerwowałam się i pokazywałam im język" – zdradziła kiedyś na łamach "Naj".
Paulina Holtz nie kryje, że była bardzo zaborczym dzieckiem, przyzwyczajonym, że wszyscy wokół niej skaczą. Żartuje, że zdarzało się jej "gwiazdorzyć", ale mama szybko sprowadzała ją na ziemię. "Była dziewczynką, z którą można było się dogadać, ale miała swoje pomysły i bywała uparta. Ona zawsze dobrze wiedziała, czego chce, i śmiało po to sięgała" – twierdzi Joanna Żółkowska.
To, jak wielką pracę wykonali rodzice, by ją wychować, Paulina Holtz doceniła dopiero, gdy sama została mamą i na własnej skórze przekonała się, ilu wyrzeczeń wymaga rodzicielstwo. Jej córki – 16-letnia Antonina i młodsza od siostry o rok Marcysia – są ulubienicami dziadków, a szczególnie Witolda Holtza, który świata poza nimi nie widzi, jak przed laty nie widział poza córką.
"Ja jestem jeszcze w wieku produkcyjnym, cały czas pracuję, więc nie jestem babcią dyspozycyjną. Na pewno nie jestem babcią, która kojarzy się z emeryturą, siwizną i chustką na głowie" – powiedziała Joanna Żółkowska "Gali".
"Mama jest superbabcią" – chwali ją jednak córka.
Dziś Paulina i jej mama są najlepszymi przyjaciółkami. Konflikty? Zdarzają się, jak w każdej kochającej się rodzinie, zwłaszcza że obie mają bardzo silne charaktery, są wybuchowe i emocjonalne. Nigdy jednak nie było między nimi ciągnących się w nieskończoność sporów. "Obie umiemy przyznać się do winy i przeprosić, dzięki czemu nasze stosunki utrzymują się na dobrym poziomie" – deklaruje Joanna Żółkowska.
"Poza tym bardzo się kochamy" – uzupełnia Paulina, która od pewnego czasu często spotyka się z mamą także w pracy. Lubią ze sobą grać i naprawdę podziwiają się nawzajem, choć stojąc obok siebie na scenie, nie zawsze potrafią zapomnieć, że przede wszystkim są matką i córką, co bywa kłopotliwe.
"Zamiast patrzeć, jak ona gra, mam typowo matczyne lęki i boję się, że się przeziębi czy zrobi sobie krzywdę. Nie umiem się tego pozbyć" – opowiadała Joanna Żółkowska po premierze sztuki "Po co są matki" w stołecznym Teatrze Polonia.
Paulina bardzo długo nie była pewna, czy chce zostać aktorką. Po maturze poszła na dziennikarstwo, ale wytrzymała jedynie pół roku, później zaczęła studiować etnologię, a potem... dostała rolę w "Klanie" i to zadecydowało. Rodzice wspierali ją, gdy walczyła o indeks stołecznej Akademii Teatralnej, byli na wszystkich jej premierach, ale starali się nie wtrącać w jej zawodowe życie.
"Chcieliśmy, żeby do wszystkiego doszła sama" – mówi Joanna Żółkowska. "Cokolwiek robiłam, robiłam to zawsze dla jej dobra. I ona o tym wie. Wszystko jest łatwiejsze, gdy dziecko wie, że jest bezwarunkowo kochane" – dodaje.