Krzysztof Janczar świętuje 70. urodziny!
We wtorek 7 stycznia na urodzinowym torcie Krzysztofa Janczara, czyli Pawła Jankowskiego z kultowej "Wojny domowej", zapłonie 70 świeczek! W 2020 roku aktor świętować też będzie 55-lecie pracy artystycznej oraz 10. rocznicę dołączenia do obsady "Klanu", w którym wciela się w Bolka Kazunia.
W połowie lat 60. ubiegłego wieku Krzysztof Janczar (występował wtedy jako Krzysztof Musiał) był jednym z najbardziej znanych nastolatków w Polsce. Serial "Wojna domowa" Jerzego Gruzy, w którym grał Pawełka Jankowskiego, cieszył się niewyobrażalną popularnością i z 15-letniego wówczas Krzysztofa uczynił gwiazdę pierwszej wielkości.
- Wtedy w telewizji był tylko jeden program, więc kiedy emitowano "Wojnę domową", to ulice naprawdę się wyludniały. Podobno kochało się we mnie tysiące dziewczyn, ale ja nic o tym nie wiedziałem, bo chodziłem do technikum, w którym byli sami chłopcy - wspominał po latach w wywiadzie.
Krzysztof Janczar żartuje czasem, że - jako syn wybitnego aktora, Tadeusza Janczara, czyli niezapomnianego doktora Kazanowicza z "Domu" - był po prostu skazany na aktorstwo. Ojciec jednak nie miał wpływu na życie Krzysztofa, bo odszedł od jego mamy, inspicjentki teatralnej Elżbiety Habich, jeszcze przed jego urodzeniem. Nie uczestniczył w wychowaniu syna... Z Krzysztofem udało mu się odbudować relacje dopiero, gdy ten był nastolatkiem. Dopiero po latach wyszło na jaw, że Tadeusz Janczar przez niemal całe swe dorosłe życie cierpiał na cyklofrenię, która doprowadziła go niemal do obłędu i prób samobójczych (cztery razy próbował targnąć się na swoje życie!). W 1997 roku Tadeusz Janczar umarł w szpitalu po kilkuletniej walce z rakiem jelita grubego.
Na plan "Wojny domowej" Krzysztof Janczar trafił prosto z... lodowiska. Był początek 1965 roku, kiedy drugi reżyser serialu wypatrzył go na ślizgawce na Torwarze i zaproponował udział w castingu, nie mając pojęcia, że Krzysztof jest synem znanego aktora. Chłopak poszedł na zdjęcia próbne i... został Pawełkiem Jankowskim.
- Wtedy postanowiłem, że będę aktorem - mówi dziś odtwórca roli Bolka Kazunia w "Klanie".
Po debiucie Krzysztof Janczar zrobił maturę i zdał egzaminy do szkoły aktorskiej. Już jako student łódzkiej filmówki zagrał w kilku filmach, ale dla większości Polaków na długie lata pozostał Pawełkiem z "Wojny domowej".
Przełomowym w jego karierze okazał się rok 1981. Zagrał wtedy niedużą ale ważną rolę w nominowanym później do Oscara "Człowieku z żelaza" Andrzeja Wajdy i wkrótce po premierze filmu wyruszył na podbój Ameryki, zostawiając w kraju 7-letniego wówczas syna Krzysztofa Artura - owoc młodzieńczego związku z nauczycielką baletu Janiną Niesobską. Podczas pobytu za oceanem dowiedział się, że w Polsce wprowadzony został stan wojenny.
- Zdecydowałem się nie wracać - wspomina.
Zanim udało mu się zdobyć pierwszy kontrakt filmowy, minęły ponad trzy lata. W tym czasie Krzysztof Janczar pracował jako magazynier i barman, remontował i budował domy. W końcu dostał wymarzony angaż - rolę żołnierza w "Czerwonym świcie" u boku m.in. Patricka Swayze i Charlie Sheena. W 1989 roku jego nazwisko znalazło się na plakacie hitu "Polowanie na Czerwony Październik" obok nazwisk Seana Connery i Aleca Baldwina, ale on - zamiast, jak sam mówi, umiejętnie rozdmuchać tę iskrę - postanowił niespodziewanie wrócić do Polski.
- Nie miałem pomysłu na siebie, nie miałem pary, siły i radości. Uznałem, że amerykański rozdział mojego życia już się po prostu "wyczytał" - wyznał niedawno w wywiadzie, opowiadając o swym nie do końca spełnionym american dream.
Po powrocie do kraju (był rok 1993) Krzysztof Janczar na szczęście nie musiał przypominać o sobie reżyserom i - co ważniejsze - widzom. Zanim w 2010 roku dołączył do stałej obsady "Klanu", zagrał w kilkudziesięciu serialach i filmach. Dziś może się pochwalić rolami w najpopularniejszych polskich produkcjach - widzieliśmy go m.in. jako doktora Małeckiego w "Na dobre i na złe", Adama Szewczyka w "Glinie", mecenasa Terczyńskiego w "Pierwszej miłości", Jurija w "Plebanii", Dariusza Terleckiego w "BrzydUli" i prorektora w "M jak miłość" oraz w filmach "Bogowie", "Miasto z morza" i "Wojna żeńsko męska".
Krzysztof Janczar twierdzi, że nie żałuje żadnej z decyzji, jakie podjął w życiu. Trochę żal mu tylko, że nie było go przy synu, gdy ten dojrzewał i najbardziej go potrzebował. Chciał Krzyśka juniora ściągnąć do siebie do Ameryki, ale chłopak nie dostał wizy. Krzysztof Artur Janczar poszedł w ślady swego sławnego ojca, skończył łódzką filmówkę i jest aktorem (w tym roku oglądaliśmy go w gościnnych epizodach w "Ojcu Mateuszu" i "Przyjaciółkach").
We wtorek - 7 stycznia - Krzysztof Janczar świętuje swe 70. urodziny. Aktor żartuje, że - choć mógłby już cieszyć się urokami życia emeryta - na emeryturę jeszcze długo się nie wybiera.
- Będę grał, dopóki zdrowie mi na to pozwoli. Na razie, odpukać, nie narzekam. Czuję się świetnie, cieszę się z sympatii widzów, z którą często się spotykam, gram w "Klanie", co daje mi ogromną radość, bo Bolek Kazuń to jedna z najmilszych postaci, jaką kiedykolwiek dostałem do grania - mówi, a pytany, czego życzy sobie z okazji 70. urodzin, twierdzi, że chciałby tylko jak najdłużej czuć się potrzebny...