Klan
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 14001
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Klan": Po 27 latach Barbara Bursztynowicz żegna się z rolą Elżbiety!

W szczerej rozmowie z nami Barbara Bursztynowicz wyjaśnia, dlaczego zdecydowała się odejść z serialu "Klan", któremu poświęciła 27 lat swojego życia. Choć zdaje sobie sprawę, że będzie Elżbietą do końca życia, jednocześnie ma nadzieję na nowe wyzwania i chce sama tworzyć okazje dla nich. Wciąż czuje w sobie ogromny potencjał aktorski, który nie jest wykorzystany.

"Klan": Po 27 latach Barbara Bursztynowicz żegna się z rolą Elżbiety!

Wierni widzowie "Klanu", którzy na bieżąco śledzą spoilery dotyczące swojego ukochanego serialu, odkryli właśnie w streszczeniach, że Elżbieta Chojnicka wyrusza na kilkumiesięczną pielgrzymkę do Santiago de Compostela. W głowach od razu zapaliła im się czerwona lampka, co to może oznaczać...

Barbara Bursztynowicz: - Ta podróż jest spowodowana moją decyzją o zakończeniu współpracy z serialem "Klan". Producent i scenarzyści znaleźli takie rozwiązanie scenariuszowe dla pożegnania się z postacią Elżbiety. Zresztą bardzo interesujące, satysfakcjonujące i zaspakajające moje ambicje. Ucieszyło mnie, że nareszcie uwaga rodziny skierowana jest na jej osobę. Zwykle to ona troszczyła się o innych.

Reklama

- Jak dalej rozwinie się ten wątek, nie mam pojęcia. Scenarzyści dają mi czas do namysłu i szansę na powrót. Na razie jestem zdeterminowana. Chcę rozstać się z rolą Elżbiety.

Dlaczego po 27 latach zdecydowałaś się na rozstanie z kultową bohaterką? Co przeważyło: znużenie i zmęczenie materiałem czy może chęć przeżycia czegoś nowego i pragnienie wypłynięcia na nieznane wody?

- Wszystkie te rzeczy, które wymieniłaś, wpłynęły na moją decyzję. Po 27 latach pracy pojawiły się rutyna, znużenie i rozczarowanie brakiem perspektyw na zmianę. A jednocześnie rodzi się refleksja, że może to jest ostatni moment, żeby w moim życiu artystycznym wydarzyło się coś nowego. Nie da się ukryć, że ta rola aktorsko mnie zaszufladkowała. Zdaję sobie sprawę, że będę Elżbietą do końca życia, ale mimo to mam nadzieję na nowe wyzwania i chcę sama tworzyć okazję dla takich wyzwań. Często spotykałam się z opinią, że dopóki gram w  "Klanie", dopóty nie mam szans na inne role. A przecież czuję w sobie ogromny potencjał aktorski, który nie jest wykorzystany.

Elżbieta Chojnicka dała ci niebywałą popularność, miłość fanów i życiową stabilizację. Dla większości Polaków Barbara Bursztynowicz to "Klan" i "Klan" to Barbara Bursztynowicz. Jednocześnie serial odebrał ci możliwość podejmowania innych wyzwań. Jak w twoim prywatnym rozrachunku wypada bilans zysków i strat?

- Bilans jest pozytywny. Rola Elżbiety przyniosła mi ogromną popularność i sympatię widzów, odczuwam to do tej pory na każdym kroku. To publiczność, jeśli tylko nadarzy się okazja, dodaje mi skrzydeł, docenia mój profesjonalizm i oddanie. Moja wdzięczność za jej wierność i serdeczność nie ma granic.

- Także, co też jest ważne, rola Elżbiety dała mi długotrwałą stabilizację finansową. "Klan" jest niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem w moim życiu zawodowym i już nic tego nie zdystansuje. Mimo rutyny i znużenia pojawiały się jednak wątki i sceny, za które jestem wdzięczna, w których mogłam zrealizować się artystycznie, pokazać skalę swoich możliwości i doświadczyć satysfakcji. Tak było, kiedy materiał scenariuszowy dawał mi szansę na ulepienie czegoś fajnego.

- 27 lat bycia w "Klanie" to też ogromna wiedza praktyczna, psychologiczna, wiedza czerpana z obserwacji i własnych przeżyć wewnętrznych. To jest przeżywanie radości i bólu, satysfakcji i porażki. Minusem pracy w tak długim serialu jest zaszufladkowanie i ograniczenie w dużym stopniu możliwości robienia czegoś innego. Niewątpliwie najtrudniejsze jednak w tej decyzji jest rozstanie z moją wierną widownią. I to napawa mnie największym smutkiem.

Jakkolwiek nie patrzeć, każda zmiana oznacza rozwój. Rozumiem więc, że postanowiłaś rozstać się z Elżbietą, której oddałaś większość swojego zawodowego życia, w imię realizacji drzemiących w tobie marzeń?

- Tak, dokładnie tak jest. Szczególnie marzę o wyzwaniach głęboko artystycznych i odmiennych od codzienności  w serialu. Chciałabym zmierzyć się z zadaniami wykraczającymi poza proste wątki obyczajowe.

Domyślam się, że tak ważnej decyzji nie podejmuje się z poniedziałku na wtorek i że dojrzewałaś do niej od dłuższego czasu. Ale dlaczego odchodzisz właśnie teraz, a nie na przykład osiem lat temu?

- Takie rozmyślania o odejściu pojawiały się oczywiście wcześniej. Osiem lat temu również. I chociaż coraz więcej trudności sprawiała mi walka z rutyną, udawało mi się jednak  przezwyciężać kryzysy. Teraz determinacja była tak silna, że nie potrafiłabym przełamać się kolejny raz.

- Po tylu latach, mimo ogromnej sympatii, szacunku oraz wdzięczności dla kolegów i koleżanek, z którymi współpracuję, pojawia się nieuchronnie rutyna, znużenie i czasem bezradność. Chociaż rutyna często pozwala nam odnaleźć się w niesprzyjających warunkach chaosu i braku możliwości skupienia przed ujęciem. To duży pozytyw. Z drugiej strony, znamy się już tak dobrze, że coraz trudniej oczekiwać wzajemnej inspiracji. To czasami bardzo męczy. A poza tym rola Elżbiety w ostatnich latach stała się powtarzalna i niczego zaskakującego w jej postępowaniu nie mogłam się już spodziewać. Ona żyła życiem innych, jakby nie miała swoich potrzeb, emocji czy swojego wewnętrznego życia.

Od Pawła Karpińskiego, producenta "Klanu", wiem, że twórcy serialu zostawiają ci otwartą furtkę. W każdej chwili możesz wrócić...

- To bardzo miło z ich strony, ale na razie moja decyzja jest ostateczna. Trudno przewidzieć, co się zdarzy za pół roku, rok czy dwa lata.

- Będę na pewno tęsknić. Będzie mi brakowało kręcenia filmików - relacji o kulisach serialu. Nie podzielę się już z moimi instagramowymi przyjaciółmi uwagami, co mi dziś doskwiera, nie przeczytam zabawnych, mądrych komentarzy. Będzie mi też trudno rozstać się z kolegami.

27 lat życia z bohaterką, którą zna praktycznie każdy, to osiągnięcie na skalę światową. Niewielu aktorów może poszczycić się takim sukcesem. Rozmawiałam kiedyś z Danielem McVicarem, czyli Clarkiem Garrisonem z "Mody na sukces", który stwierdził, że amerykańscy gwiazdorzy telewizyjni utożsamiają się ze swoimi postaciami. Możesz to samo powiedzieć o sobie?

- Do pewnego stopnia tak, ale powiedziałabym, że to raczej Elżbieta upodabniała się do mnie. To ja swoją interpretacją scen próbowałam przeforsować emocje i uczucia, które uważałam, że są dla tej postaci atrakcyjne i wartościowe. Każdą scenę można przecież zagrać na różne sposoby. Wybierałam rozwiązania, które były blisko mnie, czasami wbrew intencjom scenarzystów. Dlatego Elżbieta jest w dużym stopniu moją kreacją.

Co lubisz w Elżbiecie Chojnickiej, a czego w niej nie znosisz?

- Elżbieta przesadnie żyła życiem innych, nie mając marzeń, komplikacji wewnętrznych, pewnego rodzaju odwagi w podejmowaniu nowych, atrakcyjnych wyzwań. Myślę, że wbrew temu, co widzieliśmy, była samotna.

Czy wpływałaś na serialowe losy swojej bohaterki, którą zapewne lepiej znasz i rozumiesz niż wszyscy scenarzyści "Klanu" razem wzięci?

- Nie miałam wpływu na scenariusz. Pozostawała mi tylko interpretacja dialogu. Scenarzyści widocznie nie mieli do mnie zaufania. Mimo że kilkakrotnie zgłaszałam swoje pomysły, nigdy nie zostały wykorzystane. Szkoda, że nikt nie zapytał, jakie mam pragnienia i co chciałabym poprawić w życiu klanowym.

Myślisz czasem, jak potoczyłoby się twoje życie, gdybyś nie przyjęła roli w sadze rodu Lubiczów?

- Chyba nie można sobie tego wyobrazić. Może grałabym więcej w teatrze, który był dla mnie priorytetem.

Na co liczysz po odejściu z serialu?

- Liczę, że będę zdrowa i pojawią się nowe wyzwania aktorskie. Życz mi więc szczęścia na nowej drodze.

Wszystkiego najpiękniejszego w życiu po "Klanie", Basiu!


swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Klan | Barbara Bursztynowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy