"Klan": Jubileusz Jana Piechocińskiego
Dziś mija 38 lat od debiutu teatralnego Jana Piechocińskiego, który zdobył megapopularność dzięki roli uwodzicielskiego Karola w pamiętnym filmie "Och, Karol". Obecnie możemy go systematycznie oglądać jako Feliksa Nowaka w "Klanie".
Jan Piechociński debiutował na scenie jeszcze jako student łódzkiej Filmówki, a wkrótce potem został zaangażowany do legendarnego teatru "Ateneum".
Ten wymarzony początek kariery mógł zostać przerwany przez w sumie niewinny dowcip, który aktor wymyślił i wprowadził w życie przy okazji swojej pracy w serialu "07 zgłoś się". W odcinku "24 godziny śledztwa" miał zagrać Adama Fordona, który korzysta z materialnej pomocy ze strony majętnego mężczyzny Łukasza Ulińskiego (Andrzej Szalawski, niezapomniany Jurand ze Spychowa).
- Krzysztof Szmagier powiedział: "Ostrzyżemy cię na takiego ładnego angielskiego chłopca" - wspomina Jan Piechociński. - Ta rola wiązała się też ze zgoleniem przeze mnie wąsów, a to z kolei z żartem, jaki zrobiłem w teatrze, który o mało nie doprowadził do wyrzucenia mnie z Ateneum. Po pierwszym dniu zdjęciowym w serialu wziąłem z charakteryzacji identyczne wąsy, jakie miałem przed zgoleniem, i przykleiłem je sobie. Nikt w teatrze nie zauważył, że mam sztuczne wąsy...
Aktor grał wtedy w "Wielkim Fryderyku", jednym z najgłośniejszych przedstawień lat siedemdziesiątych, w którym tytułową rolę kreował legendarny Jan Świderski.
- Stanąłem w czasie spektaklu w kulisie i jednym ruchem zerwałem wąsy - opowiada aktor. - O mało nie wywróciłem całego przedstawienia. Rozśmieszyłem na scenie profesora Świderskiego! Najwięksi próbowali, ale im się nie udało, a ja doprowadziłem do takiej sytuacji, że profesor zapomniał swojej kwestii, podszedł do suflerki w kulisie i spytał: "Marysiu, co ja teraz mówię?".