Klan
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 13922
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Klan": Joanna Kurowska urodziła martwe dziecko! Opowiada o piekle, jakie przeszła

Joanna Kurowska, czyli Lutka Bąk z telenoweli „Klan”, zamieściła w mediach społecznościowych przejmujący post, w którym po raz pierwszy wyznała publicznie, że przed laty urodziła martwe dziecko. „Nic nie jest w stanie równać się bólem, upokorzeniem, stratą, jaką był poród dziecka, o którym wiedziałam, że nie będzie żyło” - napisała aktorka.

Joanna Kurowska zawsze z dumą mówi w wywiadach o swojej córce - dorosłej już Zofii Świątkiewicz, która właśnie dostała się do łódzkiej Filmówki. Dopiero dziś, w obliczu tego, co dzieje się w Polsce w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, aktorka zdobyła się na wstrząsające wyznanie, że nosiła pod sercem martwe dziecko...

Joanna Kurowska opowiedziała na Facebooku o traumie, jaką przeżyła, gdy dowiedziała się, że dziewczynka, którą miała przed laty urodzić, była martwa...

"Groza. To jedyne słowo, jakim mogę określić stan, w którym przyszło mi rodzić martwe dziecko. Jeszcze dzisiaj trudno mi o tym mówić..." - napisała.

Reklama

Aktorka była w ciąży przez pięć miesięcy. Gdy niespodziewanie odeszły jej wody płodowe, trafiła do szpitala.

"Dwa tygodnie leżałam na podtrzymaniu, szprycowana antybiotykami, wciąż modląc się, aby (wody płodowe - przypis Red.) napłynęły. Ale one nie napływały. Niczego mi nie oszczędzono" - wyznała i dodała:

"Młody lekarz, stwierdził, żrąc bułkę z szynką i patrząc beznamiętnie w monitor USG, że dziecko jest martwe i muszę rodzić siłami natury, jeśli chcę następne urodzić zdrowe. Dzisiaj wyrwałabym mu tę bułę wraz z jęzorem, bo jest we mnie gniew kobiet, co to wyszły na ulice."

Joanna Kurowska twierdzi, że - rodząc nieżywe dziecko - umierała po kawałku.

"Nic ze mnie nie zostało. Nie oszczędzono mi niczego" - wspomina.

Prosto z porodówki aktorka wróciła do sali, gdzie leżały szczęśliwe matki nowo narodzonych dzieciaczków.

"A ja przerażona patrzyłam na swoje piersi nabrzmiałe od mleka, które czekały na dziecko, co to pewnie spłynęło gdzieś w prądach rzeki, której nazwy znać nie chcę" - napisała.

Joanna Kurowska wie, że nosiła pod sercem dziewczynkę. Pobłogosławiła ją i dała jej imię. Nigdy nie zapomniała Kasi...

"Przeżyłam śmierć męża, mamy, taty, kuzyna, przyjaciela, a trzy miesiące temu pochowałam ukochaną siostrę. Ale NIC, ale to NIC nie jest w stanie równać się z bólem, utratą nadziei, upokorzeniem, stratą, jaką był poród dziecka, o którym wiedziałam, że nie będzie żyło" - wyznała.

Aktorka zakończyła swój przejmujący wpis prośbą do wszystkich, którzy dziś zmuszają kobiety do rodzenia czy zdeformowanych nieodwracalnie dzieci.

"Miłosierdzie. To coś, o co proszę dla Polskich Kobiet..." - napisała.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy