"Klan": Dziecięcy gwiazdor wyrósł na przystojniaka! Nie zgadniecie, co robi dziś
Paweł Grządziel od 18 lat wciela się w postać Jasia Rafalskiego, syna Beaty (Magdalena Wójcik) i Piotra (Jacek Borkowski), w „Klanie”. W rozmowie z nami po raz pierwszy ujawnia, że - jako absolwent wydziału prawa - na co dzień pracuje jako asystent sędziego w sądzie. Czy żałuje, że został Jaśkiem Rafalskim?
Co słychać u Jaśka Rafalskiego z "Klanu"?
- Dużo dobrego, wkrótce w jego życiu nadejdą zmiany. Jeszcze nie mogę powiedzieć, co takiego się wydarzy, zdradzę tylko, że po rozstaniu z Weroniką (Weronika Zubowicz), które mocno przeżył, jego życie uczuciowe się nieco uspokoi. Sprawy życiowe przybiorą korzystny dla niego obrót. Cieszę się z tego bardzo, bo los tej postaci jest mi, w sposób oczywisty, szczególnie bliski.
Grasz ją już od ponad 18 lat! Trafiłeś do serialu jako dziecko. Jak to się stało?
- Zupełnie przypadkiem. Moja przygoda z telewizją zaczęła się, zanim jeszcze dołączyłem do "Klanu". Do przedszkola na warszawskim Mokotowie, gdzie wówczas chodziłem, przyjechała ekipa z Woronicza, czyli po sąsiedzku, bo szukali kandydatów do programu dla dzieci pt. "Jedyneczka". Spośród wszystkich przedszkolaków wybrali akurat mnie i zaprosili do współpracy. Minęło trochę czasu i właśnie tam, na planie "Jedyneczki", wypatrzył mnie ktoś z produkcji "Klanu", gdzie akurat szukano dziecka do roli Jasia. Złożono mi propozycję, a rodzice nie oponowali, wychodząc z założenia, że warto spróbować, że to może być rozwijające doświadczenie, przygoda, która potrwa, rok, dwa, góra trzy. Nikt z nas nie przypuszczał nawet, że potrwa to tyle lat...
Jak odnalazłeś się na planie "Klanu", pośród znanych aktorów, profesjonalnej ekipy filmowej?
- Od początku czułem się tam bardzo dobrze. Poza mną było jeszcze sporo innych dzieci, z którymi graliśmy razem i do dziś tworzymy zgrany, młodzieżowy, "klanowy" team. Doskonale przyjęli mnie też dorośli, m. in. Dorota Naruszewicz, pierwsza odtwórczyni Beaty, mojej serialowej mamy, a po niej Magdalena Wójcik. Obie świetne aktorki i serdeczne przyjaciółki. Długo by tu wymieniać, bo ekipa w "Klanie" składa się z wielu cudownych osób, ale w moim obszarze na plan pierwszy wysuwa się serialowy tata, czyli Piotr Rafalski, grany przez Jacka Borkowskiego. Z nim zawsze miałem najwięcej scen i zawsze łączyła nas duża zażyłość.
- Jak duża - niech zobrazuje to historyjka sprzed lat. Byłem jeszcze w takim wieku, że na plan serialu przywoził mnie i odwoził tata. Kręciliśmy akurat w Podkowie Leśnej (tam zlokalizowany jest serialowy dom Lubiczów na Sadybie) i zdarzył się dzień, w którym mój tata wiedział, że nie zdąży po mnie przyjechać. Postanowił więc zwrócić się z prośbą do Jacka Borkowskiego. - Panie Jacku, jest problem - zaczął niepewnie. A Jacek mu przerwał i rzucił krótko - Śmiało, proszę mówić. Co mogę zrobić dla naszego syna?- zapytał z czarującym uśmiechem. Nic dodać, nic ująć.
Aż dziwi, że wyrastając w takim środowisku nie zdecydowałeś się na zawód aktora i studia w Akademii Teatralnej?
- Był taki pomysł, ale upadł. Aktorstwo to bardzo trudny i obciążający zawód. Znam jego blaski i cienie, choćby z opowieści starszych kolegów aktorów na planie. Wolałem więc postawić na coś stabilniejszego. Skończyłem wydział prawa i na co dzień pracuję jako asystent sędziego w sądzie.
- Pracę tę traktuję z dużą powagą. Pozwala mi ona na zdobywanie wiedzy w praktyce i stanowi przygotowanie do aplikacji, którą zamierzam podjąć w niedalekiej przyszłości.
To znaczy, że jednocześnie pracujesz jako prawnik i grasz w serialu?
- Dokładnie tak. Jedno z drugim nie koliduje, choć wymaga dobrej organizacji zajęć i zobowiązań. Plan serialu uczy szczególnego rodzaju dyscypliny i uważności. Muszę przyznać, że wsparcie i zrozumienie moich zwierzchników jest bardzo pomocne przy planowaniu grafiku pracy zarówno w sądzie, jak i na planie serialu. Cieszę się, że w obu miejscach pracy spotykam się z życzliwością. To bardzo miłe.
Jesteś zadowolony, że tak potoczyło się Twoje życie i że zostałeś Jaśkiem z "Klanu"?
- Bardzo! Granie to świetne hobby, które dodatkowo działa terapeutycznie, przynajmniej na mnie. Jestem osobą introwertyczną, a praca przed kamerą pozwala przełamać bariery i uwolnić lęk. Stanowi impuls do otwierania się na innych, zwiększając zdolności interpersonalne, co się przydaje w realnym życiu. Korzyści zatem są przeogromne.
Jak długo jeszcze zamierzasz grać?
- Najdłużej, jak się da. I nie mówię tak tylko ze względu na siebie i kolegów z planu. Dla wielu ludzi, kolejnych już pokoleń Polaków, które codziennie zasiadają przed telewizorami, by oglądać "Klan", jego bohaterowie stali się kimś bliskim, bardzo ważnym i potrzebnym w ich życiu, codzienności, powszedniości zdarzeń i pokazywanych spraw. "Klan" był odkryciem telewizyjnym i ma znaczący wpływ na rozwój polskiej telenoweli. Jest zjawiskiem kulturowym i znalazł swoje miejsce także w popkulturze. Nie można tego nie docenić.
- A skoro tak jest, to znaczy, że serial nadal spełnia swą społeczną funkcję. Jest potrzebny, ceniony i lubiany, bawi i puszcza do współczesności "oko". Dlatego dobrze byłoby, żeby trwał tak długo, jak to możliwe, ku radości tak twórców, jak i odbiorców. Czego wszystkim nam szczerze życzę.
Zobacz też:
"M jak miłość": Odcinek 1692. Magda w desperacji ucieknie z Grabiny?
"Barwy szczęścia": Odcinek 2717. Agata i Justin spędzą razem noc w hotelowym łóżku!
"M jak miłość": Odcinek 1692. Magda w desperacji ucieknie z Grabiny?