"Klan": Daniel Zawadzki już nie udaje
Gdy w roli Michała zastąpił Jana Wieczorkowskiego, wszyscy chcieli, by się do niego upodobnił. On jednak stworzył tę postać na nowo. Teraz jego bohater stanie przed nie lada dylematem. Jak sobie poradzi?
Pana postać w „Klanie” – Michał Chojnicki, dał się poznać jako doskonały tata. Niebawem rodzina się powiększy i byłoby to radosne wydarzenie, gdyby nie fakt, że... w ciąży jest zarówno żona, jak i kochanka Michała!
– Nie ma co, narobił facet niezłego bigosu, czym zamartwiają się wraz z nim jego bliscy, z wyjątkiem żony. Z kolei ona, jak to zazwyczaj bywa, dowie się o wszystkim ostatnia.
Co będzie dalej? Przecież Michał też musi się jakoś określić w tej sytuacji.
– Sam jestem ciekaw. Zamknęliśmy zdjęcia na czas wakacji w momencie, kiedy wszystko zaczęło się komplikować, wracamy w połowie sierpnia, wtedy się rzecz wyjaśni. Nie chciałbym być w skórze mojego bohatera, bo pewnie czeka go nie lada przeprawa, ale cóż? Jest dorosłym mężczyzną i będzie musiał zmierzyć się z konsekwencjami swej niefrasobliwości i niestałości w uczuciach.
Straci sympatię widzów?
– Czy ja wiem? A może będą mu współczuć, wszak Chojnicki nie jest jedynym na świecie mężczyzną, który zdradza żonę! Z mojego, aktorskiego punktu widzenia, ten wątek może się bardzo podobać, co nie oznacza
oczywiście, że popieram zachowanie Michała. Wiadomo jednak, że im losy postaci się bardziej komplikują, tym ciekawiej dla telewidzów.
Wciela się pan w niego już od wielu lat, zdaje się, że niedawno świętował pan jubileusz?
– I to niejeden. W zeszłym roku skończyłem 40 lat, od 15 lat pracuję w warszawskim Teatrze Rampa, a od 10 w „Klanie”. Szmat czasu.
Zastąpił pan w roli młodego Chojnickiego Jana Wieczorkowskiego. Pamięta pan z początków ciągłe porównania?
– Jasne, że tak, jak również to, że produkcja chciała mnie za wszelką cenę do Janka upodobnić. A to farbowano mi włosy na czarno, a to próbowano przybliżyć charakterologicznie. Dziś jest inaczej. Kiedy Magda Wójcik zajęła miejsce mojej serialowej siostry, Beaty, granej dotąd przez Dorotę Naruszewicz, nikt nie myślał o tym, by wyglądała, czy mówiła podobnie jak jej poprzedniczka. Po prostu weszła i grała po swojemu.
Seriale się upowszechniły, wiele ich przybyło i stały się niejako metaforą naszych czasów. Nie traktuje się ich tak dosłownie, jak jeszcze parę lat temu. Aktorzy w nich występujący migrują, odchodzą, wracają, zmieniają oblicza – przyzwyczailiśmy się do tego.
Rozmawiała JOLANTA MAJEWSKA-MACHAJ