"Klan": Daniel Olbrychski musi pracować...
Daniel Olbrychski, czyli Arkadiusz Nowik z "Klanu", przyznaje, że odkąd osiągnął wiek emerytalny, nie zabiega o nowe role. Aktor wciąż jednak chce i... musi pracować, bo ma na utrzymaniu kilka osób!
Daniel Olbrychski bardzo żałuje, że kiedy kilka lat temu dostał propozycję zagrania u boku Angeliny Jolie w hollywoodzkim filmie "Salt", nie zgodził się wystąpić w nim w zamian za udział w zyskach.
- Teraz miałbym na koncie kilka milionów dolarów, więc nie musiałbym w ogóle pracować, ale nie wiem, czy czułbym się z tym dobrze - powiedział w wywiadzie.
Daniel Olbrychski twierdzi, że bardzo kocha swoją pracę i czuje się szczęśliwy, stojąc na scenie czy przed kamerą, ale nie ma już takiego jak kiedyś pędu, żeby grać.
- To przyszło z wiekiem... Lubię sobie przez dwa tygodnie nic nie robić, czytać książki, jeździć konno, oglądać telewizję - przyznaje.
Nic nie wskazuje jednak na to, by Daniel Olbrychski planował zakończyć w najbliższym czasie swą trwającą już od pół wieku karierę, bo - jak mówi - musi zarabiać.
- Utrzymuję kilku chorych, starych, bądź jeszcze nie startujących w życie członków mojej rodziny. Mam chorego brata, ciotkę, która ma 108 lat, wnuka, który kończy studia. Trzeba im pomagać! - wyznał w rozmowie z magazynem "Show".
Daniel Olbrychski - jedyny polski aktor, który zagrał we wszystkich częściach przeniesionej przez Jerzego Hoffmana na duży ekran sienkiewiczowskiej "Trylogii" - nie kryje, że gdyby nie fakt, iż czuje się w obowiązku pomagać finansowo swym bliskim, już dawno by sobie odpuścił granie w filmach, zwłaszcza że od pewnego czasu nie dostaje już głównych ról.
- Nie ma roku, żebym nie zagrał chociaż raz za granicą - twierdzi i dodaje, że odmawia jedynie udziału w filmach... rosyjskich.
- Świadomie postanowiłem nie pracować w Rosji, więc to też duża strata dla budżetu - przyznał w wywiadzie.
W najbliższym czasie Daniela Olbrychskiego będziemy mieli okazję zobaczyć w międzynarodowych produkcjach "Titanium White" i "Marie Curie" oraz nowym filmie Filipa Bajona "Kamerdyner".