"Klan": "Czym ja epatowałam, bo już zapomniałam"?
Ewa Szykulska, czyli Furtecka z "Klanu", w poczekalni u lekarza spotkała niedawno fana, który wyjawił jej, że po obejrzeniu filmu z jej udziałem... spłodził swojego pierworodnego syna.
To jedna z najpiękniejszych aktorek w historii polskiego kina. Zagrała w filmach, które zyskały miano kultowych, jak "Dziewczyny do wzięcia", "Hydrozagadka", "Vabank" oraz w serialach "Kariera Nikodema Dyzmy", "Samochodzik i templariusze", "07 zgłoś się" i innych. Grała też w wielu zagranicznych produkcjach. Była bardzo popularna w ZSRR.
W filmie, nie tylko polskim, stosuje się praktykę, że piękne aktorki dostają role pięknych kobiet, a charakterystyczne wcielają się w bohaterki charakterystyczne. Pani, na długo przed piękną Charlize Theron, która została oszpecona przez charakteryzatorów do roli w filmie "Monster", zagrała pamiętną kobietę z brakami w uzębieniu w "Dziewczynach do wzięcia" Janusza Kondratiuka. Co panią wtedy skłoniło do tej odważnej decyzji?
- Jako młodej dziewczynie Bóg dał mi możliwość spotykania się z mądrymi ludźmi - twórczymi, inteligentnymi, szalonymi. Nie trzeba mnie było długo przekonywać do tamtej roli. Wręcz przeciwnie, ja ją wypłakałam u własnego męża. Zagrałam ją pod warunkiem, że dostanę te srebrne zęby. Może nie zgłupiałam do końca przez tych kolejnych czterdzieści lat, bo nigdy nie miałam wątpliwości co do tego typu wyborów. Bo co znaczy dać się oszpecić? Nic! Ogolić głowę? Proszę bardzo. Czy mam się wszystkim podobać? Na tym to polega?
Za to w "Samochodziku i templariuszach", który był serialem kierowanym do młodzieży, pani osoba w bikini rozpalała wyobraźnię chłopców, bardziej niż skarb templariuszy.
- Czym ja tam epatowałam, bo już zapomniałam? (śmiech) Ostatnio miałam takie zdarzenie: Na badanie do lekarza przyszedł pewien uroczy pan. Ja siedziałam w poczekalni na ławeczce obok. - O, pani Ewa! - ucieszył się na mój widok. - Muszę wyjawić, że kiedyś obejrzałem film z panią, a potem począłem pierworodnego... - To było coś surrealistycznego. Nawet nie pytałam, jaka moja rola tak na niego podziałała.
Grała pani wtedy u boku Stanisława Mikulskiego, jednego z najbardziej pożądanych mężczyzn w Polsce...
- Stasiu?... Stasiu był i jest wspaniałym mężczyzną. Do dziś w związku z "Samochodzikiem" jesteśmy zapraszani przez sympatycznych ludzi na różne spotkania. A jeśli pan sugeruje, że coś tam kiedyś mogło między nami iskrzyć, to natychmiast przecinam takie spekulacje. Stasiu w czasie zdjęć był znakomitym i bardzo pomocnym kolegą, natomiast zawsze stwarzał pewien rodzaj dystansu, takiego grzecznego komunikatu...
...nie ze mną te numery, Brunner?
- Coś w tym rodzaju, ale jeszcze grzeczniej. Poza tym w czasie zdjęć do "Samochodzika" byłam zakochana w innym mężczyźnie.
Tej informacji nie ma ani w napisach końcowych w serialu, ani nawet w specjalistycznych serwisach. Dopiero w czasie pracy nad książką "Kultowe seriale" udało mi się odkryć, że pani postać mówi głosem aktorki z Łodzi Janiny Borońskiej-Łągwy. Dlaczego nie wykorzystano pani głosu?
- To była decyzja reżysera. Reżyserzy zawsze uważali, że mają problem z moim głosem. Bo uznawali, że jest jakiś nieprzyjemny, za mało dziewczęcy. Miałam straszny kompleks związany z moim głosem. Nasza kochana pani reżyser Lidia Zamkow mówiła: "To jest miłe, sympatyczne dziecko, ale ten głos... No, koszmar!" A że pani Lidka mówiła również takim chropawym głosem, odpowiadałam: "Przyganiał kocioł garnkowi!". Przez ten mój głos nie zagrałam pewnej ważnej roli, a może też ominęły mnie inne propozycje. Natomiast Andrzej Kondratiuk w "Hydrozagadce", gdzie znowu nie mówiłam własnym głosem, specjalnie poprosił aktorkę o jeszcze niższym tembrze, żeby zrobiła to za mnie. Od tego momentu polubiłam swój głos. Jest przyjęte, że młoda dziewczyna powinna mówić przyjemnym sopranem. Proszę sprawdzić, ile lat Claudia Cardinale (wielka gwiazda włoskiego kina - przyp. aut.) nie mówiła w filmach własnym głosem. Dopiero w filmie "Rocco i jego bracia" pozwolono jej mówić z ekranu i wszyscy zakochali się w tej chrypce.
- W różnych krajach na świecie, na przykład w Argentynie, słysząc mnie pytano, ile płyt wydałam. Oni tam mają więcej takich bab z niskim głosem, i to ich fascynuje.
Reżyser uwielbianego do dziś serialu "Kariera Nikodema Dyzmy" wykorzystał pani warunki w stu procentach, co przyniosło fantastyczne efekty. Spotkałem się z taką opinią, że to był ostatni w Polsce serial kostiumowy robiony naprawdę na bogato.
- Rzeczywiście kiedyś telewizja inwestowała ogromne pieniądze w seriale. Na potrzeby serialu czy Teatru Telewizji szyło się fantastyczne kostiumy, naprawdę godne Oscarów. Nadal mamy znakomitych artystów, ale nie daje im się pola do popisów. Cudowne, starsze panie często mnie pytają: "Pani Ewo, kiedyś to w telewizji pokazywali i ogród, i drogę, i jezioro... A teraz, gdy nie mogę wyjść z domu, włączam telewizor, a tam taki pokój jak mój, no, może trochę lepiej urządzony, ale już nikt mnie nie wyprowadza na ekranie na podwórko".
- Każdy czas ma swoje dobre i inne strony. Nie narzekam, nie oglądam się za siebie. Ostatnio zagrałam w studenckiej etiudzie "Dom opieki" i bardzo spokojnie i łagodnie przechodzę z epoki w epokę.